środa, 19 sierpnia 2020
Burza czyli jednak coś się dzieje
Narrator zjadł ciasteczko, głośnym siorpnieciem wysączył resztki herbatki i
głęboko wzdychając, postanowił wrócić do pracy. Założył okulary 😎 na nos i
zerknął cóż tam nowego dzieje się u Zosieńki. Robił to niechętnie, bowiem od
jakiegoś czasu było to zajęcie nudne nad wyraz. Zosieńka prowadziła
ustabilizowany tryb życia, niechętnie a nawet wrogo patrząc na wszystko co
burzyło jej z trudem wypracowany ład życiowy. Była z tego zadowolona, ale
Narrator nudził się niepomiernie i coraz mniej chętnie do niej zaglądał. Tak też
i tym razem spoglądał na Zosieńkowe życie tylko i jedynie z zawodowego
obowiązku. Poprawił jeszcze raz okulary 😎 na nosie, zerknął od niechcenia i już
miał wyłączyć podgląd, kiedy zauważył nieoczekiwane poruszenie. Zosieńka miotała
się po domu cokolwiek nieskładnie, mruczała pod nosem wielce niecenzuralne
słówka, wyraźnie poddając w wątpliwość osiągnięcia cywilizacyjne ostatnich
kilkudziesięciu lat. Narrator zaciekawiony przyczyną tego nagłego poruszenia,
począł z natężeniem śledzić akcję dziejącą się na jego oczach. Zosieńka
pomstowała delikatnie mówiąc niecenzuralnie, nie mając wiedzy iż ktoś całkiem
pilnie się jej przysłuchuje a dodatkowo przygląda. -Cóż to za cywilizacja w
kostkę skubana (piiiiiiiii), którą zwykła (piiiiiii) burza ⛈ może w kilka chwil
załatwić - tu nastąpiło wiele dłuższych i krótszych piiiiiii, które nigdy nie
spłynęłyby z Zosieńkowych usteczek, gdyby towarzyszył jej choć cień podejrzenia,
że ma jakoweś towarzystwo. Przyczyną Zosienkowego miotania się, okraszonego
niecenzuralnym acz barwnym słownictwem było nic innego jak brak internetu.
Krótka nawet niezbyt gwałtowna burza ⛈ okazała się wystarczająco skuteczna w
zniwelowaniu osiągnięć oststnich lat. Zosieńka dla spokojności ducha postanowiła
zająć się tym co Zosieńki lubią najbardziej czyli robótkami. Jako, że fascynacja
motywem Dresden Platte trwała nadal, postanowiła uczynić komplet, składający się
z serwetki i czterech podkładek pod filiżanki. Tym razem części wachlarza są
zakraglone niczym płatki kwiatów. Praca przy ulubionym hobby uspokoiła
Zosienkowe skołatane nerwy i gdyby nie Psinka pewnie siedziałaby pochylona nad
pracą do późnej nocy. Jednak rytmiczne potrącanie zimnym nosem uświadomiło jej,
że czas na spacer. Po powrocie Zosieńka myła ręce długo i dokładnie. Już miała
wychodzić z łazienki, gdy w ostatniej chwili cofnęła się i umyła nogi... tak na
w razie czego i dla pewności 😉😷 Narrator wychodząc z pracy, rozmyślał nad tym
czego był świadkiem. Mimo upływu lat i siwych włosów, które czas jakiś temu
pojawiły się na skroniach, nie mógł zrozumieć kobiecej logiki. Rozumiał
doskonale dlaczego po powrocie ze spaceru Zosieńka umyła ręce, ale dlaczego na
Boga umyła także nogi??? Uniósł rondo kapelusza mijając na schodach sąsiada,
zamyślony włożył klucz do zamka, przekręcił dwa razy i wszedł do domu. Powitał
go Mruczek ocierając się o jego nogi. Narrator wszedł do łazienki umył dokładnie
ręce a potem zdjął skarpetki i umył także nogi. Tak na w razie czego i dla
pewności 😉😷😎
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj Agnieszko! 🙋
OdpowiedzUsuńZaokrąglone elementy serwetki bardzo mi się podobają,tworzą kolorowy kwiat. Koronawirusem już chyba wszyscy są skołowani. Jedni się izolują i dezynfekują, co popadnie, a inni wesela na pokaz urządzają, nie licząc się z tworzeniem zagrożenia. Ja na podstawie swoich obserwacji mogę stwierdzić, że najszczęśliwsze małżeństwa zawierane były skromnie, natomiast im huczniejsze wesele, tym szybszy rozwód. Życzę Ci zdrówka Zosieńko, pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same obserwacje dotyczące ślubów i wesel. My mieliśmy bardzo skromny ślub 💒 i żadnego wesela, po prostu nie było nas na nie stać. Była tylko kawa, herbata i ciasto dla paru osób :))
OdpowiedzUsuńCo do obecnej sytuacji słowo skołowany oddaje idealnie moje samopoczucie, choć doświadczenie życiowe podpowiada że ostrożności nigdy nie za wiele. Kwiatowy wygląd serwetki też mnie urzekł, będzie ciąg dalszy :)
Zdrowia nigdy nie za wiele, więc dziękuję i nawzajem życzę :)) Pozdrówko!
Podziwiam, bo ja do szycia mam dwie lewe ręce;)
OdpowiedzUsuńNogi, hehe, no cóż, ja często po przebywaniu w ogrodzie też myję;)
Pozdrawiam Zosiu:)
Takie czasy przyszły, że człowiek sam już nie wie co, kiedy i jak często myć ;)) Ogród to pryszcz, jakby nie było to brud jak najbardziej ekologiczny, gorzej po powrocie z zakupów w mieście... Tu pojawia się pole do popisu dla naszej wyobraźni jak się zdezynfekować ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 🙋