Ślubny wszedł do sypialni. Stanął nad łóżkiem i przez chwilę przyglądał się Zosieńce. Spała, rytmicznie oddychając... żal było mu ją budzić. Westchnął i pocałował ją delikatnie w czoło. Zosieńka mruknęła coś niezrozumiale przez sen. Pogładził ją po czole. Zosieńka łypnęła jednym oczkiem. Jednym, bo drugie nadal spało. Ślubny z rozbawieniem obserwował kolejne stadia zosieńkowego przebudzania. Znał je od lat, ale wciąż go bawiły. Kiedyś na początku ich wspólnej drogi, dziwiło go jej siedzenie po nocy i późne wstawanie... teraz przywykł do tego tak bardzo, że nie wyobrażał sobie, że mogłoby być inaczej. Zamyślony nie zauważył, że Zosieńka na powrót udaje się do krainy Morfeusza. Odsłonił story, wpuszczając do pokoju światło dzienne. Słoneczko jak na zawołanie, wpadło do środka, igrając wesoło na meblach. Zosieńka przeciągnęła się i otworzyła drugie oko do kompletu. Dostała kolejnego buziaka a wraz z nim zaproszenie na śniadanie, które obok w pokoju już czekało na stoliku. Zosieńka powlokła się do łazienki, targana w drodze wewnętrzną wojną. Z jednej strony najchętniej wróciłaby do łóżka spać a z drugiej mile rozpoczęty dzionek, kusił słoneczkiem i smakowitym śniadankiem. Przy śniadaniu słuchając porannych wieści z podwórka, rozbudziła się całkowicie. Ślubny opowiadał jej o złotym dywanie, którym przez noc obdarzyła ich lipa, rosnąca nieopodal domu. Wzmagająca się ciekawość,z mobilizowała Zosieńkę do szybszego przełykania. Chęć obfocenia tego jesiennego zjawiska wygrała z resztkami senności.
Zosieńka po śniadaniu, zachęcana energicznie przez Ślubnego pomknęła na podwórko. Próbowała uwiecznić podwórkową jesień, z takim sobie rezultatem. Kolejny raz żałowała, że Dorotka ( Weniger ist mehr - Mniej jest więcej) mieszka tak daleko. Zosieńka podziwiała jej umiejętność fotografowania i choć korzystając z jej rad nieco podszlifowała swój warsztat, to wiedziała, że daleko jej do zdjęć Dorotki. Świadomość własnej niedoskonałości nie przeszkadzała jednak Zosieńce, w robieniu kolejnych zdjęć...
Na zdjęciach został uwieczniony skrzaci domek. Skrzacisko wprowadziło się jeszcze wiosną... Mieszka w lipie i sądząc po oknach rozbudowuje się w górę ;)))
A toż zaszałała, Zosieńko ze zdjęciami! Skrzaci domek jest przesliczny a teraz w jesiennej aurze jeszcze bardziej magiczny.Lipa obrośnięta winobluszczem wygląda cudownie. Złociście u Ciebie i promiennie. Warto chyba było raniutko wstać, co moja kochana? A jak jeszcze mąż niczym królewicz całusami Cię obudził a nawet sam śniadanko uszykował, to masz tam istną baśń.
OdpowiedzUsuńDobrego dnia, droga, spiąca królewno!Buziaki zasyłam z daleka razem z liśćmi mojej lipy, któe gnają w świat i z listkami Twojej lipy się wesoło mieszają! Nie rozpoznasz które są które, bo takie podobne i sobie bliskie!:-))***
No to żem nie pomyślała, że liście z naszych lip fruwają wspólnie, kręcąc młynki na wietrze... :))) Moje życie baśnią? Może lepiej nie, bo w baśniach aż roi się od złych czarownic, smoków i niedobrych macoch...
UsuńOleńko jakie raniutko;) toż to już południe było jak fotki pstrykałam :))
Ściskam Cię mocno przyjaciółko moja! :)***
Pięknie jesień przystroiła Waszą posesję. Cudne kolory. Widać że jesteście ludźmi wielkiego serca ,skoro oddaliście tak dorodną lipę w ręce podejrzewam bezdomnego skrzata, Takie uczynki procentuję. Ufam ,że skrzacisko po przebudzeniu pomogło w zgrabianiu opadłych liści;-) No ,macie farta;-)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł z tym domkiem. Jesteś dla mnie skarbnicą pomysłów i inspiracji :-)
Z upływającymi latami odkryłam, że każda pora roku ma swoje dobre i piękne strony. Skrzata mus było przyjąć, taka słowiańska powinność ;) Niestety grabienia liści odmówił stanowczo, tłumacząc się strzykaniem w krzyżu ;))
UsuńIwonko, potrzeba matka wynalazku :))
Zosiu, a ten skrzacik z pięknego domku zagląda czasem do Ciebie? Piękny dywan liściasty masz przed domem. Ale bym sobie w nich poszurała. uwielbiam to robić na jesiennych spacerach. A moja sąsiadka sprząta mi liście pod oknami i psuje zabawę. Pozdrawiam : )
OdpowiedzUsuńUwielbiam szurać w liściach! My grabimy dopiero wtedy jak spadną wszystkie, inaczej całą jesień nic innego byśmy nie robili ;) A nawet wtedy tylko z podjazdu sprzątamy. Reszta dopiero na wiosnę.
UsuńSkrzacik zagląda do mnie dość często, niestety cierpimy na tę samą dysfunkcję motywacji i oprócz pogaduszek nic więcej z tych odwiedzin nie wynika ;)))
Pozdrawiam gorąco!
Urocze zdjęcia. Bardzo mi się podoba domek skrzata i żałuję, że u nas nie zadomowił się żaden skrzat.
OdpowiedzUsuńSkrzata trza zaprosić! Ławeczkę postawić, miseczkę z mlekiem zostawić... na pewno da się skusić :)))
UsuńPiękne fotki, pięknej złotej polskiej jesieni...:)
OdpowiedzUsuńNie ma nic piękniejszego niż złota polska jesień! :))
Usuń... no chyba że polska zima, albo polska wiosna, albo lato... :)))
UsuńRzeczywiście, piękny dywan! Widać, że cała rodzina nim zainteresowana, wraz z psem i kotem.;) Skrzat ma nawet ławeczkę? Czy siedząc na niej pali fajeczkę?;)
OdpowiedzUsuńSkrzacik pali fajeczkę siadując na ławeczce, choć ma surowo przykazane uważać by ognia nie zaprószyć... :))
UsuńPsica zastanawiała się na początku czy można ten piękny dywan deptać... :)
Bogatą masz lipę Zosiu, że tyle złota dała i stworzyła piękny dywan. U mnie lipa w tym roku zrzuciła zielonkawe listki i jakoś niewiele, szkoda, bo lubię chodzić po złotych dywanach. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoja lipa jest ogromnaaa! I nawet susza jaka nas w tym roku dotknęła, nic a nic jej nie zaszkodziła.
UsuńPozdrawiam gorąco!
Co by nie powiedzieć to kolory bajeczne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Te kolory i światło mnie urzekło... niestety moje umiejętności na spółkę z moim aparatem nie pozwoliły oddać pełni ich urody...
UsuńPozdrawiam
Pięęęknie....skrzaci domek mnie zauroczył....:)) Pozdrowienia ciepłe, złote, jesienne..
OdpowiedzUsuńCoś jest w tym skrzacim domku... w końcu to drzwi do innego świata... ;))
UsuńPozdrawiam jesiennie! :)
Och, ja też sobie pomyslałam, że Zosieńka tym razem nieźle poszalała z aparatem ale warto było, bo pięknie ukazała swoją jesień. Czy Zosieńka ze skrzacikiem zasiada na tej ławeczce, a czy zbiera kwiatki lipy na zimę, a czy piesek zaprzyjaźnił się z nowym kotkiem? Danusia czeka na odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńZosieńkowy kuper nijak się nie mieści na tej ławeczce stworzonej na miarę skrzacią... ;)
UsuńLipy Zosieńka nie zbiera, bowiem mieszka w okolicy, w której pola nuprawiane są przez przedsiębiorstwa rolne a nie rolników, co skutkuje wielka ilością chemii w ziemi i powietrzu... Zosieńka obawia się, że po spożyciu takowego naparu mogłaby zmutować w Bóg jeden wie co? ;))
Psica pała miłością ogromną do Cichociemnej. Niestety jak to często bywa w życiu, miłość ta nie do końca jest odwzajemniona. Cichociemna jak na razie przestała syczeć i bić łapą na postrach... pozwala łaskawie Psicy powąchać czubek swego ogonka ;)
Czy Danusia jest usatysfakcjonowana odpowiedziami Zosieńki? ;))
Cudne zdjęcia, a pomysł ze skrzacikiem, rewelacja. Jeżeli pozwolisz, na wiosnę też zaproszę sobie skrzata do ogrodu :) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPomysł nie mój, podglądnięty w sieci ;)) Bardzo jestem ciekawa Twojej wersji :)
UsuńU mnie na wiosnę powstanie jeszcze skrzaci ogródek ;)
Pozdrawiam gorąco!
Aż się rozmarzyłam, taki poranek, taka pobudka, taki skrzat, takie złoto, och, jak miło poczytać o samych pozytywach.
OdpowiedzUsuńBo u mnie liść się ściele pod orzechem włoskim i sama muszę to zgrabić.
Fotki śliczne, barwy cudne. Pozdrowionka.:)
Nie ma idealnych dni, ale są idealne chwile w ciągu dnia... :)
UsuńJa czekam aż wszystkie spadną i dopiero wtedy będzie akcja grabienia, ale jak spojrzę do góry, to jeszcze czas...
Pozdrawiam gorąco!
Wchodzę do Ciebie, czytam.......
OdpowiedzUsuń....I co Ja tu doczytałam się?!
Kochana, My tak często się komlementujemy, że to powoli pewnie już dla niektórych zaczyna być podejrzane... hihihihihihi! ;)))))))
Ja też żałuję, że tak daleko jesteś, ale... Tymi zdjęciami zrobiłam sobie przechadzkę po Twoim obejściu, tylko co prawda wirtualnie, ale miłe to jest odczucie, jak pokazałaś kawałek swojej rzeczywistości...
Zdjęcia robiłaś komórką?
Lubię szurać liśćmi pod nogami, lubię w ogóle ich zapach, jak spadną i jest ich cała masa! Cieszmy się jeszcze słonecznymi dniami, bo wkrótce te zdjęcia będą tylko ich wspomnieniem na baaaaaardzo długi czas...
Wstyd się przyznać ale nie umiem robić zdjęć komórką... ot taki sobie mały analfabetyzm komórkowy ;) Zdjęcia cykałam aparatem, takim zwykłym kompaktowym.
UsuńJa też uwielbiam szurać nogami w liściach...
Co do komplementacji, piszę jak jest a kto do Ciebie zajrzy to rację mi przyzna :) Czekaj, czekaj... zajarzyłam niedomówienie ;) no ale we współczesnym świecie to chyba lepiej należeć do mniejszości, no nie? ;)) A co ludzie powiedzą? Zawsze coś mówią... ;)))
Jesień odejdzie, ale Gwiazdka przyjdzie! :)))
Ależ podoba mi się pomysł na domek skrzaci... po prostu gębę otwarłam i nie wiem czy domknę :)
OdpowiedzUsuńHeej raz, heeej raaz! I udało się jakoś wspólnymi siłami domknąć gębusię ;)) Na mnie możesz zawsze liczyć! :)
UsuńW planach posiadam jeszcze wykonać wokół maleńki ogródek, zmajstrować maleńką drewnianą taczkę... a jakby wyglądało suszące się na sznurku maleńkie skrzacie pranie? ;)
Domek w drzewie jest po prostu bajeczny, albo nawet bajkowy bardziej! Już nie raz wzdychałam do podobnych, ale Twój jest wyjątkowy!!! Szkoda, że nie mam jeszcze takiego dużego drzewa, żeby stworzyć podobne cudeńko...
OdpowiedzUsuńMiałam to szczęście, że drzewo było zanim ja byłam na tym świecie ;)))
Usuń