Gdzieś tam kiedyś, w zamierzchłej przeszłości zaczynałam moją przygodę z haftem z dużymi aspiracjami i małymi możliwościami. Schematy były wypasione a nici w moim posiadaniu marniutkie. Dobierając mozolnie kolory, by choć trochę zbliżyć się do ideału, marzyłam by chociaż raz kupić muliny wg klucza i po prostu haftować. Wiecie jak to jest w bibli napisane - proście a otrzymacie. Widocznie moja prośba była na tyle upierdliwa, że w końcu przebiła się gdzieś tam na górze i zbiegiem wielu sprzyjających okoliczności, miałam przed sobą komplet mulin zgodny co do joty z kluczem- rozpiską do haftu. Zaczynałam haft z błogim uśmiechem, który niestety szybko spełzł z mej twarzy. Okazało się, że fantazja moja przez lata całe puszczana samopas, nijak nie ma zamiaru wędzidła założyć i w zaprzęgu grzecznie chodzić. Oryginalna paleta kolorów wcale mi się nie podobała! Skończyłam haft dobierając kolory po swojemu. Zrozumiałam, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci ;) By móc dalej swobodnie szaleć przy haftach, zaczęłam kupować muliny jak leci. Po jakimś półtora roku skompletowałam pełną paletę Ariadny co szalenie ułatwiło machlaczenie kolorami. To jednak było za mało i zaczęłam kompletować mulinę Madeira i DMC. Tu niestety ceny okazały się zaporowe i pełnych palet kolorów do dziś nie uzbierałam. Cały czas jednak szukałam możliwości jak by tu zdobyć dodatkowe kolorki ;) I w końcu zdecydowałam się na zakup mulin na Aliexpress. Obawy miałam ogromne, ale muliny dotarły do mnie szybko i bez przygód. Nici okazały się mięciutkie i z bardzo ładnym połyskiem. Ledwo doczekałam wieczora, by wybebeszyć opakowania i niczym Sknerus MacKwacz, pławić się w zawrotnej ilości moteczków mulin. Teraz dopiero będę mogła poszaleć przy haftowaniu!
Tak przy okazji przekonałam się, że spełnienie marzeń nie zawsze nas uszczęśliwia... zastanawiam się czy bolejąc w skrytości ducha nad niespełnionymi marzeniami, nie lekceważymy tego co mamy? Zarzynamy się by spełnić marzenie a szczęście jest tuż obok na wyciągnięcie ręki...
Jak widać na zdjęciach muliny były ślicznie ułożone, ale po moich harcach już tak ładnie nie jest :))
Piękna gama kolorów! Ciekawa jestem kolejnych efektów. A to, że zmieniasz kolory po swojemu to bardzo dobrze, artyści powinni mieć swoje koncepcje.
OdpowiedzUsuńJa też miałam początkowo opory przed zakupami w Ali, ale okazało się, że jest ok. Pozdrawiam :)
Do artysty mi daleko, jestem przedstawicielką amatorsko-domowego rzemiosła ;)
UsuńAliexpress pozytywnie mnie zaskoczył, ale jego obsługa mnie przerasta. Ja wybieram a zakupy w mym imieniu robi moje Dziecię :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja z kolei zawsze sztywno trzymałam się klucza kolorów. Jeśli przegapiłam jakiś nr robiąc zakupy to domawiałam go. Dopiero od niedawna podchodzę do tego bardziej na luzie i zdarza mi się przy mniejszych pracach samodzielnie dobierać kolory z tego, co już mam.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tymi chińskimi mulinami, bo motki wyglądają naprawdę super. Porównywałaś może dany nr oryginał z chińskim odpowiednikiem?
Jeszcze nie zdążyłam zrobić porównania, ale jutro postaram się zrobić parę zdjęć i zamieścić w poście :)
UsuńSuper zbierka bavlniek, tiež mením farby podľa seba :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że jest nas tu więcej niepokornych ;)
UsuńMiałam podobnie jak Ty:)jak w końcu uzbierałam ariadnę to ariadna zmieniła numery i tak mnie to wkurzyło,że przeszłam na dmc:)
OdpowiedzUsuńMnie zmiana numerów ucieszyła, bo oznaczała powiększenie palety. Niedawno znów doszło ok. 50 kolorów :)
UsuńChętnie przeszłabym na dmc, ale te finanse... no chciałaby dusza do raju ale grzechy nie puszczają ;))
Wow, ale towaru.To sztuka samemu dobierać kolory.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTrochę tego jest :))
UsuńTo do pewnego stopnia kwestia wprawy.
Pozdrawiam serdecznie!
Dawno temu jako dziecko wyszywalam pościele. Zostało w domu sporo mulin po babci, kalki itd., no wszystko co było potrzebne. I za dzieciaka mama mnie nauczyła ale od lat tego nie robiłam
OdpowiedzUsuńJa też zaczęłam w dzieciństwie, potem była długa przerwa i wróciłam do starego hobby. Skutkiem ubocznym robótek ręcznych jest ich działanie uspokajające, wyciszające... jednym słowem terapeutyczne. Czytałam opracowanie naukowe, potwierdzające, że wykres fal mózgowych osoby medytującej i robiącej na szydełku, jest taki sam. :)
UsuńCała gama kolorów i dużo tego, więc będziesz mogła poszaleć. Samo dążenie do celu daje dużo radośći. Pewnie pamiętasz, jak Skaldowie śpiewali "nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go". Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację! Szczęście jest między ustami a brzegiem pucharu ;)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Pomyślałam, że to pierwsze zdjęcie przedstawia poszewki. :))
OdpowiedzUsuńCzasami przyjemniej jest gonić króliczka, niż go złapać. Oj, teraz dopiero zauważyłam podobny komentarz u góry.
Pozdrawiam Cię wiosennie.
Najpierw się zdziwiłam, gdzie te poszewki? Spojrzawszy jednak na zdjęcie odkryłam ze zdumieniem, że faktycznie tak to wygląda! ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja też lubię dodawać coś od siebie do gotowych wzorów. Mulinki są przepiękne:)
OdpowiedzUsuńCzasami człowiek musi, bo inaczej się udusi ;)))
UsuńWiesz Zosiu mnie też udało się zebrać całą palete Ariadny, no poza teraz kilkoma nowymi kolorami. Też zaczęłam gromadzić DMC ale fakt u mnie w pasmanterii jej nie ma a w internecie ma zaporową nawet jak dla mnie cenę. Podziwiam Cię bardzo bo ja się nie zdecydowałam na zakup na Aliexpress. Zresztą nigdy nie wyszywałam dużych obrazów i raczej nie zamierzam, więc jak dla mnie to zakup zbędny. Za to wyszyłam sobie wzornik Ariadny i powiem Ci że już nie raz ratował mi tyłek :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Najnowsze kolorki Ariadny dostałam w prezencie od Ślubnego, wie co Zosieńka lubi najbardziej ;)
UsuńU mnie w pasmanterii dmc jest ale dużo droższa niż w sklepach internetowych. Jest dla mnie po prostu za droga, kupuję bardzo rzadko pojedyncze kolory. Do zakupu skłoniła mnie cena, około 23 groszy za pasmo!
Pozdrawiam serdecznie!
Ilość faktycznie zawrotna, aż dziw, że w tej cenie było jej aż tyle!
OdpowiedzUsuń