Podlewam je na podstawek, nigdy na ziemię od góry. W zależności od temperatury otoczenia co 5-10 dni, im cieplej tym częściej. Przy każdym podlewaniu do wody dodaję Florovit , połowę zalecanej dawki.
Fiołek o pełnych kwiatach jest prześliczny. Ja hodowałam fiołki, tak jak Ty z listków, najlepiej rosły w kuchni, może to kwestia pary i ciepła przy gotowaniu, albo lekko zacienionego okna. W każdym razie, jak je przeniosłam gdzie indziej, to padły. Zachęciłaś mnie do wyszukania nowych sadzonek. Pozdrawiam serdecznie.
Myślę, że to była raczej kwestia zacienionego okna. Miewałam przerwy od fiołków,ale zawsze do nich wracam:)) Sadzonki z listków są odporniejsze bo od razu zaadaptowane do warunków otoczenia. Te kupione trafiają do nas ze szklarni, mają za sobą podróż i pobyt w sklepie...Pewnie niezbyt im się to podoba;)) Zachęcam Cię do poszukiwań fiołków, mają coś w sobie :) Pozdrawiam serdecznie!
Też kiedyś miałam kolekcję fiołkow, potem były gloksenie a teraz są 3 storczyki, 2 "ciernie Chrystusa ",nie znam właściwej nazwy, 1 drzewko szczęścia i inny nieznany kwiatek.Za chwilę wstawię pelargonie na parapet.
Zaciekawilas mnie "cierniem Chrystusa" i nieznanym kwiatkiem??? Pokaż na blogu! Moje pelargonie od lat rozmnażane w tym roku padły nieodwołalnie, jakiś grzyb je zaatakował. Środki chemiczne są tak drogie, że na wiosnę zakupię jakieś nowe. Grubosza i storczyka też mam. Gloksyni nigdy nie miałam. Pozdrawiam serdecznie!
Jesienią, w pochmurne dni, na pewno takie kwiatuszki umilają szarugę za oknem. Jak oglądam Twoje prace w poniższych postach to bardzo zatęskniłam za haftowaniem....
Też lubię fiołki afrykańskie - u mnie kompozycja na oknie jest najczęściej w trzech kolorach. A różowy właśnie zakwitł.:) U ciebie moim faworytem jest ten drugi ze względu na kolor.:)
Ten z drugiego zdjęcia był z listka fioletowego fiołka. Jak widać postanowił zmienić kolor. Przyroda wciąż i ciągle zachwyca i zaskakuje! A może pokażesz swoje "zielone" na blogu. Jestem pierwsza do podziwiania! Pozdrawiam serdecznie!
Piękna kolekcja! Dawniej miałam też sporo fiołków w różnych odmianach, ale nie przeżyły remontu i różnych eksperymentów ogrodniczych mojego męża. Przypomniałaś mi o tej uroczej roślince, muszę postarać się o nowe :).
Śliczne te fiołki. Rzeczywiscie pełny zasługuje na miano faworyta. Miałam kiedyś, ale chyba zbyt dużo wody im lałam i zgniły.
OdpowiedzUsuńPodlewam je na podstawek, nigdy na ziemię od góry. W zależności od temperatury otoczenia co 5-10 dni, im cieplej tym częściej. Przy każdym podlewaniu do wody dodaję Florovit , połowę zalecanej dawki.
UsuńBeautiful !!!!!
OdpowiedzUsuńHave a nice week !
Anna
Dziękuję;)
UsuńPozdrawiam słonecznie ☀️
Fiołek o pełnych kwiatach jest prześliczny. Ja hodowałam fiołki, tak jak Ty z listków, najlepiej rosły w kuchni, może to kwestia pary i ciepła przy gotowaniu, albo lekko zacienionego okna. W każdym razie, jak je przeniosłam gdzie indziej, to padły. Zachęciłaś mnie do wyszukania nowych sadzonek. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to była raczej kwestia zacienionego okna. Miewałam przerwy od fiołków,ale zawsze do nich wracam:)) Sadzonki z listków są odporniejsze bo od razu zaadaptowane do warunków otoczenia. Te kupione trafiają do nas ze szklarni, mają za sobą podróż i pobyt w sklepie...Pewnie niezbyt im się to podoba;))
UsuńZachęcam Cię do poszukiwań fiołków, mają coś w sobie :)
Pozdrawiam serdecznie!
Też kiedyś miałam kolekcję fiołkow, potem były gloksenie a teraz są 3 storczyki, 2 "ciernie Chrystusa ",nie znam właściwej nazwy, 1 drzewko szczęścia i inny nieznany kwiatek.Za chwilę wstawię pelargonie na parapet.
OdpowiedzUsuńZaciekawilas mnie "cierniem Chrystusa" i nieznanym kwiatkiem??? Pokaż na blogu! Moje pelargonie od lat rozmnażane w tym roku padły nieodwołalnie, jakiś grzyb je zaatakował. Środki chemiczne są tak drogie, że na wiosnę zakupię jakieś nowe. Grubosza i storczyka też mam. Gloksyni nigdy nie miałam.
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jesienią, w pochmurne dni, na pewno takie kwiatuszki umilają szarugę za oknem. Jak oglądam Twoje prace w poniższych postach to bardzo zatęskniłam za haftowaniem....
OdpowiedzUsuńZielone umila i urozmaica pochmurne dni... :)
UsuńNie daj się długo namawiać, haftuj!
Też lubię fiołki afrykańskie - u mnie kompozycja na oknie jest najczęściej w trzech kolorach. A różowy właśnie zakwitł.:) U ciebie moim faworytem jest ten drugi ze względu na kolor.:)
OdpowiedzUsuńTen z drugiego zdjęcia był z listka fioletowego fiołka. Jak widać postanowił zmienić kolor. Przyroda wciąż i ciągle zachwyca i zaskakuje!
UsuńA może pokażesz swoje "zielone" na blogu. Jestem pierwsza do podziwiania!
Pozdrawiam serdecznie!
Piękna kolekcja! Dawniej miałam też sporo fiołków w różnych odmianach, ale nie przeżyły remontu i różnych eksperymentów ogrodniczych mojego męża. Przypomniałaś mi o tej uroczej roślince, muszę postarać się o nowe :).
OdpowiedzUsuńJa też nie raz w życiu zapominałam o nich ale zawsze wracają do mnie :)(
UsuńŚliczne są, a moje wszystkie padły.
OdpowiedzUsuńTak to czasem bywa, znaczy się mus szukać listeczkow do rozmnożenia!;))
UsuńBardzo lubię fiołki, miałam ich kilka odmian,no właśnie miałam.....bo młoda kotka pogryzła wszystkie:(((
OdpowiedzUsuńNie dało się uratować ani jednego!