niedziela, 4 października 2015

Wezbrana rzeka czyli zalew myśli, pytań i wątpliwości...

  Zosieńka wbrew swoim oczekiwaniom nie wściekła się. Po raz kolejny okazało się, że przysłowia są madrością narodów i zgodnie z tą madrością - złego diabli nie wzięli, a może w tym wypadku bardziej celne by bylo - co ma wisieć nie utonie? Fakt jest faktem, że palec się zagoił w tempie iście dzikim, a ani Zosieńka ani tym bardziej Cichociemna nie wykazywały wstrętu do wody, tudzież w wypadku Zosieńki nie zaobserwowano odrazy do innych napoi, w tym także wyskokowych. W tej sytuacji lista straciła na znaczeniu i szurgnięta w kąt, leżała tam pokrywając się kurzem. Prawdopodobnie w wyniku zawarcia braterstwa krwi (wprawdzie jednostronnego, ale jednak zawsze) Cichociemna zaczęła łazić za Zosieńką po podwórku jak pies,  nie żeby się od razu dawała obgłaskiwać (swoją dumę miała), ale ilekroć Zosieńka obracala się, widziała kocią mordkę z wytrzeszczonymi ciekawie oczętami. Łazikowały tak we trzy (Cichociemna, Psica i Zosieńka) po podwórzu, rozmyślając o problemach egzystencjonalnych... czasami dołączała do nich męska część domowników w postaci Ślubnego oraz Panterów Dwóch. Dziwnym trafem kiedy pojawiała się silniejsza płeć, spacery nabierały sensu by nie rzec wprost praktyczności. Jednak nawet wtedy w Zosieńkowej główce kołatały się pytania...

Kiedy zapadła noc i świat pogrążył się we śnie, Zosieńka pochyliła się nad klawiaturą. Od lat chciała zapisać swe wspomnienia, ale powstrzymywały ją wątpliwości... bo czyż prowadziła na tyle ekscytujące życie,  aby było ono godne uwiecznienia (wszak w internecie nic nie ginie)? W żadnym calu nie była niezwykła, ot chodząca sobie przeciętność co to Ameryki nie odkryje, ani prochu nie wymyśli. Obawiała się nudziarstwa i grafomaństwa jakie mogłoby spłynąć spod jej palców na nieszczęsną klawiaturę... Zosieńka zaczęła się nerwowo kręcić. Nie znosiła stanu zawieszenia między niebem a ziemią. Niemożność podjęcia decyzji boleśnie kąsała jej duszę, nie przybliżając jej jednak ani na krok do rozwiązania tego dylematu.

Pisać czy nie? Czy takie szczere wspomnienia nie obrócą się przeciwko niej samej? Takie oto pytania kołatały się w Zosieńkowej główce. Przed oczami przewijaly się kadry z życia...mały bajtek w piaskownicy... dziewczynka z warkoczami w szkole... nastolatka... młoda kobieta w pracy... mężatka i znowu młoda kobieta... i mloda kobieta parę lat później... parę lat później ponownie mloda kobieta...i w końcu teraźniejszość - całkiem młoda kobieta nad klawiaturą. Tyle ich było, tych Zosieniek i wszystkie one były nią, aż wierzyć się jej nie chciało... Wszystkie były prawdziwe, czy może tylko jedna z nich? A jeśli tylko jedna, to która i dlaczego? Coraz to nowe pytania pojawiały się w głowie Zosieńki. Miała wrażenie, że kręci się na karuzeli, coraz szybciej i szybciej, a przecież Zosieńka nie lubiła karuzeli, mdliło ją na sam jej widok.

Machnęła ręką nad glową, jakby tym gestem chciała przegonić złe myśli. Spojrzała na nowy dowód osobisty (stary stracił ważność) i jej wzrok przykuła data urodzenia. Jakby na to nie patrzeć nader archaiczna, jak na czasy, które promują kult mlodości. Zdała sobie sprawę, że nawet gdyby przyjęła za pewnik optymistyczne statystyki dotyczące długości życia, to i tak półmetek ma już delikatnie mówiąc za sobą. Jednym słowem bliżej jej było niż dalej... Porażająca ta prawda, uświadomiła jej, że słynne "co ludzie powiedzą" z upływem lat straciły na znaczeniu. Choć otoczenie jej, gdyby się go spytać powiedziałoby, że tak  naprawdę sentencja ta nigdy nie przyświecała jej poczynaniom. Skąd więc obawy, które blokowały ujście rzeki, która w niej wzbierała?

W pokoju dalo się usłyszeć głebokie westchnięcie, po chwili drugie... Zosieńka wzięła głęboki wdech i podjęła decyzję! "Od czego by tu zacząć"- spytała na głos samą siebie i zaraz odpowiedziała sobie -  "Najlepiej od początku". Palce zaczęły wystukiwać rytmicznie na klawiaturze melodię jej życia...
cdn.


Oto okienko, każdy wie co kryje się za okiennicami, ale czy na pewno?
Powyższe okienko jest wspólnym dzielem rąk Zosieńki oraz jej Ślubnego. Tych drugich rąk przy jego tworzeniu bylo jakby więcej i częściej i dłużej... ;))

26 komentarzy:

  1. Zosieńko - pisać! Nikt tak pięknie nie opowiada, co tam opowiada - maluje słowami! Jesteś w tym najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i kurna znowu raczka spiekłam, niczym jaka pensjonarka ;)))

      Usuń
  2. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąg dalszy już się zdarzył, więc niedługo relacja... :))

      Usuń
  3. Samosiu kochana, już się nie mogę doczekać ciągu dalszego. Co ludzie powiedzą i to drugie o przekroczeniu półmetku to są ostatnie myśli, jakie powinny nam przychodzić do głowy. Wszystko przed nami.
    Miłego weekendu życzę, uściski.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to pierwsze macham ręką, o drugim chyba jednak powinniśmy pamiętać... oczywiście bez obsesji :)
      Ściskam!

      Usuń
  4. Liczy się dusza a nie metryka;) Jak to mówiła moja babcia: "przestajesz być młodym kiedy przestaje cieszyć Cię pierwszy śnieg" tak mi się teraz przypomniało;) Okiennica super się prezentuje..aż rączki świerzbią by je otworzyć;) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamień z serca mi spadł, pierwszy śnieg nadal mnie cieszy... oczywiście jak jest ;) W zeszłym roku musiałam zakupić sztuczny w aerozolu...
      Okiennice jak najbardziej zostaną otwarte :)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  5. Piję sobie niedzielną kawkę w towarzystwie Twojego słowa i tej młodej kobiety przewijającej się w tekście. Bardzo ciekawa jestem ciągu dalszego opowieści : ) Ja za taką okiennicą schowałabym lustro. A Ty co tam chowasz? Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jest schowane niedługo się okaże ;))
      Opowieść dojrzewa, więc ciąg dalszy nastąpi...

      Usuń
  6. Zosiu piszesz tak pięknie, że szczery pamiętnik dla rodziny powinnaś po sobie zostawić, dla nas może być w skromniejszym zakresie. Mój dziadek opisał swoje życie, mając lat 70, potem długo jeszcze żył, ale miał kłopoty ze wzrokiem, to, co zostało, to poza Jego przeżyciami i uczuciami - historia Polski od kuchni. Cała rodzina czyta, cieszy się, płacze i wspomina. Skoro masz potrzebę spisania wspomnień to nie czekaj, będzie dłuższa, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy się sugerujesz, dwie wersje... jedna prywatna a druga publiczna. Pomysł wart przemyślenia. Ciut ująć, ciut dodać... co nieco przemilczeć... hmmm
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  7. Kochana, jaki zdolny jest ten Twój Slubny!!! No patrz! Zeby było bliżej, to bym go od Ciebie pożyczyła na parę moich zamysłów... hihi! ;)))))
    Takie okienko z okiennicami i lustrem w środku i mi się kiedyś marzyło... Widziałabym je nad kominkiem, albo na ścianie w pobliżu stołu, gdzie spożywa się posiłki. Niestety ściany u mnie są już kompletnie zawalone, także mogę popodziwiać u innych...
    Otwieraj te okiennice!!!
    Kogo tam możesz ujrzeć? Tylko siebie samą, taką jaką jesteś...
    Kiedyś przejmowałam się ludźmi, jak mnie odbiorą, co powiedzą... Teraz mnie to wali, bo ludzie często próbują narzucić własne "widzimisię", niekoniecznie dobre i wielu ma z tego satysfakcję, bo trzyma Cię w ryzach, żebyś nie wyszła poza szereg, że mają coś do powiedzenia nawet, jak to nie jest ich życie... (przedwczoraj przeżyłam coś takiego na własnej skóeze, ale o tym może innym razem).
    Buziaki!!!!!!!!!!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On lubi majstrować, ja lubię wymyślać :)) Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja żałuję, że tak nam daleko do siebie... :(
      Okiennice otworzę, obiecuję!
      Kiedyś we Wrocławiu w tramwajach, przy oknach były takie tabliczki z napisem - :Nie wychylać się". Jak widać niektórzy tę sentencję wykorzystywaliby we wszystkich dziedzinach życia... Mam nadzieję, że za bardzo się nie przejęłaś. Ludzie uwielbiają szufladkować innych, co nie znaczy, że mamy temu przyklaskiwać. W końcu każdy z nas może mieć własne widzimisię! ;)
      Buuuźka!!! ;)))

      Usuń
  8. Rewelacyjne pióro. Okno - każdy powinien takie mieć, takie swoje, przez które mógłby oglądać świat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdeczna dzięki za słowa, które spływają na mą duszę niczym miód słodki... :))
      Tak okna są równie ważne, jak drzwi ;)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  9. Pisz:) Bo jak Cię już poznałam, to i tak będziesz....pisać:):):):) Inaczej grozi światu wielki wybuch- zosine emocje, nie znajdując ujścia w pisaniu- wybuchną. A potem nastanie złowroga cisza na blogu. I cichutki chórek się odezwie:"A nie mówiłyśmy"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihihihihi! To będę pisać, wybuchów nie lubię a "a nie mówiłam" wolę sama mówić ;)))) Faktycznie czasami muszę, bo się uduszę ;)

      Usuń
  10. Dobrze, że wróciłaś i znowu piszesz :) Może nie komentuję za często, ale zawsze z wielką radością czytam. Podziwiam lekkość Twojego pióra, dowcip, poczucie humoru, dystans do siebie. W moim otoczeniu nie ma takich ludzi jak Ty. Są puszące się egocentryczne pawie i kwoki walczące o jak najwyższą grzędę. Jest pogoń za pieniądzem, najmodniejszym ciuchem, egzotycznymi wakacjami, żeby fotki na fejsa wrzucić itp. Nie ma wrażliwości na piękno przyrody, na los zwierząt, nawet robótkowanie uznawane jest jako przejaw - delikatnie mówiąc - dziwności kwalifikującej do specjalistycznego leczenia. U Ciebie jest inaczej - wchodząc na Twojego bloga jestem jak ta Alicja przechodząca przez lustro do baśniowej krainy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim otoczeniu też nie brakuje takich ludziów... a ja przyzwyczaiłam się do tego, że idę przez życie z tabliczką - ekscentryk... Wydawało mi się nawet, że pogodziłam się ze swoją "innością", ale gdzieś w głębi ducha boleśnie odczuwam samotność... dlatego tak ważny jest dla mnie ten blog. Dzięki niemu mam kontakt z ludżmi, którzy odczuwają świat podobnie jak ja. Kiedy czytam komentarze, przestaję się czuć jak ostatni Mohikanin ;)
      Dziękuję Ci za tak szczerą wypowiedź, płynącą z serca! Komentarze są dla mnie bardzo ważne, są jak łyk świeżego powietrza... po prostu upajające! :))

      Usuń
  11. A co do półmetka - też mam go dawno za sobą :( Przykre i dołujące bardzo, buuuu... deprecha na progu :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekroczenie półmetka nie należy do przyjemności. Myśl o końcu staram się oswajać żartem... jak na razie się sprawdza ;))

      Usuń
  12. Zosiu jak ja bym chciała mieć taki jezyk pisowni!!!! Masz dar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie odkryłam u siebie nową wadę ( o rany kolejna do kolekcji!), jestem łasa na komplementy ;))
      Mów a właściwie pisz do mnie tak wiecej! ;)))

      Usuń
  13. Czytam...czytam...czytam...i się zachwycam Twoim talentem !!!! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń