Kiedy zapadła noc i świat pogrążył się we śnie, Zosieńka pochyliła się nad klawiaturą. Od lat chciała zapisać swe wspomnienia, ale powstrzymywały ją wątpliwości... bo czyż prowadziła na tyle ekscytujące życie, aby było ono godne uwiecznienia (wszak w internecie nic nie ginie)? W żadnym calu nie była niezwykła, ot chodząca sobie przeciętność co to Ameryki nie odkryje, ani prochu nie wymyśli. Obawiała się nudziarstwa i grafomaństwa jakie mogłoby spłynąć spod jej palców na nieszczęsną klawiaturę... Zosieńka zaczęła się nerwowo kręcić. Nie znosiła stanu zawieszenia między niebem a ziemią. Niemożność podjęcia decyzji boleśnie kąsała jej duszę, nie przybliżając jej jednak ani na krok do rozwiązania tego dylematu.
Pisać czy nie? Czy takie szczere wspomnienia nie obrócą się przeciwko niej samej? Takie oto pytania kołatały się w Zosieńkowej główce. Przed oczami przewijaly się kadry z życia...mały bajtek w piaskownicy... dziewczynka z warkoczami w szkole... nastolatka... młoda kobieta w pracy... mężatka i znowu młoda kobieta... i mloda kobieta parę lat później... parę lat później ponownie mloda kobieta...i w końcu teraźniejszość - całkiem młoda kobieta nad klawiaturą. Tyle ich było, tych Zosieniek i wszystkie one były nią, aż wierzyć się jej nie chciało... Wszystkie były prawdziwe, czy może tylko jedna z nich? A jeśli tylko jedna, to która i dlaczego? Coraz to nowe pytania pojawiały się w głowie Zosieńki. Miała wrażenie, że kręci się na karuzeli, coraz szybciej i szybciej, a przecież Zosieńka nie lubiła karuzeli, mdliło ją na sam jej widok.
Machnęła ręką nad glową, jakby tym gestem chciała przegonić złe myśli. Spojrzała na nowy dowód osobisty (stary stracił ważność) i jej wzrok przykuła data urodzenia. Jakby na to nie patrzeć nader archaiczna, jak na czasy, które promują kult mlodości. Zdała sobie sprawę, że nawet gdyby przyjęła za pewnik optymistyczne statystyki dotyczące długości życia, to i tak półmetek ma już delikatnie mówiąc za sobą. Jednym słowem bliżej jej było niż dalej... Porażająca ta prawda, uświadomiła jej, że słynne "co ludzie powiedzą" z upływem lat straciły na znaczeniu. Choć otoczenie jej, gdyby się go spytać powiedziałoby, że tak naprawdę sentencja ta nigdy nie przyświecała jej poczynaniom. Skąd więc obawy, które blokowały ujście rzeki, która w niej wzbierała?
W pokoju dalo się usłyszeć głebokie westchnięcie, po chwili drugie... Zosieńka wzięła głęboki wdech i podjęła decyzję! "Od czego by tu zacząć"- spytała na głos samą siebie i zaraz odpowiedziała sobie - "Najlepiej od początku". Palce zaczęły wystukiwać rytmicznie na klawiaturze melodię jej życia...
cdn.
Oto okienko, każdy wie co kryje się za okiennicami, ale czy na pewno? |
Zosieńko - pisać! Nikt tak pięknie nie opowiada, co tam opowiada - maluje słowami! Jesteś w tym najlepsza.
OdpowiedzUsuńNo i kurna znowu raczka spiekłam, niczym jaka pensjonarka ;)))
UsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy już się zdarzył, więc niedługo relacja... :))
UsuńSamosiu kochana, już się nie mogę doczekać ciągu dalszego. Co ludzie powiedzą i to drugie o przekroczeniu półmetku to są ostatnie myśli, jakie powinny nam przychodzić do głowy. Wszystko przed nami.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu życzę, uściski.:)
Na to pierwsze macham ręką, o drugim chyba jednak powinniśmy pamiętać... oczywiście bez obsesji :)
UsuńŚciskam!
Liczy się dusza a nie metryka;) Jak to mówiła moja babcia: "przestajesz być młodym kiedy przestaje cieszyć Cię pierwszy śnieg" tak mi się teraz przypomniało;) Okiennica super się prezentuje..aż rączki świerzbią by je otworzyć;) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńKamień z serca mi spadł, pierwszy śnieg nadal mnie cieszy... oczywiście jak jest ;) W zeszłym roku musiałam zakupić sztuczny w aerozolu...
UsuńOkiennice jak najbardziej zostaną otwarte :)
Pozdrawiam gorąco!
Piję sobie niedzielną kawkę w towarzystwie Twojego słowa i tej młodej kobiety przewijającej się w tekście. Bardzo ciekawa jestem ciągu dalszego opowieści : ) Ja za taką okiennicą schowałabym lustro. A Ty co tam chowasz? Miłej niedzieli.
OdpowiedzUsuńCo jest schowane niedługo się okaże ;))
UsuńOpowieść dojrzewa, więc ciąg dalszy nastąpi...
Zosiu piszesz tak pięknie, że szczery pamiętnik dla rodziny powinnaś po sobie zostawić, dla nas może być w skromniejszym zakresie. Mój dziadek opisał swoje życie, mając lat 70, potem długo jeszcze żył, ale miał kłopoty ze wzrokiem, to, co zostało, to poza Jego przeżyciami i uczuciami - historia Polski od kuchni. Cała rodzina czyta, cieszy się, płacze i wspomina. Skoro masz potrzebę spisania wspomnień to nie czekaj, będzie dłuższa, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnaczy się sugerujesz, dwie wersje... jedna prywatna a druga publiczna. Pomysł wart przemyślenia. Ciut ująć, ciut dodać... co nieco przemilczeć... hmmm
UsuńPozdrawiam gorąco!
Kochana, jaki zdolny jest ten Twój Slubny!!! No patrz! Zeby było bliżej, to bym go od Ciebie pożyczyła na parę moich zamysłów... hihi! ;)))))
OdpowiedzUsuńTakie okienko z okiennicami i lustrem w środku i mi się kiedyś marzyło... Widziałabym je nad kominkiem, albo na ścianie w pobliżu stołu, gdzie spożywa się posiłki. Niestety ściany u mnie są już kompletnie zawalone, także mogę popodziwiać u innych...
Otwieraj te okiennice!!!
Kogo tam możesz ujrzeć? Tylko siebie samą, taką jaką jesteś...
Kiedyś przejmowałam się ludźmi, jak mnie odbiorą, co powiedzą... Teraz mnie to wali, bo ludzie często próbują narzucić własne "widzimisię", niekoniecznie dobre i wielu ma z tego satysfakcję, bo trzyma Cię w ryzach, żebyś nie wyszła poza szereg, że mają coś do powiedzenia nawet, jak to nie jest ich życie... (przedwczoraj przeżyłam coś takiego na własnej skóeze, ale o tym może innym razem).
Buziaki!!!!!!!!!!!!!! :)
On lubi majstrować, ja lubię wymyślać :)) Nawet nie wyobrażasz sobie jak ja żałuję, że tak nam daleko do siebie... :(
UsuńOkiennice otworzę, obiecuję!
Kiedyś we Wrocławiu w tramwajach, przy oknach były takie tabliczki z napisem - :Nie wychylać się". Jak widać niektórzy tę sentencję wykorzystywaliby we wszystkich dziedzinach życia... Mam nadzieję, że za bardzo się nie przejęłaś. Ludzie uwielbiają szufladkować innych, co nie znaczy, że mamy temu przyklaskiwać. W końcu każdy z nas może mieć własne widzimisię! ;)
Buuuźka!!! ;)))
Rewelacyjne pióro. Okno - każdy powinien takie mieć, takie swoje, przez które mógłby oglądać świat. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSerdeczna dzięki za słowa, które spływają na mą duszę niczym miód słodki... :))
UsuńTak okna są równie ważne, jak drzwi ;)
Pozdrawiam gorąco!
Pisz:) Bo jak Cię już poznałam, to i tak będziesz....pisać:):):):) Inaczej grozi światu wielki wybuch- zosine emocje, nie znajdując ujścia w pisaniu- wybuchną. A potem nastanie złowroga cisza na blogu. I cichutki chórek się odezwie:"A nie mówiłyśmy"?
OdpowiedzUsuńHihihihihi! To będę pisać, wybuchów nie lubię a "a nie mówiłam" wolę sama mówić ;)))) Faktycznie czasami muszę, bo się uduszę ;)
UsuńDobrze, że wróciłaś i znowu piszesz :) Może nie komentuję za często, ale zawsze z wielką radością czytam. Podziwiam lekkość Twojego pióra, dowcip, poczucie humoru, dystans do siebie. W moim otoczeniu nie ma takich ludzi jak Ty. Są puszące się egocentryczne pawie i kwoki walczące o jak najwyższą grzędę. Jest pogoń za pieniądzem, najmodniejszym ciuchem, egzotycznymi wakacjami, żeby fotki na fejsa wrzucić itp. Nie ma wrażliwości na piękno przyrody, na los zwierząt, nawet robótkowanie uznawane jest jako przejaw - delikatnie mówiąc - dziwności kwalifikującej do specjalistycznego leczenia. U Ciebie jest inaczej - wchodząc na Twojego bloga jestem jak ta Alicja przechodząca przez lustro do baśniowej krainy :)
OdpowiedzUsuńW moim otoczeniu też nie brakuje takich ludziów... a ja przyzwyczaiłam się do tego, że idę przez życie z tabliczką - ekscentryk... Wydawało mi się nawet, że pogodziłam się ze swoją "innością", ale gdzieś w głębi ducha boleśnie odczuwam samotność... dlatego tak ważny jest dla mnie ten blog. Dzięki niemu mam kontakt z ludżmi, którzy odczuwają świat podobnie jak ja. Kiedy czytam komentarze, przestaję się czuć jak ostatni Mohikanin ;)
UsuńDziękuję Ci za tak szczerą wypowiedź, płynącą z serca! Komentarze są dla mnie bardzo ważne, są jak łyk świeżego powietrza... po prostu upajające! :))
A co do półmetka - też mam go dawno za sobą :( Przykre i dołujące bardzo, buuuu... deprecha na progu :(
OdpowiedzUsuńPrzekroczenie półmetka nie należy do przyjemności. Myśl o końcu staram się oswajać żartem... jak na razie się sprawdza ;))
UsuńZosiu jak ja bym chciała mieć taki jezyk pisowni!!!! Masz dar
OdpowiedzUsuńWłaśnie odkryłam u siebie nową wadę ( o rany kolejna do kolekcji!), jestem łasa na komplementy ;))
UsuńMów a właściwie pisz do mnie tak wiecej! ;)))
Czytam...czytam...czytam...i się zachwycam Twoim talentem !!!! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMilo mnie bardzo... :))
UsuńPozdrawiam gorąco!