Życie nie sprzyja uśmiechowi, więc postanowiłam na przekór (jak zwykle) być optymistką. Udawszy się do łazienki... wróć... do pokoju kąpielowego, zalotnie rzuciłam oczkiem w lustro. I aż westchnęłam z podziwu. Ja wiem, że codziennie budzę się piękniejsza, ale dziś to już chyba przesadziłam. Kołtun na głowie lśnił... wróć... splątane loki odbijały figlarnie promienie słońca a cera... i tu nastąpiło skojarzenie z apteką.
(... skrót skojarzenia...)
Dłużej śledzący mego bloga domyślają się, że w związku z tym, że minął już kwartał, odpękałam znowu pielgrzymkę po recepty na leki, które ponoć trzymają mnie przy życiu a już na pewno zwiększają jego komfort, no bo w końcu co to za przyjemność chodzić na przydechu, jak jaki wamp nie przymierzając. Pielgrzymka receptowa odbyła się bez przygód, oprócz jednego małego zgrzytu na sam koniec. Zapłaciwszy za medykamenty, odbierałam wypchaną torbę z rąk uroczej pani Magister, kiedy ta spojrzawszy na mnie raz i drugi, szybkim ruchem dorzuciła do mej torby jakieś małe saszetki. Dopłacić nie kazała, więc uśmiechnęłam się i podziękowawszy opuściłam progi szanownej apteki. Po chwili zapomniałam o tym zdarzeniu i dopiero wieczorem w domu, kiedy wzięłam się za sortowanie kapsułek, tabletek i inszych inhalatorów, na dnie torby ukazały się mym oczom małe saszetki. Odziawszy me oczęta w patrzałki, wzięłam się za odcyfrowywanie maleńkich napisików (drukują je dla krasnoludków czy co?), jak się okazało otrzymałam próbki kremów pod oczy i do cery dla pań, że tak powiem drugiej młodości.
Stojąc przed lustrem w mym pokoju kąpielowym i podziwiając się bezkrytycznie, nie mogłam pojąć, dlaczego zostałam tak przedziwnie obdarowana w aptece. jak już wcześniej ustaliłam, loki błyszczały a cera była jak krew z mlekiem. No dobra, może mleko było wcześniej rozlane a krew to jakiegoś chyba anemika, ale żeby zaraz takie kremy?! Skończywszy poranną samoadorację,postanowiłam dokonać przeglądu ogródkowego. Gwizdnąwszy na psa udałam się na spacer. Psica jakoś dziwnie nie pałała radością do mego pomysłu, ale zanęciwszy ją smakołykiem, udało mi się ją w końcu wypchnąć na podwórko. Spojrzała ze smutkiem na zamknięte drzwi i powlokła się za mną. Szybko przekonałam się, że należy ufać psiemu instynktowi, trawa okazała się mokra aż do dna a razem z nią moje stópki w klapkach. Ja, jednak gotowa za wszelką cenę dotrzymać obietnicy danej samej sobie, trzymałam się kurczowo mojego optymizmu. Uśmiechając się, jak głupi do sera i wysoko podnosząc nogi, brnęłam dalej w kierunku zieleniących się truskawek. Pomna licznego kwiecia, jakim jeszcze niedawno były obsypane, spodziewałam się znaleźć dorodne owoce. Przybywszy na miejsce, poczęłam zaglądać pod liście. Daremnie się łudziłam, jak się okazało... Znalazłam ślimaki, co najmniej w dwóch gatunkach, żabę, oset (a niech to #^*#*!) oraz pokrzywę oraz tu proszę o fanfary - 3 truskawki (słownie: trzy). Cóż, grad, deszcz i zimno odwaliły kawał dobrej roboty. Psica przyglądała mi się z pewnej odległości pomna, że kiedy pańcia wyraża się niecenzuralnie, lepiej trzymać się z daleka. Ja jednak od dziś optymistka całą gębą, wyprostowałam się, odrzuciwszy uprzednio włos splątany (warkocza przed wyjściem nie utrefiłam) i z promiennym uśmiechem ukazującym 64 zęby (a co! Polka potrafi !) odgwizdałam powrót do domu. Po powrocie w pielesze domowe postanowiłam nadal się nie poddawać i wyhaftowałam sobie te brakujące truskawki.
Jak już postanowiłam być tą optymistką, to choćby po trupach, ale będę... ;-D
P.S. Pokrzywą rączyny poparzyłam sobie okrutnie, szukając tych wyimaginowanych truskawek, ale ... tu włączył się optymizm... ponoć to zdrowe na stawy i w ogóle kości. Ciekawe czy na cerę też?
Oto dowód, że nie wyimaginowałam sobie niczego i kwiecia było pełno.
Piękne truskawki wyhaftowałaś!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje wpisy - za taki dystans do siebie, szacunek!
Wychodzi na to, że w życiu brakuje mi wszystkiego, tylko nie dystansu do siebie ;)))))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Ярко, вкусно, по-летнему.
OdpowiedzUsuńВ нашей холодной поэтому я правильно себе Юмор вышивка :)))
UsuńWidzę ,że wena wróciła wraz z nią dużo optymizmu-super!!!
OdpowiedzUsuńSerducho jest prześliczne :)
Pozdrawiam cieplutko.
Dobrowolnie nie wróciła, zanęcić ją musiałam mleczkiem z pokruszonym ciasteczkiem :)))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Piękne truskaweczki. :)
OdpowiedzUsuńMy w tym roku znaleźliśmy aż jedną truskawkę (zjedliśmy na spółkę).
Pozdrawiam
To ja w takim razie z moimi trzema, to odwaliłam praktycznie zbiór przemysłowy ;)))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Uwielbiam Twoje posty!!!!!!!!! :) Od razu lepiej człowiekowi na duszy się robi po takiej lekturze...
OdpowiedzUsuńDziękuję......... :)))
Mnie wielokrotnie ostatnimi czasy wymyka się "a niech to #^*#*!", ale daje tojakiś upust moim złym emocjom (chociaż staram się przynajmniej nie przy dzieciach, popuszczać fantazji w tym kierunku...hihi!)
Niestety kochana czasu nie zatrzymamy... Tu i tam pojawiają się nowe zmarszczki, siwizna ogarnia... Powinnam się też zaopatrzyć już w jakieś cudowne specyfiki i "opóźniacze", ale dziwnym trafem im jestem starsza, tym mniej mam do tego głowy i chęci. Jakiś taki olew centralny mnie ogarnął.Ba! może to już na prawdę starość?
Ładne truskaweczki wyhaftowałaś!
Ja mam w ogrodzie i w doniczkach na parapecie. Zaczęły właśnie owocować, na razie chłopcy na wyściki je przetrzepują... hihi!
Sciskam mocno! :)))
Jak się cieszę, że Cię widzę :))))) Co do #$!%^^# to ja na szczęście już małoletnich dzieci wokół siebie nie posiadam, a psica co usłyszy to i tak zatrzyma dla siebie. Toteż w chwilach słabości folguję sobie ile wlezie :)
UsuńJakby na to nie patrzeć, starość jest najdłuższym etapem naszego życia i lepiej żyć z nią w zgodzie :) Napiszę teraz banał ale najmądrzejszy jaki znam - tak naprawdę ważne jest nasze wnętrze, to jacy jesteśmy a nie jak wyglądamy. Pewnie, że czasu nie zatrzymamy, ale najważniejsze to to żeby to życie p r z e ż y ć a nie przewegetować. Przed nami jeszcze tyle słonecznych dni, radości o jakich się nam nie śniło, jeszcze tyle gór do zdobycia... :))))))
Jeszcze raz napiszę, CIESZĘ SIĘ ŻE ZNOWU JESTEŚ!!!
Ściskam mocno! ;)))))
Hasło piękniejsza każdego dnia, mi dodaje urody a moją rodzinę rozwesela. Pani magister przesadziła. Śliczne truskaweczki. :) Dziękuję za ten radosny wpis.
OdpowiedzUsuńTak między nami kobietami to pani Magister nic a nic nie przesadziła tylko te saszetki za małe, żeby coś zdziałać to by się trzeba było chyba zaopatrzyć w opakowanie XXXXL ;) Ja jednak wolę zdecydowanie odwiedzać pasmanterię :)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Dziękuję za dawkę uśmiechu z rana! Jesteś niesamowita! i będę to powtarzać do znudzenia Ciebie lub siebie. Truskaweczki "we" hafcie smakowite:)
OdpowiedzUsuńMnie nie znudzisz spokojna głowa ;) Grzeję się przy Twoich pochwałach jak kocica na słońcu. Dobrze, że chociaż te "we" hafcie dobrze obrodziły ;))))
UsuńPozdrawiam gorąco!
rzebyś Ty Zosieńko widziała mnie jak siedze przy kompie i czytam twoje wpisy...gęba się śmieje od ucha do ucha, ryk wydaje dziki...jednym słowem UWIELBIAM CIĘ!!!! Mięśnie brzucha mojego bolą jak diabli od śmiechu w głos, mięśnie twarzy wymasowane od rogala na twarzy idt... A z truskawkami to tak jest, co rok czekamy na nie z utęsknieniem i jak nie deszcz, to susza nas załatwi i pozostaje wziąć koszyczek w ręce i na ryneczek sie wybrać po czerwone smakołyki...takie życie:)
OdpowiedzUsuńNo, patrz to ja nie wiedziałam, że ja taka zdolna jestem i jakowyś aerobik zdalnie prowadzę... z upływem lat coraz bardziej zaskakuję sama siebie. Kto by pomyślał, że kolejny talent odkryję a to wszystko dzięki Tobie ;))))))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Parszywy mam tydzień, mega mega. Chociaż narzekać nie mam co bo zdrowie jest- to najważniejsze. Ale czytając dzisiaj Twoje relacje z porannych zabiegów mordka samoczynnie w uśmiechu się rozciągnęła :)
OdpowiedzUsuńSmaczne serducho!
Aguniu, Jam przyczyną Twego uśmiechu? I to w taki wredny tydzień? Wiadomość ta uradowała mię nad wyraz, bowiem uśmiech jest bezcenny... :)))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Dziękuję za porządną dawkę optymizmu!:) Życzę wytrwania w optymistycznym postanowieniu. A rozczarowania nad krzaczkami truskawek znam z autopsji...
OdpowiedzUsuńŚliczne serducho!
Pożyjemy - zobaczymy ;) ale zawsze jakiś czas będzie lekko, miło i przyjemnie :))))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Masz chociaż Zosiu truskawki pięknie wyhaftowane. Ja już słoiczki i inne akcesoria przygotowałam na dżemy, a truskawek w ogródku brak, tylko liście mają bujne. Na targu raz kupiłam jakieś kwaśne, postanowiłam na te słodkie jeszcze poczekać. Dzięki za post, teraz wiem, że trzeba kupić co jest. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńIwonko, ja w tym roku strajkuję ;) Ogródek został ograniczony do wielu dużych donic a przetwory do ogórków małosolnych, bowiem dostałam do wyboru abu - abu. Abu w miarę zdrowa jeszcze trochę się po tym świecie pokolibię, abu rachu ciachu na tamten świat się wyprawię. Bilansu dokonałam błyskawicznie i skupiam się na haftowaniu, resztę kupię... Pozdrawiam gorąco!
UsuńKusicielko! W przyszłym tygodniu biorę się przynajmniej za jedno serce. Jakiego jeszcze nie robiłaś? Muszę sprawdzić;) W każdym razie piękne to truskawkowe, wyszywasz na kanwie czy na lnie, bo nie mogę coś się dopatrzeć?
OdpowiedzUsuńHihihihi! Noooo, trochę ich mam... a za jakie się bierzesz?
UsuńWyszywam na kanwie a było tak.... Zosieńka czyli ja zamarzyła sobie kiedyś hafcik z autem retro. Potrzebna była do tego beżowa kanwa, której Zosieńka nie mogła nigdzie znaleźć. W końcu odkryła sklep internetowy, ale trzeba było nabyć cały "meterek" (1,6 m szerokie), no i co było robić, zakupiła ponad półtora metra kwadratowego kanwy beżowej, odcięła kawałek a resztę schowała. Kanwa leżała, leżała aż Zosieńka odkryła serca Vautier i utonęła w nich po same uszy.
Beż na żywo jest bardzo ciepły i ładnie na nim wyglądają wszystkie kolory :)
Pozdrawiam gorąco!
Taaaa.... żelazo przekuć na złoto:):):) Lubię Cię za ten optymizm:):) Takie Twoje podejście do życia to jest to, co tygryski lubią najbardziej:)
OdpowiedzUsuńGdzie można znak\leźć wzory na te serducha? Pozazdrościłam i też chcę....
Podesłałabym Ci wirtualnie truskawki, ale cholery ślimaki się nimi napasły:(
Za to ciepełko przesyłam:)
O! i za to ciepełko dzięki ogromne składam, bo tego nigdy nie za wiele :)))
UsuńWzorki mam w swoich zapasach, mój Ślubny twierdzi, że nawet jeśli dociągnę setki (co jest możliwe przy moim uporze) to nijak nie zdołam wyhafcić tego wszystkiego, ale mieć takie zapasy to jest to, co tygryski lubią najbardziej ;)))
Mogę wysłać Ci wszystkie jakie mam, ale obawiam się, że zaśmiecę Ci skrzynkę pocztową ;) Napisz do mnie e-mail co Cie interesuję to wyślę co znajdę na temat :) (no chyba, że masz ochotę na wszystkie serca, to nie ma sprawy ).
Pozdrawiam gorąco! :)))
Dzięki wielkie- mam ochotę na wszystkie serca:) napisze maila.
UsuńKicha- cykałam na Twój adres, ale się nie otwiera:(
UsuńJaskółeczko, chciałam do Ciebie napisać, ale nie znalazłam adresu na blogu. Podaję mój e-mail malken30121965@gmail.com (prawy górny róg bloga)
UsuńCzekam:)
Próbowałam na Twoim profilu otworzyć e-mail, ale nic z tego... pozostaje czekać :)
UsuńNo właśnie, ja na swoim też nie potrafię otworzyć mimo, iż posprawdzałam ustawienia:(
UsuńPoooszło! :)))
UsuńStokrotne dzięki:):)
Usuńomg, uwielbiam Cię za te posty. Są rewelacyjne. Optymizm się niemal z nich wylewa. Dziękuję Ci za nie bardzo. Jutro także zafunduję sobie super optymistyczny dzień :)
OdpowiedzUsuńKochana, nie ma to jak dzień samouwielbienia, takiego bezkrytycznego aż do bólu... ;)))) Naprawdę warto!
UsuńPozdrawiam i czekam na wieści jak było :)))
Genialny post! Ja też zabieram się do przejścia na optymistyczną stronę mocy (choć nie powiem, że jest łatwo) :)
OdpowiedzUsuńTruskawkowe serducho - piękne! Pozdrawiam
Z ust mi to wyjęłaś... optymistyczna strona mocy :) Można by jeszcze napisać - Optymiści wszystkich krajów łączcie się!
UsuńOptymista optymiście oka nie wykole.
Dopóty optymista wodę nosi, dopóki mu się nie znudzi.
Optymiście to się i byk ocieli.
Jak optymista Bogu, tak Bóg optymiście.
Każdy jest optymistą swego losu.
Lepszy mądry optymista niż głupi pesymista.
Pokorny optymista dwie matki ssie.
Optymista na zagrodzie równy wojewodzie.
Z pustego tylko optymista naleje.
... dooość, ale się rozpędziłam
Pozdrawiam gorąco po optymistycznej stronie mocy :))
Serducho truskawkowe - cudne!!
OdpowiedzUsuńA te splątane loki - tu padłam ze śmiechu na podłogę - rewelacyjna nazwa tego co i ja mam na głowie :))))
"Nie będę sobie loków trefiła jeno włos zwiążę splątanyyyy
UsuńBo mnie tam czeka mój Filon miłyyyy pod umówionym jaaaworeeeem!"
Uwielbiam śpiewać, choć głosu nie mam ani krztyny :)))) Ta piosnka jest idealna do sprzątania ;)))
Pozdrawiam gorąco!
Tak jak wszyscy powyżej bardzo lubie Twój optymizm i poczucie humory Zosiu oraz dużą dozę ciepła, któa przebija z Twych słów. Dobrze czuję sie na Twym blogu. Jak z bliską i znaną od dawna osobą.
OdpowiedzUsuńI truskawkowe apetyty mi rozbudziłaś. Ale na szczęście i one mnie tej wiosny nie ominą. Jednak!
Pozdrawiam Cię ciepło Zosiu!:-))
Za to mnie chyba ominą truskawki... własne zastrajkowały i pełnią rolę li tylko ozdobną a na targu na razie takie ceny, że chyba smakiem się obejdę :(
UsuńKto wie, kto wie, może się znamy z poprzedniego wcielenia, tylko o tym nie pamiętamy... :)
Olgo mam nadzieję, że samopoczucie już lepsze.
Ściskam Cię mocno i buziaki expressem wysyłam!
Czytam i mam banana , chociaż wstalam obolala . Tyle radości od rana , ze postanowiłam ,że nie dam se chumoru dziś zepsuc nikomu . Truskawki w foliaku już mam drugi tydzień i nawet udało mi się kilka słoiczków zrobic . Czekam jednak na te truskawki z gruntu , bo chyba najsmaczniejsze są . Te Twoje w serduszku są bardzo apetyczne . Pozdrawiam cieplutko :)))
OdpowiedzUsuńTego i ja się ostatnio trzymam... nie dam nikomu i niczemu zgasić mego optymizmu :D Czy mi się to uda? Pożyjemy - zobaczymy...
UsuńPozdrawiam gorąco!
widocznie optymizm dobry na wszystko i to bez zbędnych saszetek z nadrukiem dla chochlików,elfów i krasnoludków:-) Twoje truskawki są lepsze pod każdym względem,działają nawet na kubki smakowe;-)u nas dużo zgnitych i nadgryzionych przez ślimaki.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
lena
U mnie nie ma wcale :( Zostały tylko te na hafcie, ale tych śmietaną przyprawiać nie będę ;))
UsuńPozdrawiam gorąco!
szkoda byłoby je ubrudzić.takie są w sam raz:-)
UsuńTeż tak myślę, do śmietany dokupiłam na targu truskaweczki :)))
UsuńTruskawki piekne, chętnie bym je zjadła ale sztuczne są:):):
OdpowiedzUsuńA kremy co tam, zawsze przydatne...zmarszki same sie robią a ja na przekór wszystkiemu z wiekiem coraz mniej je dostrzegam..a niech sobie będą , przecież jak im zabronię to też wyskoczą:):):
Truskwkowego dnia!!!
Najważniejsze żeby najwięcej było tych zmarszczek od uśmiechu... :)
UsuńJa nie patrzę na szczegóły tylko na ogólny obraz a ten całkiem niczego jeszcze ... :D
Ściskam Cię mocno!
I to najważniejsze,że Ty siebie lubisz w lustrze:):
UsuńSciskam także!!!