sobota, 26 października 2013

Podatek od marzeń czyli toto loto same złoto



   Wciąż, ciągle i nieodmiennie od lat mam niedobory środków płatniczych. Teraz to jeszcze pół biedy ale jak latorośle w domu jeszcze na stałe przebywały, a w wieku tzw szkolnym były, to we wrześniu kroczyłam po cienkiej linii między rozpaczą a szaleństwem. Do rozpaczy jakoś zbyt intensywnego pociągu nie czułam. Szaleństwo za to objawiało się chęcią natychmiastowego wzbogacenia się. Oczyma wyobraźni widziałam się już w roli bogaczki całą gębą. Gotówką szastałam na prawo i lewo, uszczęśliwiając swe pociechy  oraz małżonka .  Sposób jednak w jaki to miało nastąpić przez dłuższy czas był cokolwiek niejasny i ograniczał się do podśpiewywania piosnki ze "Skrzypka na dachu"  - "Gdybym był bogaty" (podług wspomnień mego dziecięcia wykonanie moje bywało nader widowiskowe).W końcu najprostszy wydał mi się napad na bank. Kto wie co by było, gdyby nie jedna mała przeszkoda. Otóż w domu moim nie było rajstop, pończoch ani innych tego typu utensyliów (ja do kobiet spodniowych należę, tradycyjny strój kobiecy przywdziewam jedynie upalnym latem, bez rajstop i tym podobnych, dzięki czemu Ślubny bez trudu odróżnia pory roku). W czasie owym byłam bezwzględnie przekonana, że napadu powinno się dokonać z pończochą ewentualnie rajstopą na głowie Przy rajstopach rodziło się wprawdzie pytanie co zrobić z drugą nogawkę,ale wrodzona kreatywność podsuwała mnóstwo pomysłów na zagospodarowanie drugiej nogawicy, np.zwinięcie jej w fikuśny kwiat z boku głowy. Myśl o zakupie akcesoriów została przeze mnie odrzucona, nie będę przecież inwestować w tak niepewny interes. Dajmy na to kupię rajstopę, napadnę a tu okaże się, że forsy w banku nie ma bo lepszy ode mnie bankowy cwaniak zdążył ją wcześniej sprzeniewierzyć. I tak pomysł napadu na bank umarł, zanim się dobrze ukształtował w mojej wyobraźni, pracującej pełną parą nad rozwiązaniem niedoborów finansowych. Wyglądało na to, że drzwi do kariery zawodowego przestępcy bezlitośnie zostały przede mną zatrzaśnięte z powodu braku kobiecych tekstyliów .                                                                        Mówi się trudno, ale problem pozostał. Cóż, jeśli nie ja to może ktoś inny by się poświęcił w imię wyższych celów? I tu energicznie zaczęłam się rozglądać za jakimś Robin Hoodem, Wilhelmem Tellem czy innym Janosikiem. Już widziałam jak dobry zbójnik łupie złych bogaczy  a co złupi to mnie obkupi. W końcu jak to gdzieś usłyszałam, w ten sposób zabierając tak niewielu uszczęśliwiłoby się tak wielu :)    Przez moment to nawet wydawało mi się demokratyczną ideą, bo jak by na to nie patrzeć większość z tej zamiany byłaby zdecydowanie zadowolona. Jednakże i ten pomysł upadł z bardzo prozaicznego powodu - braku kandydatów na stanowisko Głównego Zbójnika - Dobroczyńcy. Patrzcie takie bezrobocie a chętnych na taką fuchę zabrakło i czas pracy nienormowany by był...
      Moje pomysły, życie bezlitośnie utrącało w zarodku a problem rósł wraz z pociechami. I wtedy nagle doznałam objawienia - hazard. Nie mogę łupić to wygram! Wiśta wio, łatwo powiedzieć, trudniej było przejść do czynu. Zaczęłam od słynnych - wygrałaś/eś 100 000 zł musisz tylko zakupić ... i tu następowała długa lista produktów. W ten sposób stałam się dumną posiadaczką pontona i superscyzoryka. Bogactwa jak nie było, tak nie było. Postanowiłam zmienić taktykę i dokonać analizy dostępnego mi hazardu. Wyścigi konne odpadły w przedbiegach z powodu odległości jaka mnie od nich dzieliła. Z tej samej przyczyny wykluczyłam ruletkę, pokera i tym podobne - jednym słowem kasyno. Na dojazd mnie nie było stać a co dopiero na wstęp ( Ślubny zdecydowanie odmówił wzięcia kredytu na wypad do kasyna). Został jednoręki bandyta dostępny bez problemu w pobliskim miasteczku ale jakoś po nieudanej próbie zostania dwurękim bandytą ( a może powinnam napisać - dwuręką bandytką?) nie czułam pociągu do tej dziedziny hazardu.
      I wtedy kiedy już myślałam, że została mi już tylko rozpacz dokonałam epokowego odkrycia. Istnieje hazard dla mnie, bliziutko na wyciągnięcie ręki . Tuż, tuż za przysłowiowym rogiem - LOTTO !!! Finansowo przystępny, totalizatory co krok. Nareszcie mogę się oddać w szpony hazardu! I zaczęło się, co miesiąc czasem częściej, czasem rzadziej udawałam się do punktu LOTTO w celu nabycia przepustki do lepszego świata a czas między zakupem kuponu a losowaniem wypełniałam marzeniami :))) O czym to ja nie marzyłam, ho ho... Ostatnio planowałam zakup pasmanterii całej i na własność. Przed samym losowaniem podniosłam poprzeczkę i pomyślałam a co tam pasmanteria, hurtownię pasmanteryjną sobie kupię!
    I tak widzicie, dzieci nie wiadomo kiedy wyrosły i wyprowadziły się, widmo wrześniowych wydatków przestało mi spędzać sen z oczu a ja nadal co jakiś czas udaję się do miasta by uiścić mój zwyczajowy podatek od marzeń :)))
        Coby nie było, że tylko Wam tu ględzę przedstawiam dzisiaj moje nowe zazdrostki kuchenne. Kordonek Altin Basak MAXI, szydełko 1,5 Wzór górnej firaneczki znalazłam u Doroty w Szydełkomanii, wzór dolnej pochodzi z moich przepastnych zbiorów, niestety nie pamiętam skąd jest.
   Pomyślałam sobie, że jeśli na zasłonce jest motyw imbryczków, filiżanek i tym podobnych to czemu by go nie powtórzyć na firankach. jak wyszło ocenicie same.
    Jestem Wam bardzo wdzięczna za tyle miłych słów w komentarzach, naprawdę cieszę się, że jesteście ze mną! Witam nowych obserwujących jak zwykle tradycyjnie chlebem i solą :))) No i oczywiście "czymś' do przepłukania gardziołka :)))


Na górze czajniczki.

Na dole młynki, imbryki i filiżanki.

Czajniki mają pokrywki wypukłe, zrobione pop cornem.

Ta na dole nadziana na patyczek.

Ta na górze wisi na retro żabkach :)



Tu widać, że czajniki  są dzióbkami zwrócone do środka.

Widok na całość.






26 komentarzy:

  1. U mnie ci z rajstopami ten sam problem , wrześnie nadal nie lubię , dzieci jeszcze w wieku szkolnym ,, W totka nie gram bo nie wieże ,
    Ale za to bardzo milo mi się czytało twoja opowieść , się uśmiałam , choć ostatnio mi nie do śmiechu ,,
    Firaneczki prześliczne , jak i całe okno , pięknie nimi ustrojone ,,
    Dziękuiję za miłe słowa jakie u mnie zostawiasz ,,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama zawsze powtarzała, że po największej nawet burzy w końcu wychodzi tęcza :))) Śmiech pozwala nam przetrwać, więc śmiej się Violu wbrew i na przekór wszystkiemu :))) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. No patrz!
    A Ja myślałam, że to tylko Ja mam takie grzeszne myśli o rozbojach i napadach!!! hahahahaha! Czytając to, uśmiałam się do łez..........Ufffffffffffffff.......Jeszcze mnie trzyma! ;)))) (Ty to ale jesteś...hihi............)
    Moja droga! Ile to Ja mam w głowie marzeń, na wypadek gdybym tak została przypadkiem bogaczką....
    ... od razu zmiany w mieszkaniu! Ba! Co tam mieszkanie! Wybudowałabym sobie villę!
    ... oj tam!!! Po co budować, kupiłabym sobie od razu jakąś wypasioną, żeby nie czekać - w końcu byłoby mnie przecież stać, no nie??? ;)))))
    Marzenia warto mieć kochana, ale Ja tam zbytnio w uśmiech losu nie wierzę.Mając już pokaźny bagaż lat na karku i co za tym idzie doświadczeń życiowych, najpewniejsze jest jednak to, na co zarobi się własnymi łapkami...Dlatego nie gram w żadne Totto-Lotto i temu podobne wynalazki....Hmmmm... Biorę udział na blogach w jakichś tam ciekawszych Candy, ale i tutaj jakoś fortuna losu mnie omija...
    Pozdrawiam cieplutko......... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie łudź się ja też nigdy nic nie wygrałam :) Jednak podatek od marzeń uiszczam co jakiś czas :))) Daję szansę Panu Bogu, żeby mi kiedyś nie powiedział, że trzeba było los kupić :))) Buźka!

      Usuń
  3. Ojjjjjj....... I z tych wywodów nie pochwaliłam firaneczek!
    ...masz zgrabne łapki do takich spraw!
    Orginalnie i ładnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeee. Jak zwykle Twojego posta przeczytałam od A do Z :) Można się pośmiać:)
    Firaneczki są cudne i dobrze, że nie wiem gdzie mieszkasz, bo zrobiłabym "napad" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam Ci adres pod warunkiem, że dasz cynk kiedy będziesz napadać, żebym mogła popatrzeć :))) Pozdrówko!

      Usuń
    2. Nie mam rajstopy na szczęście:)

      Usuń
  5. Rajstopy posiadam w dużej ilości, ale zbyt strachliwa jestem, by na banki napadać. W ogóle w kwestii wzbogacenia się to raczej jestem, jak ten Icek z dowcipu.;) Zazdrostki są pierwsza klasa, szczególnie podobają mi się czajniczki.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słabość do czajniczków ja też posiadam jakby większą :) A co do rajstop, to szkoda, że wtedy się nie znałyśmy, zrobiłybyśmy spółkę :))) Opowiedz dowcip, bo nie kojarzę... Pozdrawiam!

      Usuń
    2. A oto dowcip:
      Icek modli się do Boga:
      - Boże, spraw, żebym wygrał w Totka.
      Mija czas i nic. Icek modli się i modli, i nic. W końcu zniecierpliwiony narzeka:
      - Boże, modlę się już tyle czasu, staram się, wypełniam przykazania, a Ty nic!
      Na to odzywa się głos z nieba:
      - Icek, ty daj mi szansę, ty kup los!

      Usuń
    3. O ludzie! No widzisz, trzeba od czasu kupić los :)))))))))))))

      Usuń
  6. Zosiu, natchnelas mnie, puscila totka!
    Dzis losowanie, dam znac czy zostala milionerka;)
    A poza tym Zosiu, Ty bogata jestes;) W poczucie humoru na pewno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Puscilam;) Aaaaa, firaneczki -miodzio;)

      Usuń
    2. No i sama powiedz, jak się czujesz trzymając kupon w ręku? Te myśli, które przebiegają kurcgalopkiem jedna za drugą, świadomość szansy na całkowita odmianę losu, na spełnienie najskrytszych marzeń... Ten podatek ma coś w sobie :) Tylko jakbyś została milionerką, to nie zapomnij o starych blogowiczkach :))) Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  7. Miałam bardzo pracowity dzień, padam na pysk, ale postanowiłam jeszcze do blogowego świata...i dobrze zrobiłam, bo znowu sie, uśmiałam:)))
    A firaneczka boska jest!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że pomogłam Ci się odprężyć. A jak tam piesio dalej patrzy wymownie ? Pozdrowienia dla Ciebie i kudłatego, proszę go podrapać za uchem ode mnie :)))

      Usuń
  8. Twoje zazdroski są prześliczne....podziwiam Twój talent i cierpliwość :) Ja po pierwszej firance już bym miała dość:) Śliczne są :)
    Dziękuję za odwiedziny i miły komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po pierwszej dopiero się rozkręcam ale szybko zaczynają się braki w kordonku i problem się rozwiązuje sam definitywnie aż do następnego dopływu gotówki :))) Tak ładnie jest u Ciebie, że grzechem by było Cię nie odwiedzić :))) Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Podziwiam zazdroski...zazdroszczę umiejętności...;)
    Ostatnio też mi chodził po głowie napad na bank.... ;) na szczęście skończyło się dobrze.
    Siedzę w domu...;)
    Stąd też pozdrawiam cieplutko....i lecę oglądać Twoje starsze posty...
    i

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że jest to najczęściej rozważany sposób na nagłe wzbogacenie :) Dobrze, że rzadko dochodzi do skutku bo siedziałybyśmy gdzie indziej a nie w domu przed laptopem :))) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Okno udekorowałaś bardzo bogato, cudne są te czajniczki, ja ostatnio marzyłam, żeby mieszkać w pobliżu pasmanterii z prawdziwego zdarzenia, ale Twój pomysł z kupnem jest jeszcze lepszy, pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mieszkanie w pobliżu pasmanterii z prawdziwego zdarzenia w moim wypadku wiązałoby się z pewnym bankructwem :))) Z oknem pewnie znowu przesadziłam ale tak to już ze mną jest jak zacznę to nie umiem przestać:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zazdroski świetne, że też ja nie mogę się zabrać za takie robótki. A byłoby gdzie powiesić. Bardzo mi się podoba motyw czajniczków, do kuchni idealny.
    Widzę,że przeanalizowałaś chyba wszystkie możliwości szybkiego wzbogacania się
    .......Ale żeby napadać na bank( sama kiedyś w jednym z nich pracowałam), to zbyt ryzykowne, to już LOTTO bezpieczniejsze będzie.
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toteż w związku z tym, że nie jestem pewna jakości wiktu więziennego, pozostałam przy uiszczaniu podatku od marzeń :))) Pozdrawiam cieplutko !

      Usuń