Do dzisiejszego posta zainspirowały mnie odwiedziny bloga Doroty von Cologne - Mniej jest więcej. Siedziałam sobie w fotelu wygodnie, zdjęcia z parku rozrywki cyk, cyk przeglądałam. Spokój i rozleniwienie błogie czułam, piękne zdjęcia podziwiałam i nagle ... zobaczyłam! O matko i córko! Cuda! Formy do ciast, ale jakie piękne, wymyślne kształty. No jednym słowem marzenie. Od lat kupuję formy i foremki do ciast. A jak już kupię, to używam, jak użyję, to jest ciasto, jak jest ciasto, to je trzeba zjeść... Jaki jest efekt tej wyliczanki? Coraz większy rozmiar moich ubrań :) Tłumaczę sobie po dobroci, po co ci te foremki, to zgubny nałóg. Kup sobie za to jakiś jogurcik 0% tłuszczu. Ale czy to się człowiek dogada z takim uparciuchem. Tłumaczę sobie, tłumaczę a potem zobaczę jakieś nowe cudo ... i znowu jest ciasto :)))
Ciasta lubię wszelakie. Drożdżowe baby i strucle - pycha. Najbardziej lubię je piec w okresie wielkanocnym. Wielkanoc to też mazurki. Te na kruchym cieście z kajmakami i lukrami i te lżejsze biszkoptowe. Gwiazdka to dla mnie przede wszystkim szarlotka - taka tradycja rodzinna. No i jeszcze makowiec, taki nasz tradycyjny drożdżowy zawijany i ten nowocześniejszy na biszkopcie. Kruche ciasteczka w przeróżnych kształtach i z różnymi dodatkami. Pierniki zagniatane, robione co najmniej miesiąc przed świętami. Sernik krakowski taki swojski i ten wiedeński w czekoladę wystrojony. O, a ciasta ptysiowe, to najbardziej karpatka. Paluszki lizać! Na co dzień mufinki, bo się szybko robią. Od święta torty wszelakie, bo nie dość, że dobre to jeszcze oko cieszą. Każda okazja jest dobra żeby zjeść ciasto :))) Nawet jak człowiek ma doła takiego, że wieża Eiffla by się zmieściła, to najlepsza wtedy jest babka piaskowa. Człowiek zajmie się wypiekiem, myśleć nie ma czasu, aż w końcu zaczyna się rozchodzić niebiański zapach pieczonego ciasta... i kłopoty nagle bledną i oddalają się. Gorąca herbata albo kawa, co kto lubi i człowiek zdaje sobie nagle sprawę, że tak wiele do szczęścia mu nie trzeba :))) Na koniec winna Wam jestem wyjaśnienie, skąd się wziął tytuł. No cóż, po pierwsze takich foremek jak na zdjęciu, nie dorwę, nawet jak by się pojawiły w sklepie, to nie na moją kieszeń. A po drugie latka lecą i tak często i dużo jak kiedyś już słodyczy jeść nie mogę :( ale foremki kupuję :)
A jak już mowa o kawie i herbacie to przedstawię Wam mój tryptyk kuchenny: Kawa, Herbata, Czekolada. Jako jedne z nielicznych doczekały się oprawy. Zdjęcia ciężko mi było zrobić bo lampa błyskowa odbijała się w szybce.
Do zobaczenia wkrótce, pozdrawiam wszystkich, którzy mnie odwiedzają i serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze :)))
Czekolada |
Herbata |
Kawa |
Oto moje najnowsze nabytki, można rzec dziewicze, bo jeszcze w nich nic nie piekłam. |
A te nabyłam na starociach trzy za złotówkę. Słonik z zadarta trąbą do góry ponoć przynosi szczęście. |
Zobaczcie, wszystkie liście z mojej lipy... |
...są już na dole. |
Bonifacy jak zwykle, chce zwrócić na siebie uwagę... |
... i trzeba przyznać, że wie jak to zrobić :) |
Udało się zrobić zdjęcie drugiego kociaka, jak widać skóra zdarta z mamy Pafnucej :) |
Kochana wiem co to znaczy nowa foremka,moje się w szafkach nie mieszczą a ja nadal kupuje. Normalnie jak czekoladocholczka jestem jak tylko zobacze nowy kształt zwłaszcza do ciasteczek to jestem chora.W domu to mówią że całe szczęście iż mieszkamy na wsi bo bym ich zasypała.Piękne hafty. Takie dokładnie do herbatki i ciastka.Ogromna lipa to i moc liści-musicie mieć wesoło wiosną jak kwitnie i pszczoły ja odwiedzają.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLiści faktycznie jest od groma i ciut, ciut :))) ale nauczyłam się z czasem, że grabię je dopiero jak wszystkie spadną. Ja też na wsi mieszkam, więc z przechowywaniem nie mam problemu i wiesz co myślę, że można nas nazwać foremkoholiczkami :) Pozdrawiam!
UsuńŚliczne obrazki wiszą w Twojej kuchni:)
OdpowiedzUsuńJa foremki też kupuję ale nie piekę:) No może raz do roku. Ostatnie moje foremki już blisko rok leżą w szafce i dopiero teraz chodzi mi po głowie żeby je wykorzystać :)
Dzięki, to moje ulubione może dlatego doczekały się oprawy.U mnie też się tak zaczęło, najpierw kupowałam. Dlatego czekaj spokojnie, masz duże szanse, że kupowanie rozwinie Ci się w pieczenie :))) Pozdrawiam!
UsuńObrazki piękne, pewnie też czasochłonne, ale warte takiej pracy :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam się szczerze, że pracochłonne za bardzo nie były. Zdjęcie nie oddaje ich faktury a tam krzyżyki, półkrzyżyki i do tego jedną i dwoma nitkami wyszywane. Nie nudziłam się w trakcie wyszywania :))) Pozdrawiam!
UsuńMam ten sam nałóg! Od lat zbieram foremki do ciasteczek) A biodrami sie nie przejmuj, pal je licho ważne że humorek dopisuje:)
OdpowiedzUsuńW towarzystwie człowiek od razu się lepiej czuje :) biodra pal licho, kręgosłup szwankuje. Całkowicie masz rację, humor najważniejszy! Pozdrawiam!
UsuńZosiu, jak zaczelas opisywac te ciastka wszelkkie to pognalam szukac czegos do zlasuchowania;) Rozmiarowka tez u mnie coraz wieksza, jakby;) Trudno;)
OdpowiedzUsuńGlaski dla kociaczka:)
Znaczy się przekonywująca byłam :) ale niech tam po nas choćby potop :))) Ja w domu najbardziej lubię chodzić w dresie a dres ma gumeczkę i jeszcze sznureczek :) gorzej jak się odziać trza na wyjściowo... Może dlatego nie lubię jeździć na zakupy :))) Pozdrawiam!
Usuń...no patrz! Aż się zdziwiłam, że tu trochę posta i o mnie... ;)
OdpowiedzUsuńPiec kocham! Właśnie mam tak jak i Ty - uwielbiam jak w domu pachnie ciastem, czuję się od razu sielankę, ciepło domowego ogniska i potężne poczucie bezpieczeństwa.... :)
Form do pieczenia mam trochę, ostatnio mój najdroższy kupił mi na bazarze staroci jakąś prastarą maszynkę-foremkę do ciastek.Już niedługo na czas Adwentu ją wypróbuję...
...i co z tego, że boki rosną??? Nie tragizuj kochana! Do następnego sezonu "bikini" jeszcze dobrych parę miesięcy! hehehe! Z odchudzaniem trochę poczekajmy, bo jeszcze przed nami zaj..efajny czas Bożego Narodzenia.... Czas cudów, bo to cud, że w ciągu 2 dni człowiek przytyje z 5 kilogramów! hehe!
Eee tam! Nie bierz sobie do głowy.... Kochanego ciała nigdy nie za dużo... ;))))
Gdyby nie Ty to by pewnie tego posta nie było, tak to już jest, że człowiek ma wpływ na otoczenie a otoczenie na niego :) Uważam tak jak Ty dom, kuchnia, zapach ciasta = bezpieczeństwo i ciepło. Nic tego nie zastąpi a pamięta się do końca życia. Zrób zdjęcia i pokaż tę maszynkę-foremkę do ciastek, bo padnę z ciekawości :) i czekamy razem na czas cudów Bożego Narodzenia :))) Pozdrawiam ciepło!
UsuńNo właśnie, linia kobiecego ciała powinna być gruba i wyraźna, bo mężczyźni są krótkowzroczni.;)
OdpowiedzUsuńWiesz, że dałam radę z filetem?! Dziękuję za wskazówki. Teraz robię wprawki, a pod koniec listopada mam nadzieję pochwalić się efektem końcowym.:)
Przez chwilę myślałam, że Bonifacy jest... foremką.:) Błyszczy się w tym słońcu jak słonik-foremka.:)
Nawet nie wyobrażasz sobie jak się cieszę, że dołączasz do grona szydełkujących. Wprawki to rzecz niezbędna, będzie dobrze bo trzymam wszystkie kciuki, wszystkie dwa :) To fakt Bonifacy na podwórku błyszczy dosłownie i w przenośni :) Pozdrawiam!
UsuńObrazki śliczne, podziwiam za cierpliwość przy ich haftowaniu i,,wysiłek,, oprawienia ich. A co to za czarny poczochraniec o dzikim spojrzeniu?
OdpowiedzUsuńGorąco pozdrawiam Dorota
Wiesz Dorotko z haftowaniem to jak z drutami, im bardziej skomplikowany wzór tym ciekawsza praca przy nim. Widziałam Twoje prace i wiem ile wysiłku musiałaś w nie włożyć. Myślę, że rozumiesz mnie ... :) To właśnie wysiłek włożony w nasze dzieła tak nas cieszy, prawda? A czarnulek - synuś mojej Pafnucej. Ma ich trzy ale tylko jedno ma ochotę na kontakty z ludźmi. Przy łapaniu tego malucha to myślałam, że ostatnie zęby zgubię :) Pozdrawiam Cię gorąco!
UsuńJestem u Ciebie i nie mogłam się oderwać. Dotarłam aż do pierwszego posta. Cudnie u Ciebie i obiecuję, że się tutaj zadomowię. Zmykam, bo czas na sniadanko, ale wrócę.
OdpowiedzUsuńPo staropolsku kłaniam się w pas i witam chlebem i solą :) Czem chata bogata tym rada. Pozdrawiam!
UsuńUrocze hafty pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńDzięki, to jedne z moich ulubionych :) Pozdrawiam
UsuńPięknie prezentujący się tryptyk, i oczywiście milusińskie futrzaki!
OdpowiedzUsuńDzięki, a futrzaki milusińskie oj milusińskie :)))
Usuńakurat co do słodkości ,to nie ma szołu ,
OdpowiedzUsuńmogę nie jeść miesiącami ,ale jak się dopadnę-kilogramami ,czyli jest równowaga i większy rozmiar , hi hi
Hafciki piękności ,ja nie potrafię :(
Pozdrawiam serdecznie
Ja też jak się dopadnę to mogę kilogramami, tylko tych przerw miesięcznych nie mam :) Cieszę się, że Ci się podobają i pozdrawiam serdecznie :)))
Usuń