Nadejszła sobota - czas porządków. Toteż ambitnie postanowiłam kontynuować sprzątanie porzucone w poprzednim tygodniu, a przy okazji podjęłam odważną próbę, odnalezienia robótkowych akcesoriów, zagubionych przy poprzednim szale sprzątania. Moja artystyczna natura buntowała się jednak przeciw jakimkolwiek systemom, tak też sprzątanie połączone z poszukiwaniami przebiegało delikatnie mówiąc nieco chaotycznie. Przenosiłam się z pokoju do pokoju, hołubiąc w duszy cichą nadzieję, że odnajdę potrzebne rzeczy, bez konieczności przeprowadzenia gruntownych porządków. Miotałam się od szafki do szafki, od koszyka do koszyka... i nic. Druciana obręcz o średnicy około 30 centymetrów rozpłynęła się w powietrzu, bądź jak to mawiała moja mama - diabeł ją ogonem przykrył. Wraz z upływającym czasem, mój zapał malał a ilość miejsc w których mogłam schować w/w akcesorium zmalał do zera. W związku z tym, że tempo mego truchtania wyraźnie zwolniło, przemykając przez przedpokój zaczęłam odruchowo zerkać do lustra. Za trzecim przelotem, w mej łepetynie wykiełkowała wyraźna niechęć do tego przedmiotu. Wisi takie bydlę i jeszcze mi bruździ... Poczęłam nawet snuć plany jego szybkiego demontażu, ale pomysł spalił na panewce, bowiem lustro okazało się być nierozdzielnym elementem kompletu mebli do przedpokoju, który o zgrozo sama wybrałam. Oj, biada mi , żebyż to chociaż było zaczarowane i zdyscyplinowane lustereczko, które na pytanie - "Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?" - odpowiadałoby - "Ty i tylko ty jesteś najcudniejsza". Zaczęłam się zastanawiać po co nam lustra? Jak się tak zastanowię, to im rzadziej się oglądam w lustrze, tym lepiej się czuję... a jednak w moim domu wisi ich sztuk trzy. Trzeba je czyścić, polerować, dbać by smug jakowychś na nich nie było i co otrzymuję w zamian? Worek krytyki.
Bydlęcia z przedpokoju zdemontować się nie da bez ogólnej dewastacji mebla, do gościnnego postanowiłam nie zaglądać a jeśli już, to będę spoglądać w druga stronę. Łazienkowemu też musiałam dać spokój, bowiem wyobraźnia podsunęła mi dantejskie sceny, jakie odbywałyby się w pozbawionej lustra łazience, przy porannym goleniu mego Ślubnego. Po głębszym przeanalizowaniu problemu, postanowiłam - co nie pałą to go kijem - wracam do rowerka treningowego, przecież jakoś po domu poruszać się muszę, nie?
Nałóg opanował mnie do głębi, oto jeszcze jedno serce, przeze mnie zwane sprzątającym ;)
Lubię bardzo te sercowe wzorki, a tego jeszcze nie widziała! Jest świetne:))))
OdpowiedzUsuńJeszcze parę ich mam w zanadrzu, znaczy się serc :)))
UsuńSuper serce. Co do porządków to sprzatam w czwartek i piątek aby w sobotę troche sie pobyczyć:))
OdpowiedzUsuńStaram się łączyć przyjemne z pożytecznym. W tym wypadku przyjemne miało być odnalezienie zguby a pożyteczne sprzątanie ;)
UsuńTeż tak staram się kombinować:)
UsuńA serce i jego nazwa bardzo mi się podobają :)
Pozdrowionka!
Agnieszko, mnie też ono przypadło (nomen omen) od razu do serca jak je zobaczyłam :) Nazwa sama się narzucała.
UsuńPozdrawiam gorąco!
Na szczęście mam w domu tylko dwa lustra. Jedno stare bardzo i rozmazujace nieco moją sylwetkę. Drugie w łazience nad umywalką, ale cha, cha! - by nie psuć sobie humoru często przebywam w łązience po ciemku!:-))A w ogóle to odchudzam sie, tyle że gdzieś zapodziałam wagę i szukam jej po domu, jak Ty swojej obręczy! Oto przekleństwo wielkich domów! Oto zmora niezadowolonych wiecznie z siebie ciał!
OdpowiedzUsuńAle usmiałam sie przy Twoim tekście Zosiu, za co dzięki, bo mi dobrze to zrobiło na rozprostowanie zmarszczek mimicznych!:-))*
Patent z odwiedzaniem łazienki po ciemku cudny, jednak u mnie nie do zrealizowania, bowiem mam tam okno i to całkiem spore :( Czytając Twój komentarz, pomyślałam może by tak zamurować... ale Ślubny się nie zgodzi a ja sama nie dam rady :) Będę pogardliwie odwracała od niego wzrok, niech wie ze nie zależy mi na jego odbiciu ;)
UsuńBuźka!
Ach te porządki i zagubione drobiazgi. Odnajdują się w najmniej spodziewanym momencie i w najbardziej oczywistym miejscu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, kiedy się odnajdzie moja obręcz... nie omieszkam poinformować o tym wszem i wobec ;)
UsuńPozdrawiam !
Hafcik bardzo sympatyczny. To przyjemniejsze zajęcie od sprzątania i dobrze Ci wychodzi. Jak jest u nas Julek, to ja się ze sprzątaniem poddaję. Ostatnio przechodząc na rękach męża obok obrazków wiszących na ścianie, miał jeden w rączce razem z gwoździem.
OdpowiedzUsuńZnaczy się majsterkowicz rośnie :)) albo dekorator wnętrz... a nową koncepcję gdzie ma wisieć miał? ;))))
UsuńPrzyznaje się, wole haftować, ale poczucie obowiązku pcha mnie do sprzątania :)
lustra to zło konieczne i niestety niezbędne. ja swoje okrutnice raz na jakiś czas przecieram, by jak najmniej było widać osoby spoglądającej czyli mnie!
OdpowiedzUsuńa serducho cudne:))
Najbardziej zadziwiające jest to, ze kiedy byłam duuużo młodsza, to nie posiadałam dużych luster wcale :) a teraz trzy. To sama nie wiem co mam myśleć, jakaś masochistka ze mnie wyszła, czy co? ;)))
UsuńO matko:( serce sprzątające:( Brzmi jak przypominajka, ale ładne jest, to prawda. Lustra mam dwa- jedno w łazience i drugie w sieni. Z holiku wywaliłam, bo mnie strasznie frustrowało. Wszystkie trasy prowadziły obok niego i wzrok ciągnęło. A jak ciągnęło, to odbicie mnie notorycznie straszyło. A czy ja masochistką jestem? Poszło na strych.
OdpowiedzUsuńA to kółko nie poszło aby w męskie szpargały jako "Przyda się"?
Wszelkie akcesoria robótkowe są święte, tego jestem akurat pewna. Udało mi się już w ten sam sposób czyli sprzątając zapodziać obcinacz do nitek oraz komplet szydełek, niektóre jeszcze z lat 70-tych ubiegłego wieku. Teraz dołączyła do nich obręcz...
UsuńMnie też najbardziej drażni to "na trasie", ale usunąć się go nie da bez kompletnej demolki. Pozostaje mi wyrobienie sobie nawyku odwracania głowy... "odwrót głowy" powinien być pełen dumy, niezależności tudzież pogardy dla krnąbrnej lustrzanej tafli, która z uporem maniaka skupia się na słabych punktach mej figury, miast dostrzegać me piękno wewnętrzne ;)))
Jest jeden sposób, w sam raz dla Ciebie. Wydziergaj piękną chustę i zarzuć ja na lustro tak, żeby zasłaniała strategiczne miejsca odbicia:) Lustra nie musisz usuwać i zyskasz piękną dekorację. A najważniejsze, ukoisz widokiem chusty nerwy- taka codzienna terapia:)
UsuńJa trzymam swoje robótkowe rzeczy w wielkim kredensie i nareszcie nie muszę, z obłędem w oczach, szukać ich po całym domu:)
Pomysł z chustą rewelacyjny ;-D
UsuńSposób z kredensem jest najlepszy pod słońcem, ale... no właśnie zawsze jest jakieś ale ;) Jak jest odpowiedni mebel to za nieodpowiednie pieniądze a jak za odpowiednie pieniądze to nieodpowiedni mebel :))) Mieć wszystko w jednym miejscu, po prostu marzenie :)
Kredens jest wysznupany w starym domu przesz kumpla. Pisałam o nim u siebie w zeszłym roku- chyba już mnie czytałaś:) Przywóz 50 zeta i przemalowanie. Nie drapałam ekstra, tylko pomalowałam i dokupiłam uchwyty. Razem wyszło około 170 złotych. Problemem jest raczej miejsce pod taki kredens, bo mój jest długi na ponad 2 metry, ale można wyszperać mniejsze:)
UsuńPytanie czy zagra w ogóle. Czasem nie pasuje do reszty mebli. Wielki plus- on jest bardzo przepastny i pomieścił wszystkie moje klamoty do robótek, oprócz wełny, ale z tą zawsze był problem.
Znaczy się zapasy posiadasz duuużo większe ode mnie :) Ja oraz kleje i farby to nie jest najlepsze połączenie :) Coś jak zapałki plus dzieci. Nigdy z tego nic dobrego nie wychodzi :)))
UsuńKolejna piękność powstała i ciekawe nawiązanie .Podziwiam Cię i czekam na dalszy ciąg...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPrawie pięćdziesiątka na karku a jak przeczytałam Twój komentarz to raczka spiekłam jak nie przymierzając jaka pensjonarka ;)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Zaskoczyłaś mnie, bo tego serducha akurat nie widziałam, a jest rewelacyjne! :))
OdpowiedzUsuńAguniu, informuje Cię że mam jeszcze parę takich w zanadrzu ;))) Miejmy nadzieję, że równie udanych... ;)
UsuńPrzychylam sie do zdania Jaskolki, Wez cos narzuc na lustro i z glowy..
OdpowiedzUsuńU mnie luster sporo, nie z proznosci ino dlatego, ze ladne som;)
Serducho jest cudne.
Moze sobie wyhaftujesz jednakowoz, jakas sentencje, zes piekna i dobra:) I pracowita! Buziaki:)
Postanowiłam je nonszalancko ignorować ;)
UsuńKurczę a po wyhaftowaniu takowych sentencyji nie popadnę w przesadne samouwielbienie? ;)))
Buźka Kasiu!