Nie było mnie, bo wstyd się przyznać lenistwo mnie opanowało. Nie żeby takie ogólne lenistwo. Niemoc była ukierunkowana w kierunku zawieszek. Wyprodukowałam mnóstwo, naprawdę m n ó s t w o gwiazdkowych hafcików! W trakcie ich tworzenia miałam ogrom pomysłów jak je wykończyć a potem... potem szukałam pretekstu przed samą sobą, żeby tego nie robić. W ramach "pretekstu" wyszyłam dwa jesienne hafty a trzeci kończę. ;) Najwyraźniej w dziedzinie hobby ujawnia się moja kapryśna natura - chciałabym i nie chce mi się ;) W jednej chwili chcę a w drugiej już nie... Czlowiek ma juz swoje lata, winien być stateczny i rozsądny a tu rogata dusza w ramkach się nie mieści. Miast dostojnym krokiem przemierzać jesienne aleje, wędruję pod drzewami szurając butami głośno w liściach. Ku radości Psinki idąc przez wieś kopię kamyki, które ona radośnie łapie. Kieszenie podobnie jak kilkadziesiąt lat temu, mam pełne kasztanów, szyszek i "ładnych" patyków, które na pewno kiedyś, do czegoś mi się przydadzą. Czasem zapominam, że mam tyle lat ile mam... znowu jestem małą dziewczynką z warkoczykami, która z radością zbiera kasztany, zapominając o całym świecie. Stety niestety, takie chwile długo nie trwają, bo jak się człowiek w moim wieku schyli, to bardzo często ma problem z ponownym przyjęciem pozycji wyprostowanej. W takich chwilach często zastanawiam się czy pozycja wyprostowana aby na pewno jest sukcesem ewolucyjnym ;) i czy mięczaki nie mają lepiej ode mnie ?
Oto pierwszy z jesiennych haftów :)