Planów ci ja miałam co nie miara jak posta tego napisać, ale gdy zasiadłam do klawiatury, w głowie poczułam pustkę rozległą niczym mickiewiczowskie stepy akermańskie. Zadumałam się głęboko i postanowiłam zacząć od początku.
Z wagą od dzieciństwa nie posiadałam żadnych problemów, jeśli już to raczej była za niska niż za wysoka i tak dotrwałam do ponad 2/3 mojego dotychczasowego życia, wspomagając w tym czasie nasz kraj nowymi obywatelami w ilości - sztuk dwa. I kto wie co by było, gdyby nie przejażdżka karetką, pobyt w szpitalu i w końcu diagnoza -astma alergiczna. Chyba pierwszy raz w życiu nie wiedziałam co zrobić i stres z tym związany postanowiłam zajeść. W ciągu półtora miesiąca przytyłam tyle, że przestałam się mieścić w spodnie. Przez lat naście w końcu doszłam prawie do 90 kg i zaczęłam z wyraźną niechęcią spoglądać do lustra. Pewnie dalej bym trwała w tym stanie gdyby nie blog na który zaglądacie. Autocenzura mi się włączyła, gdy zauważyłam jak często narzekam na lustra a właściwie moje w nich odbicie. A i zdrowie dotkliwie zaczęło mi doskwierać. Jako, że służbę zdrowia jaką mamy to widać i czuć ( niestety), czas najwyższy był coś z tym zrobić. Zalęgło się we mnie pytanie - dlaczego nie mogę schudnąć? Odpowiedzi zapisałam na kartce:
- nie chudnę, bo lekarstwa, które zmuszona jestem ćpać bez opamiętania mają skutki uboczne w postaci nadprogramowych kilogramów
- nie chudnę, bo mam wolniejszą przemianę materii
- nie chudnę, bo nie stać mnie na dobre jedzenie a wiadomo, że biedni jedzą najgorsze, więc tyją
- nie chudnę, bo się starzeję a im człowiek starszy tym grubszy
- nie chudnę, bo jem niezdrowe ale smaczne rzeczy, ale przecież trzeba na coś umrzeć
- nie chudnę, bo mi się nudzi, bo jestem zestresowana a rozwiązuję te problemy jedząc
Przeczytałam własne gryzmoły i napisałam drugą listę obok:
- moje leki nie mają wpływu na moją wagę, są jedynie wygodną wymówką
- jak przez większość życia miałam dobrą przemianę materii, to mam taką nadal
- zdrowe jedzenie jest tańsze niż batoniki, ciastka, cukierki czy też fast food
- są ludzie 60, 70, 80 letni nadal szczupli, zaawansowany wiek nie łączy się z nadwagą
- można się zajeść na śmierć, ale lepiej umrzeć z powodu zgrzybiałej starości
- jedzenie jest paliwem a nie rozrywką czy odstresowaczem
NIE ŻYJEMY PO TO ABY JEŚĆ LECZ JEMY PO TO ABY ŻYĆ
Przyczyna krągłości jest zawsze jedna - JEMY ZA DUŻO!!!
Po pierwsze odstawiłam całkowicie batoniki, cukierki i tym podobne. Na czarną listę trafiły wszystkie bez wyjątku napoje słodzone i gazowane. Wszystko co ma napis light trzymajmy od siebie z daleka. Brak cukru jest rekompensowany większą zawartością tłuszczu i skrobi, a słodziki wszelakie powodują zwiększony apetyt na cukier czyli słodycze. Poza tym jemy i pijemy tego light zawsze więcej, usprawiedliwiając to napisem light ;) Po pierwszym szoku, kiedy przechodząc koło półek ze słodkościami łykałam łzy rozpaczy (naprawdę!), postanowiłam zmienić nawyki żywieniowe.
Jedzenie odtąd miało być tanie, zdrowe i łatwe (czytaj - szybkie) w przyrządzaniu.
Oto moje śniadanie
Pół chleba o wadze 200 g starcza dla mnie i mojego Ślubnego na cały dzień :)
Na chlebku jest prawdziwe masło, tylko cienko posmarowane.
Tak wygląda mój zestaw śniadaniowy, pomidor można zastąpić ogórkiem, papryką itp.
Wędlina jest dowolna, co kto lubi, ale warunek jest jeden musi być cieniutko pokrojona.
Do śniadania piję herbatę, kawę zbożową, czasem z mlekiem. Oczywiście bez cukru :)
Jem powoli, żując z namaszczeniem bez popijania. Popijając każdy kęs skracamy posiłek a czas trwania posiłku jest bardzo ważny (najlepiej 15-20 minut). Kiedy żujemy na sucho trwa to dłużej. Herbatkę czy kawę wypijam na koniec. Zwierzolubnych zachęcam na spojrzenie na czworołapnych milusińskich - najpierw jedzą, potem piją ;)
Dobrze jest mieć w domu wagę a najlepiej dwie ;)) Jedną należy umieścić w łazience i od razu o niej zapomnieć. Będziemy z niej korzystać od czasu do czasu. Zawsze o tej samej porze, najwygodniej to robić rano po przebudzeniu. Unikniemy w ten sposób stresu w stylu -"orany przytyłam po obiedzie". Obiad, który został przed chwilą spożyty też waży, w energię zostanie dopiero przetworzony :)
Drugą wagę trzymamy w kuchni i z niej na początku korzystamy bez przerwy, wciąż i ciągle aby wyrobić sobie"oko" ile co waży.
Ja przez pierwszy miesiąc jadłam 1000 kalorii, potem w przeciągu trzech miesięcy doszłam do przeciętnie 1500-1900 kalorii. Nie przekraczam górnej granicy, jednak staram się nie popaść w obsesję i jednego dnia to jest 1400 a drugiego 1800 :)
Tu jest link do strony z tabelami kalorii wszystkich produktów
http://kalorycznosc.eu.interiowo.pl/
I to by było na tyle na dziś. Następny odcinek będzie o drugim śniadaniu. Mile widziane wszelkie pytania dotyczące powyższego tematu :))
We w związku z tym, że zbliżają się Walentynki przedstawiam hafcik jak najbardziej na temat ;)
Kanwa 14 ct muliny jak zwykle widzimisię - moje oczywiście ;)
Poniższy deser jest oczywiście z a m i a s t ! ;-D