Szykując się do imprezy, udałam się do sypialni, gdzie przywdziawszy strój uroczysto-galowy, podjęłam postanowienie, spędzenia tego dnia w jak najbardziej radosnym nastroju. Kiedy już zapomniawszy o trudach uskutecznienia urodzinowego poczęstunku, zmierzałam drobnym truchcikiem do łazienki, w przelocie rzuciłam spojrzenie w lustro. Wszystkie ABS-y i inne funkcje hamulcowe włączyły się naraz i stanęłam jak wryta... z lustra patrzyła na mnie obca osoba. Niby podobna do mnie ale jednak zupełnie inna. Gdzie się podziała ta wysoka, smukła dziewczyna z falą ciemnoblond włosów i uśmiechem ukazującym wszystkie 42 (!) zęby?! To co patrzyło na mnie z lustra nie było wysokie tylko lekko pochylone, smukłym tego nazwać mimo ogromnej dozy tolerancji też nazwać nie można. Ciemnoblond loki dawno posiwiały a uśmiech... no cóż zażalenia do dentysty, że na spółkę z NFZ-em odwalił fuszerkę. Przyglądałam się temu odbiciu jak zahipnotyzowana, próbując odnaleźć w tej obcej osobie siebie. Westchnęłam głęboko i powoli powłócząc nogami udałam się do łazienki, gdzie jeszcze przed chwilą zamierzałam ukończyć działalność rozpoczętą w sypialni, polegającą na zrobieniu się na bóstwo. Stanąwszy w najdalszym kącie łazienki ( a łazienkę posiadam na tyle dużą, że można ją spokojnie obdarzyć mianem pokoju kąpielowego) próbowałam się uczesać bez udziału lustra. Równie dobrze mogłabym próbować nawlec igłę po ciemku. Nieśmiało, boczkiem podeszłam do lustra i ostrożnie luknęłam ... z drugiej strony odpowiedziało mi spojrzenie pełne obawy co ujrzy. Poczułam się odrobinę pewniej. W sumie nie jest tak źle... jak się wyprostuję, wciągnę brzuch co z kolei uwypukli pewne znane kobiece atrybuty powyżej... to nawet całkiem, całkiem. Włosy, włosy wprawdzie siwe ale w odcieniu srebrzystym... jeszcze parę lat i będę mogła bez charakteryzacji grać Królowę Śniegu. Uśmiech, no tutaj gorzej, ale czy ja się muszę szczerzyć? W końcu od lat wszystkich fascynuje uśmiech Mony Lisy, choć ledwo unosi kąciki warg. W świetle powyższych przemyśleń, łypnęłam łaskawszym okiem na postać z drugiej strony lustra. I wtedy nagle zobaczyłam siebie z dawnych lat! Wiecie gdzie? W oczach... Śmiały się do mnie jak przed laty... więc jednak jestem, gdzieś głęboko w środku ale wciąż jestem taka sama. Radość przeogromna napełniła mą duszę i wezbrawszy ponad miarę znalazła ujście w radosnym chichocie, który bez żadnych ograniczeń wydostał się z mych karminowych usteczek. Według mnie śmiech, który napełnił łazienkę był z tych co to zwą perlistymi, ale nie wszyscy jak się okazało podzielali to przekonanie, bowiem po chwili usłyszałam dyskretne pukanie i zza drzwi padło pytanie - Wszystko w porządku? Stało się coś? Stało się, stało - pomyślałam - od nowa się pokochałam! Na głos odpowiedziałam - Nic się nie stało to tylko Lisia mnie rozśmiesza sztuczkami. Dokończyłam pospiesznie, kreowanie się na bóstwo, cały czas nucąc pod nosem -
Gdzie się podziały tamte prywatki niezapomniane,
gdzie te dziewczyny gdzie tamten świat.
Gdzie się podziały nasze wspomnienia,
tamtych szalonych, wspaniałych lat
Powiedzcie jak to jest, że mimo tego, że jestem delikatnie mówiąc baaardzo dojrzałą kobietą to w duszy ciągle jestem dziewczyną, która permanentnie zdziwionym spojrzeniem spogląda na absurdy i okrucieństwa tego świata, która wciąż ma nadzieję, że dobro zwycięża zło nie tylko w bajkach a każdy dobry uczynek wróci do nas po tysiąckroć... Nadzieja mi przyświeca czy tylko naiwność?
Zima w Bajkolandii... ;))) |
![]() |
Jak widać tam śnieg na Gwiazdkę zawsze pada ;) |
Jutro pewnie nie zdążę, więc już dziś życzę wszystkim zaglądającym do mnie Szczęśliwego Nowego Roku!!!
Stary hafcik ale jak zwykle jeden z moich ulubionych... Kocisko zasnęło tuż przed północą ;) |