piątek, 22 stycznia 2021

Kolejna opowieść czyli baju baju będziem w raju...

 Zosieńka stawiając tacę na stoliczku, usłyszała za plecami dyskretne szuranie krzeseł i ciche szepty czytelników.

- Znowu będzie bajki opowiadać...

Zosieńka usiadła wygodnie. Przechyliła imbryk, z dzióbka popłynęła bursztynowa struga. Nad filiżanką zaczęła się unosić para, niosąc ze sobą czarowny aromat... Zosieńka zrobiła głęboki wdech, wciągając do płuc ulubiony zapach. Zerknęła znad okularów, zsuniętych na czubek nosa na czytelników. Odchrząknęła i spytała się:

- Znacie to?

- Znamy, znamy ! - odpowiedział chór głosów.

- To posłuchajcie - ciągnęła niezrażona protestami Zosieńka.

Za siedmioma morzami, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami w wielkim lesie żył drwal. Wiekowy był to już człowiek. Przed laty kiedy był jeszcze młody i żonaty, w jego chacie słychać było tupot małych nóżek. Dom rozbrzmiewał śmiechem, słychać było radosne przekomarzanie się... 

Drzewa wiosną zieleniły się a jesienią gubiły liście.... Czas  płynął...

Lata mijały, dzieci dorosły i poszły w świat. W domku zrobiło się cicho, ale drwal z żoną nie narzekali, wiedząc że dzieci chowa się dla świata. 

Woda w górskim potoku wartko płynęła, ślizgając się na kamieniach... Czas płynął...

Czas płynął coraz szybciej. Drwal z niepokojem spoglądał na coraz bardziej zgarbioną sylwetkę żony. W końcu przyszedł dzień,  kiedy usiadł do posiłku sam. 

Nie mógł znieść ciszy jaka zapanowała w domu. Co dzień szedł do lasu i ścinał drzewa. Pewnego dnia pod drzewem znalazł małego zziębniętego szczeniaka.

Drzewa latem grzały się w promieniach słońca a zimą uginały się pod ciężarem śniegu... Czas płynął....

Drwal i pies. Pies i drwal. Razem jedli, razem spali.... Razem szli do lasu, gdzie drwal ścinał drzewa. Pewnego wieczoru wracając do domu po skończonej pracy, drwal poślizgnął się na wąskiej ścieżce i zawisł nad przepaścią. Pies złapał drwala za rękaw i z całych sił zaczął ciągnąć. Drwalowi przez moment zaświtała nadzieja, że pies go wyciągnie. Znalazł oparcie dla stopy i powoli zaczął się podciągać. Nadzieja drwala na ratunek z każdą chwilą rosła, kiedy nagle znowu gwałtownie się obsunął... Drwal zrozumiał, że to koniec i zaczął krzyczeć na psa. Nie chciał by pies zginął razem z nim. Krzyczał - " Do domu! Do domu!". Pies trzymał mocno...

Drwal szedł razem z psem przed siebie. Przed nimi pojawiły się drzwi. Były okolone pięknym złoconym ornamentem. Wisiała na nich tabliczka z napisem "Raj. Psom wstęp wzbroniony". Drwal spojrzał pod nogi i popatrzył w oczy psa. Odwrócił się, gwizdnął na psa i poszli dalej. Nagle z mgły wyłoniły się małe drewniane drzwiczki. Obok stała drewniana ławeczka, na której siedział starzec.

-  Kim jesteś? - spytał drwal.

- Świętym Piotrem - padła odpowiedź.

- Co jest za tymi drzwiczkami?- nie przestawał pytać drwal.

- Raj - padła odpowiedź.

- A z psem mogę wejść? - dopytywał się drwal.

- Tak, oczywiście!

- W takim razie co było za tamtymi drzwiami? - dociekał zdziwiony drwal.

-  Piekło. Do raju dochodzą tylko Ci, którzy nie porzucają przyjaciół - odparł Święty Piotr.

 

Zosieńka odstawiła pustą filiżankę. Poprawiła się na fotelu i pogładziła łepetynę Psinki, która zwinięta w kłębek spała na jej kolanach.

- Morałów tej bajki jest kilka - ciągnęła Zosieńka dalej.

- Jakie, jakie? - dał się słyszeć chór głosów.

 Zosieńka już otwierała usta by odpowiedzieć, ale  zmieniła zdanie.

- Może Wy mi powiecie, jakie morały wypływają z tej bajeczki? - zadała pytanie swoim czytelnikom... Oparła się wygodnie i czekała na odpowiedź...

Ilustracją dzisiejszej opowiastki jest kolejny haft krzyżykowy wg Beatrix Potter. Łatwo można sobie wyobrazić, że zmęczony drwal siedzi, czekając na smakołyki przygotowane przez swoją żonę :)



















niedziela, 17 stycznia 2021

Five o'clok czyli bajka przy herbatce ;)

 Opowiem Wam bajeczkę, jak kot palił fajeczkę... A nie, przepraszam to nie ta bajka ;) zaczynamy jeszcze raz...

Znacie to? - spytała sięgając po filiżankę herbaty.

Znamy, znamy! - odpowiedział jej chór głosów.

To posłuchajcie... - ciągnęła niezrażona protestami.

Dawno temu za górami, za lasami było małe królestwo. Król był jaki był, ani dobry ani zły. Zawsze miał to co chciał... Jak to król. Przy zamku były stajnie i mnóstwo koni najcudniejszej krasy. Były małe i duże, kare i siwki, ciężkie perszerony i szybkie araby... Król był bardzo dumny ze swoich różnorodnych rumaków. Końmi opiekował się koniuszy. Człowiek pracowity i skromny. Życie w królestwie toczyło się spokojnie i monotonnie. Królowi dni upływały na zbytkach i rozrywkach. Koniuszy pracował od świtu do zmierzchu w pocie czoła. 

I tak by to pewnie trwało latami, gdyby król nie dostał w prezencie księgi z baśniami. Jedna z nich opowiadała o koniu, który latał. Król przeczytawszy ją, długo się nie zastanawiał. Wezwał koniuszego i nakazał mu jednego z koni nauczyć latać. W razie niepowodzenia koniuszy miał stracić głowę. Koniuszy zdębiał i ubłagał króla by dał mu na to rok czasu, po czym powrócił do swej pracy. I dni znowu upływały mu na znojnej pracy... Wieść o zachciance króla obiegła królestwo lotem ptaka. Wszyscy żałowali koniuszego i nie mogli pojąć, dlaczego jest taki spokojny.

Zapytany koniuszy odpowiedział:

- Rok to szmat czasu. W ciągu roku mogę umrzeć ja albo może umrzeć król... A może koń nauczy się latać... 

Jaki z tego morał? Nie martwmy się na zapas, życie może zaskoczyć nas albo "króla" a może zdarzyć się cud...

Zosieńka odstawiła pustą filiżankę i sięgnęła po niedawno skończony haft, którego tematem przewodnim jest five o'clok. :))











czwartek, 14 stycznia 2021

Świąteczny patchwork czyli bajka dla dorosłych

 Znacie to? 

Znamy, znamy!!!

To posłuchajcie... ;))

Za siedmioma czerwonymi górami,

za siedmioma czerwonymi rzekami, 

 za siedmioma czerwonymi lasami, 

 na czerwonej polanie

 stał czerwony domek,

 na czerwonej ławeczce

 siedział z i e l o n y krasnoludek

 I mówił - o k %#@a ! Ja to chyba jestem z innej bajki!

Wiecie co? Coraz częściej czuję się jak ten krasnoludek.... jakbym była z innej bajki ;) Jeszcze dawno- niedawno, w każdym razie czas już jakiś temu, żaliłam się że nie nadążam. Świat biegnie jak szalony, jak by chciał przegonić samego siebie!

...a ja zagubiona w tym ferworze stoję ... 

obserwuję.... 

i próbuję ....

... próbuję nadążyć za tą szaloną karuzelą! 

I oto wspięłam się na wyższy poziom... 

...już nie próbuję nadążyć.

Zalęgło się we mnie nieodparte wrażenie, że jestem z innej bajki ;) 

Jak ten krasnoludek... ;) 

Tkwię w oku cyklonu i przyglądam się z zaciekawieniem migającym dniom, godzinom, miesiącom...

... już nie uczestnik tylko obserwator.

Jak to wszystko się skończy?

Happy end...?

Czy wręcz przeciwnie...?

Nie wiem... i pierwszy raz w życiu cieszę się, że nie mogę zajrzeć w przyszłość...

Mały patchwork uszyty rok temu.

Tkanina bawełniana

Wypełnienie - Pellon 100% poliester

Lamówka- spodnia tkanina wywinięta na wierzch

Szycie - ręczne czyli tańcowała igła z nitką

Pikowanie - centymetr od szwów

Technika - trójkąty cięte z tkaniny zszytej z pasków (kalejdoskop)
















poniedziałek, 11 stycznia 2021

Bestia lodowa czyli kontrasty życiowe

 Za oknem słoneczko, ale ponoć już za rogiem czyha na nas lodowa bestia ;) Temperatura -18°C ma rzucić nas na kolana... Może bym się wystraszyła, gdybym nie pamiętała jak to jeszcze niedawno bywało...

Styczeń lat temu kilkanaście a może już około dwudziestu...

Wyszykowałam dzieci do szkoły. Dopilnowałam by założyły czapki, szaliki i rękawiczki. Pomogłam założyć plecaki wypchane na maxa i poleciłam by raźno podreptały na przystanek, skąd autobus szkolny je odbierze.  Po ogarnięciu kuchni po śniadaniu, zerknęłam na termometr, który uparcie od rana wskazywał -22

Półtorej godziny później dzieci były z powrotem w domu. Autobus szkolny nie dojechał. Czekając na autobus bawiły się z resztą czeredy  przy -22° C ;)) Czy te mrozy postrzegaliśmy jako Bestię? Nie! To była zima! Mroźna, śnieżna, uciążliwa bo palić trzeba było na okrągło i odśnieżać podwórko co chwila, ale to była zwykła zima a nie żadna bestia ;)

Dziś ilustracją posta jest haft krzyżykowy , który kontrastuje z treścią dzisiejszą. Oto myszowate Beatrix Potter degustujące ziarno z pól.






niedziela, 10 stycznia 2021

Podróż czyli wielki powrót Beatrix Potter

Hafcik wyszyty jeszcze grubo przed świętami. Na pierwszy rzut oka motyw przewodni to podróż, ale zegar widoczny na hafcie nastraja mnie filozoficznie... przecież nasze życie jest podróżą w czasie. Fakt, że tylko w jedną stronę odbywamy tę podróż, nie zmienia sytuacji, że dni,tygodnie, miesiące, lata migają nam w życiu niczym krajobraz za oknem mknącego pociągu. 

Zamieszkałam pod różą

Między jedną podróżą

A drugą podróżą...






 

sobota, 9 stycznia 2021

Zeszłoroczne uszytki czyli jeszcze raz zawieszki

 Do zasłon, których zdjęć nie miałam gdzie zrobić, powstał komplet choinkowych zawieszek. Do kompletu zostały jeszcze uszyte dwie poszewki na jaśki oraz cztery serwetki-podkładki na stół. Jednakże błysku mojego intelektu starczyło jedynie na obfocenie zawieszek. Pozostałych moich dzieł zapomniałam obfotografować.

Tkanina to surówka bawełniana.












środa, 6 stycznia 2021

Patchworkowe zmagania czyli koniec pikowania :)

 Dziś ciąg dalszy historii, która zaczęła się w listopadzie. 13 listopada pokazałam Wam wycinanki patchworkowe, 18 listopada były już zszyte :) Wczoraj skończyłam je pikować. Jednak nie myślcie, że cały ten czas je pikowałam. W międzyczasie uszyłam zasłony, komplet zawieszek, dwie poszewki na poduszki, cztery podkładki-serwetki (wszystko ręcznie igłą z nitką) oraz wyhaftowałam dwa hafty Beatrix Potter i trzy mniejsze świąteczne ;)) Oczywiście piekłam w tym czasie cały czas chleb (nie kupujemy wcale pieczywa) , od czasu do czasu coś słodkiego, do tego dom i kuchnię na bieżąco ogarniałam a wykonaniu tego wszystkiego towarzyszyła mi cały czas myśl, że doba jest stanowczo za krótka! ;))  Pomyśleć, że całe życie kiedy na pytanie -"zawód?" - odpowiadałam,  że gospodyni domowa, słyszałam ripostę -" a znaczy się, że pani nie pracuje!". Taaak! Nie pracuję! Cały dzień siedzę na kanapie i pachnę! ;))

Tak też poniżej przedstawiam efekty tego "siedzenia i pachnięcia czyli roztaczania wokół siebie czarownego aromatu" ;))