czwartek, 30 lipca 2020

Mijające lato czyli patchworkowe serwetki pełne wiosennego kwiecia

Zosienka ze zdumieniem spoglądała na gęstniejący mrok za oknem. Jeszcze parę dni temu o tej porze wróble harcowały w najlepsze, a teraz co najwyżej mogła popatrzeć na nietoperze. "Toperze" uwijały się jak mogły, próbując uporać się z "klęską urodzaju" w postaci komarzej plagi. Zosienka westchnęła i pomyślała o kalendarzu, koniec lipca, żniwa w toku... a kiedy pola opustoszeja, jesień przyjdzie szybciej niż by się mogło wydawać...
Kiedy dawno temu Zosienka była ledwie podrostkiem, często słyszała z ust starszych ludzi, że życie mija w mgnieniu oka, jak z bicza trzasł... i dziwne to się jej wtedy zdawało, bo jakże to tak? Jak kilkadziesiąt lat może tak szybko upłynąć? Przecie to tylachny szmat czasu...? A jednak! Zosienka zaczęła na zmianę klaskać 👏 i wymachiwać rękoma wokół głowy, jednak komary nie zniechęcone Zosienkowymi wygibasami, nie dawały jej spokoju. Zosienka zawołała Psinkę. Pies, któremu komary też doskwierały z chęcią potruchtal w stronę domu a Zosienka podreptała za nim.
W domu Zosienka, typowy "nocny Marek", zamiast położyć się spać 😴, snuła się po pokojach bez celu. Sprzątać nie miała siły ani tym bardziej ochoty. Jej myśli zaprzątał problem zbyt szybko upływającego czasu ⏳. Jednak realista, który gdzieś głęboko w niej mimo wszystko siedział, podpowiadał cichutko, że to jeden z tych problemów, których rozwiązać się nie da. Zosienka westchnęła raz i drugi i postanowiła zastąpić rozważania czynem. Chwyciła w jedną dłoń linijkę, w drugą nóż i zapamiętale zaczęła wycinać skrawki tkanin. Tkanina była iście wiosenna, co idealnie współgrało z Zosienkowym nastrojem, choć odbiegało od kalendarza.

Serwetki powstały dwie, tak się jakoś Zosienka rozpędziła przy wycinaniu 😉
Tkanina - płótno bawełniane
Wypełnienie - Pellon poliester
Lamówka - spodnia tkanina wywinięta na wierzch
Heksagon i półheksagony.
Pikowanie - ręczne, środek gwiazda 🌟, potem trójkąty a na obrzeżu łuki.
Wykonanie pełne hand made czyli ręcznie igła z nitką.












niedziela, 26 lipca 2020

Patchwork czyli dresden plate quilt images ;)

  • Niech Was tytuł nie zmyli, Zosienka "językami" nagle mówić nie zaczęła... Po prostu pewnego razu wrzuciła w wyszukiwarkę taką frazę i oszołomiona dłuższy czas oglądała cudeńka... A jak się już tak naoglądała, to zapragnęła takowe cudeńko własnymi ręcyma stworzyć. 
  • Tkanina - płótno bawełniane 
  • Wypełnienie - Pellon poliester 
  • Czas realizacji - godziny, które zmieniły się w dni, bowiem wszystko zostało wykonane ręcznie przy pomocy igły z nitką. No wiecie jak to w wierszyku było - tańcowała igła z nitką 😁 tak też w tym przypadku "wytańcowane" zostało takie "cóś" 👇












wtorek, 14 lipca 2020

Czas czyli wszystko płynie...

  Świat unurzany w czasie płynął wokół Zosienki niczym woda wokół kamienia w rzece. Wszystko zmieniało się niczym w kalejdoskopie, tylko Zosienka była niczym ten kamień... ciągle w tym samym miejscu, wciąż taka sama jeno co dzień odrobinę starsza. Te codzienne odrobinki po tygodniach i miesiącach sprawiały Zosieńce niespodzianki. Niestety rzadko kiedy radosne. Owe suprajsy objawiały się ciągle i wciąż nowymi dolegliwościami i przypadłościami, które życia jej nie ułatwiały. Lekko nie było, ale kto powiedział, że ma być lekko? Toteż Zosienka uparcie nadal szydełkowala, haftowała a nawet zaczęła szyć patchworki, od "A do Zet" ręcznie. Zdarzyło się jej nawet w czasie przedwielkanocnym uczynić króliczki. Zszywanie szmatek wielce jej do gustu przypadło i radość ogromną sprawiało. Tak też kolejny raz w życiu przekonała się, że kiedy jedne drzwi się zamykają, wtedy inne się otwierają a cała trudność polega na tym by tego nie przegapić.
Kropla drąży skałę a co dopiero może zrobić cała rzeka z kamieniem? Tak jak woda gładzi najtwardszy kamień, tak czas wygładził rogatą duszę Zosienki. Przestały ją cieszyć zmiany, nie tęskniła za niespodziankami, radość sprawiały jej zwykłe spokojne, co by nie rzec nudne dni. Potrafiła na spacerze z psem zapatrzyć się na ugory, których kres wyznaczała majacząca się w oddali linia lasu...potrafiła stać tak zapatrzona w bezmiar czasu dopóty, dopóki chmara komarów, zwabiona ciepłem jej ciała, nie przypominała jej o "tu i teraz". Wtedy strzepywala z siebie zamyślenie i spiesznie wraz z nieodłącznym nowym psim przyjacielem podążała do domu.
  W domu z zaangażowaniem i miłością piekła chleb i bułki, czasem ciasto 🍰. Z o wiele mniejszym zaangażowaniem a tak po prawdzie z obowiązku gotowała posiłki. Śniadanie na szczęście co dzień rano dostarczał jej Ślubny i tak naprawdę tylko dlatego je jadała, bowiem po przebudzeniu nie odczuwała nijakiego głodu. Sprzątania unikała jak ognia, robiąc tylko to co "mus" i tylko wtedy kiedy się już tego uniknąć nie dawało. Cały wolny czas poświęcała swoim ukochanym robotkom. I tak upływał jej czas... czas, który płynął jak woda 💧... kap, kap... płynęły minuty, godziny i dni... kap, kap... stapialy się w tygodnie i miesiące... kap, kap... mijało życie. I choć Zosienkowe życie wydać się mogło innym żmudne i nudne, to Zosienka kochała je całym sercem i pragnęła by mogło trwać w nieskończoność, znajdując radość w zwykłych codziennych czynnościach. Psinka, która zajęła miejsce Psicy, z miłością w oczach dreptała za Zosienka całymi dniami. Towarzyszyła jej przy wszystkich obowiązkach i przyjemnościach dnia codziennego i odświętnego, choć ostatnimi czasy jedne i drugie zlewały się w całość. Psinka miała w sobie krew pinczera miniaturowego i Jack Russell Terriera i wydawać by się mogło, że nie jest odpowiednią towarzyszką dla niezbyt ruchliwej Zosienki, jednak od pierwszego spotkania połączyła je tajemnicza więź, która sprawiała, że Zosienka dwa razy dziennie zabierała Psinke na daleki patrol a Psinka mimo swej wrodzonej żywiołowości w pozostałym czasie - między spacerami - zachowywała spokój i kulturę na najwyższym poziomie, zadowalając się przebywaniem w bezpośredniej bliskości swej Pańci. A czas ⏳ wciąż płynął... kap, kap,kap...