Zosieńka zlewała herbatkę ze spodka do filiżanki. Napój bogów znalazł się w tym tak nietypowym dla siebie miejscu , w wyniku ekwilibrystycznych wyczynów Zosieńki, która idąc z tacą potknęła się na progu. Na szczęście udało się ocalić filiżankę od kompletu wraz z jej zawartością. Zosieńka ostatnimi czasy coraz częściej się zamyślała... a to stała nad czajnikiem buchającym parą, czekając aż się woda w nim zagotuje... a to potrafiła spędzić ze ściereczką od kurzu dobry kwadrans nad szafką, pozostawiając ją z wyrysowanymi "palcem na kurzu' sercami... Można by mnożyć w nieskończoność podobne zachowania Zosieńki, których powodem były jej zamyślenia... Zosieńkę męczył dylemat, który od dłuższego czasu sprawiał wrażenie nierozwiązywalnego. Jej rozum białogłowy, u której jak wiadomo włos długi a rozum krótki, pracował pełną parą nad problemem. Szkopuł ów pojawiał się cyklicznie w jej życiu, ale ostatnio jakby częściej. Zosieńka lubiła przeglądać w internecie wiadomości a oprócz wiadomości czytywała też komentarze pod nimi zamieszczane. Ludzie je piszący dzielili się na dwie grupy. Jedni pisali co chcieli i jak chcieli, bez żadnych zahamowań. Drudzy starali się być za wszelką cenę poprawni politycznie i tolerancyjni. Stan ten utrzymywał się w miarę niezmiennie aż do lata tego roku. Wtedy Zosieńka odkryła ze zdumieniem, że "Tolerancyjnym" zabrakło poprawności i są najwyraźniej nietolerancyjni wobec tych, którzy mają poglądy odmienne od nich. Tu zrodziła się zgryzota, która poczęła towarzyszyć Zosieńce. Myśli nieustannie błąkały się po jej głowie... jak to jest z tą tolerancją? Czy tolerancja powinna być wszechobecna? Czy należy być tolerancyjnym dla nietolerancji? Jeśli założymy tolerancję dla wszystkiego i wszystkich, to czy nie wyjdzie z tego wąż zjadający własny ogon? Może tolerancja w samym swoim założeniu miała błąd jakowyś? No bo jeśli człowiek miałby być tolerancyjny dla wszystkiego i wszystkich, to powinien być tolerancyjny także dla nietolerancji innych... Zosieńka myślała i myślała a im więcej myślała tym mniej była pewna czegokolwiek. Wypiła herbatkę, umyła filiżankę i zasiadła przed komputerem...
Zosieńka przeglądając blogi, odkryła z radością, że zbliżają się święta. Radość trwała krótko, bowiem po chwili odkryła, ze kolejny raz zapomniała o tym co sobie obiecała... Przyrzekała sobie co rok, że w następnym roku zacznie przygotowania jeszcze latem, ale z każdym upływającym miesiącem, obietnica bladła, by latem stać się zupełnie transparentna, by nie rzec nieobecna. Pomyślała, że najwyraźniej jest skazana na świąteczną gorączkę.
-Obiecanki cacanki a głupiemu radość - mruknęła do siebie pod nosem.
Po chwili zreflektowała się, że podług tego przysłowia to ona sama, dzięki sobie na głupią wychodzi.
-Mówi się trudno i żyje się dalej - powiedziała na głos, by zatrzeć nieprzyjemne wrażenie, które pozostawiło poprzednie przysłowie.
Po chwili znów pochłonęło ją przeglądanie blogów...
Zosieńka miała dość rozmyślań, zamknęła strony z wiadomościami, przyrzekając sobie solennie, że zaprzestanie ich odwiedzania. Święta zbliżały się ogromnymi krokami i Zosieńka postanowiła udać się na emigrację. Do wyboru miała:
- emigrację jako taką, która odpadła w przedbiegach, jako że Zosieńka nie wyobrażała sobie życia poza ojczyzną i z wielkim zdumieniem przypatrywała się exodusowi, który aktualnie właśnie odbywał się na jej oczach.
- emigrację wewnętrzną, która była wielce kusząca, bowiem Zosieńka miała o sobie dobre zdanie a i pogadać z kimś inteligentnym też lubiła.
- oraz emigrację robótkową, która w obliczu zbliżającej się gwiazdki nabrała charakteru priorytetowego.
Podjąwszy decyzję Zosieńka odczuła ulgę ogromną. Nie musiała już czytać ani tym bardziej słuchać informacji, które mimo upływających miesięcy nie brzmiały nic a nic optymistyczniej niż na początku. Mogła poświęcić się temu co Zosieńki lubią najbardziej - moszczeniu własnego gniazda. A może bardziej na miejscu z racji pory roku byłoby porównanie domostwa do niedźwiedziej gawry, szykowanej na zimowy sen... ;)
Poniżej efekt zosieńkowych wysiłków dekupażowych. Pojemnik plastikowy po lodach, którego Zosieńka opętana manią przydasiową, wyrzucić nie zdołała. Jak widać słusznie uczyniła, bowiem pojemnik, miast na śmietniku wylądować, będzie za ozdobną osłonkę na doniczki robił ;))) Serwetki Zosieńka wycinała i z masochistycznym upodobaniem dopasowywała aż do momentu, kiedy sprawiały wrażenie ciągłości. ;)
Wiesz Zosieńko, kiedy nachodzą mnie te wszystkie dylematy o tolerancji, prawdzie i o tym co się dzieje dookoła i kiedy, mimo najszczerszych starań, nie znajduję odpowiedzi to też wyruszam na na emigrację robótkową. Ona jest dla mnie najlepszą terapią. Codziennie rano przeglądam bieżące informacje, bo chcę być świadoma tego, co się dzieje, ale to tyle i basta. Telewizji więcej dla Danusi nie ma, szanuję mój czas i żal mi kazdej zmarnowanej mojej minuty. Dlatego też z samego ranka wpadnę na kilka blogów i już mi się żyć chce i mam kolorowe myśli i stos pomysłów. Buziaki dla Zosieńki i brawo za decu, bo pięknie wyszło.
OdpowiedzUsuńZosieńka jak widać także udaje się na emigrację robótkową, ale czasem obawia się by ktoś kiedyś nie przerwał tej sielanki, łomotaniem do drzwi...Myśli ponure tłamszone robótką, znikają na chwilę... dobra i chwila w spokoju spędzona :)
UsuńWycinanie i dopasowywanie żmudnym było zajęciem, jednak widok dzieła gotowego jest wystarczającą nagrodą :))
Zrobiło się poważnie. Ja takie myśli, Zosieńko, odrzucam gdzieś na bok, bo martwiłabym się ciągle. Na razie daję radę.
UsuńCzasem Zosieńkę tak nachodzi... ale dobrze będzie! :)
UsuńZosieńko, no to i ja się teraz zadumałam. Do wniosków, jak dojdę, dopiszę. Póki co, Ty doszłaś do jednego, czyli " róbmy swoje" . Jest jeszcze możliwość nietolerancji dla nietolerancji. Tylko do czego dojdziemy ? Gdzie są granice tolerancji i czy są - odpowiedź może mi dać Dezyderata. Ale czy tak będzie ?
OdpowiedzUsuńEmigracja robótkowa to nie tyle wniosek, co lekarstwo na chwilę spokoju... Dezyderata ... wydaje mi się, że najlepiej sprawdza się wśród ludzi, którzy ją znają i mają ochotę wprowadzać w życie... co z resztą? A tolerancja? Dobra jest czy zła? Tak łatwo ją wykorzystać w zdrożnych celach... może tolerancja jest jak perpetuum mobile... możliwa tylko w teorii?
UsuńPięknie Tobie wyszedł ten pojemniczek. tak dalej i będziesz mistrzem dekupażu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę tak myślisz? Cieszę się bardzo! :)))
UsuńPozdrawiam gorąco! :))
Gdybyś nie napisała, że to po lodach, to bym się nie domyśliła. Ślicznie wyszło.:) Co do emigracji robótkowej: też powinnam wkroczyć na te słuszną drogę, ale coś nie idzie...;)
OdpowiedzUsuńZosieńka na lody łasa jak kot na spyrkę ;)) to duże pojemniki się opłacają, a przy okazji materiał na decu jest ;))
UsuńI ja coś impet w tym roku mam mniejszy niż drzewiej... starzeję się czy jak?
Buźka!
Fajnie wygląda Twoja doniczka. Mnie się wydaje Zosiu, że tolerancję wymyślono po to, by ludzie nie kierowali się uprzedzeniami. Można jednak tolerować tylko to, co nikomu nie robi krzywdy, w przeciwnym razie jest to dawanie przyzwolenia złu. Tolerować coś nienormalnego to też nie znaczy wywyższać i propagować, a to właśnie obserwujemy i to nas drażni. Na szczęście rękodzieło uspokaja, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak, Iwonko zgadzam się z Tobą. Niestety coraz częściej "tolerancją" ludzie sobie gębę wycierają, uzasadniając nią najbardziej idiotyczne pomysły... I wtedy straszno się robi...
UsuńRobótki mnie uspokajają na całe szczęście! :))
Pozdrawiam gorąco! :))
Ja też niektórych pudełeczek nie potrafię wyrzucić
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja zdecydowanie zbyt wielu nie wyrzucam... i mus je zagospodarować, by za chomika bezmyślnego nie zacząć uchodzić ;)))
UsuńPozdrawiam :)
Musiałam dwa razy przeczytać posta, bo tak mnie zalręciłaś tymi swoimi przemyśleniami (i wyszukanymi słowami), że nie wiedziałam od czego zacząć.... Masz na myśli posty i komentarze na blogach?
OdpowiedzUsuńJeżeli mam być szczera, to Ja zrobiłam się nietolerancyjna... Razi mnie wiele rzeczy, na które zakładając bloga trzy lata temu w ogóle nie zwracałam uwagi, albo przymykałam oko - bo trzeba być grzecznym, jeżeli ktoś się do mnie dopisał do obserwujących, też się do niego dopisałam. Napisał komentarz, też mu napisałam. Dowalił mi "łańcuszkiem" (tylko nie bierz sobie teraz kochana do siebie! hihi! piszę ogólnie), też radośnie(?) posłałam wyróżnienie dalej... Ktoś pokazał dumnie coś koszmarnego dla mnie wnętrzarsko, starałam się jakoś doszukać na siłę coś w tym pięknego.... Do czasu jednak. Jakoś też zaczęła mnie zaduma nad tym wszystkim łapać, bo w sumie jeżeli ktoś oczekuje szczerego komentarza (wiekszość blogerek ma to na samym końcu pod postem, Ja też), to co będę im mydlić oczy. Często piszę własne oczucia, reakcje naturalnie są różne. Nie dopisuję się już do blogów (obserwacja za obserwację), jeżeli absolutnie NIC mnie tam nie interesuje. Piszę komentarze kiedy mam na to czas i nie wszystkim, bo często naprawdę nie wiem co mam u niektórych napisać, czasami tylko poczytam, zajrzę. Nie biorę już też udziału w wyróżnieniach. Ostatnio poinformowałam o tym dwie blogerki, które mnie wyróżniły. Mam nadzieję, że dziewczyny się nie obraziły. Nie mam ochoty pisać takich przymusowych postów, gdzie trzeba odpowiadać w sumie na jedne i te same pytania a odpowiedzi i tak nikogo nie intersują... i niech mnie nikt nie przekonuje że jest inaczej!
Taaaaak....... Wredna jędza się ze mnie zrobiła!
I co? Będzie ktoś tolerował mój brak tolerancji? hehehe! ;))))))
...tak się rozpędziłam, że nawet nic o pudełku nie napisałam, a chciałam. Jest naprawdę ładne.Widzisz, Ja jestem też na etapie, że lepiej coś zrobić w realnym świecie co daje przyjemność (sobie, najbliższym), niż zawracać sobie tyłek głupimi sprawami, z których pozostanie gdzieś tam komentarz w sieci... Chyba też muszę tą sprawę poruszyć i u mnie.
UsuńCzy mi się wydaje, czy kombinowałaś może coś z szablonem bloga? Jakoś zawężony nieco jest.
Świat blogowy i rzeczywistość wokół nas aż tak bardzo się nie różnią... Tylko na pozór są innymi światami. Podobnie jak Ty, zmęczona jestem życiowo tolerowaniem wszystkiego wokół mnie zwłaszcza wtedy, kiedy widzę, że przebiega to jednokierunkowo, tzn. ja cierpliwie toleruję, ale wobec mnie kierowane są nakazy, choćby poprawności politycznej... Czasem wydaje mi się, że tolerancja mająca być z założenia czymś dobrym, nadużywana przez innych może w skrajnych sytuacjach prowadzić do okropieństw, trudnych do wyobrażenia... obym się myliła.
UsuńTwoje przemyślenia podobne do moich, Ciebie też tolerancja zmęczyła...
Dorotko ja Cię będę tolerować zawsze, bo Cię już trochę znam a szczerość lepsza jest niż bezmyślna tolerancja, która do niczego dobrego nie prowadzi .Buźka!
Z szablonem nic nie robiłam... zbieram się do tego, ale czasu nie mam ;)
UsuńTemat porusz koniecznie, ciekawa jestem Twojego spojrzenia na problem :)
A już na wstępie pomyślałam, że o stanie zakochania będzie. Peregrynacji myślowych odbyłaś mnóstwo, a ostateczny wynik w postaci osłonki bardzo jest udany. Na pewno nie jak początkującej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W stanie permanentnego zakochania jestem już od prawie trzydziestu lat ;))) Przyzwyczaiłam się ;)))
UsuńTo problemy egzystencjalne inspirowane rzeczywistością męczą mnie wciąż i nieodmiennie...
Cieszy mnie bardzo twa pochwała! :))
Pozdrawiam gorąco!
Zosieńko, kochana cudności stworzyłaś!!!!
OdpowiedzUsuńSię cieszę okrutnie, że tak uważasz!!! :)
UsuńFajne pudełko-osłonka. faktycznie napracowałaś się łącząc elementy. lubię takie róże, taki wzór. Jeżeli chodzi o resztę, to mam takie samo zdanie, jak Dorota von Cologne i takie samo podejście. Jednak musiałam się tego z czasem nauczyć- dotyczy to innych blogów. Na swoim zamieszczam często to, co mnie bulwersuje, wkurza zdumiewa. Przede wszystkim dlatego, żeby jak najwięcej ludzi to czytało.
OdpowiedzUsuńJak to już gdzieś, kiedyś napisałam, gust u mnie taki bardziej barokowokiczowaty... lubię kwiaty, falbanki, koronki, mnóstwo durnostojek, których potem nie odkurzam...pewnie za dużo tego u mnie, al dobrze mi z tym :)
UsuńKażdy ma prawo do własnego zdania... czy można mu tego zabronić w imię tolerancji? Jeśli tak, to w tym momencie tolerancja umiera...W takim razie może tolerancja jest bytem abstrakcyjnym i czysto teoretycznym, niemożliwym do realizacji w życiu... ?
Zosiu, pojemniczek pięknisty! Chyba w końcu zacznę się uczyć dekupażu, bo cudowności mozna stworzyć, tylko kiedy znaleźć czas na kolejną technikę:(
OdpowiedzUsuńCo do komentarzy to przestałam je czytać, gdy zobaczyłam że piszą je jakieś sfrustrowane osoby, które nie mają nic do powiedzenia w temacie tylko plują wokół żółcią. Szkoda na to zdrowia.
Jeśli chodzi o świąteczne to obiecywałam sobie to samo, i cóż?... wyszło jak zawsze;)
Pozdrawiam Zosiu:)
Dekupaż fajny jest! Ja Zosieńka to całym swoim autorytetem potwierdzam wszem i wobec ;) i w wcale nie taki trudny jak by się mogło wydawać :))
UsuńŚwięta coraz bliżej a ja jak zwykle ze wszystkim w lesie... zobaczymy co z tego lasu wyjdzie :)
Pozdrawiam gorąco!
Zosieńko - myslimy o podobnych rzeczach. I ja na emigracyjnych wędrówkach chetnie, coraz chętniej przebywam. A to przy zwykłej robocie gospodarskiej mózg mi odpoczywa a to w inne tematy, czy tez w lekturę uciekam. Ale mimo tego, że zmagam sie w sobie i zmagam, że szala przechyla się wciaz na jedną albo drugą stronę, to wciąz dochodze do wniosku, iż szczerośc ponad wszystko! Nawet, gdy boli. Nawet, gdy się potem pojawia w człowieku lęk, że za bardzo się odsłonił, a może niechcący kogoś dotknął. Trzeba być prawdziwym - przynajmniej wobec siebie. Nie tolerowac fałszu, bylejakości, pozoranctwa, tłamszących szablonów. I nie dostosowywać się wbrew swoim przekonaniom do ogólnie obowiązującej poprawności politycznej. No kurka wodna! Wszak zaraz pólwiecze na karku! Człowiek ma prawo nareszcie być sobą i robić to, co mu serce nakazuje - czyż nie?Kiedy będzie w końcu szczery - w grobie?!
OdpowiedzUsuńA z innej beczki! Bardzo podoba mi się wykafelkowany parapet, na którym stoi Twoja piekna skrzyneczka po lodach.
Uściski gorące Ci zasyłam - i usmiech na dobry początek dnia!:-))***
Oleńko, czytając Twój komentarz pomyślałam sobie - prawda nas wyzwoli! Nie poprawność polityczna, nie fałszywy ugrzeczniony usmiech tylko prawda, choćby na początku ból sprawiała...
UsuńParapet obłożony kafelkami z odzysku... bo był brzydki, betonowy. Jak go okleiliśmy, nabrał uroku :)
Ściskam Cię kochana przyjaciółko! :)***
Ciężkie kwestie poruszasz droga Zosieńko...wniosek mnie się nasunął że ja tolerancyjna zdecydowanie nie jestem...chyba że istnieje stan pośredni tolerancji wybiórczej. A skrzyneczka to Ci powiem prima sort! I mówisz że to po lodach???Widać że rączęta Twe biegłe w dekupażowaniu mistrzowskiej wprawy nabierają szybciutko ;)
OdpowiedzUsuńKłaniam się w pas zamiatając grzywą podłogę :)
Może i ciężkie te tematy, ale życiowe nad wyraz... ja kiedyś za młodu szalenie byłam tolerancyjna, ale życie mnie nauczyło, że chcąc mieć miękkie serce trza mieć twarde d..sko ;) I tak z wiekiem coraz mniej we mnie tolerancji...
UsuńPudełko po lodach, takie duże opakowanie było... a jakie dobre lody były! ;))
Ściskam i odkłaniam się warkoczem po podłodze szurając! :)
Piękna ozdoba na doniczki Ci się udała! ja też mam mnóstwo dylematów, a które to nie ułatwiają życia. Obecnie jestem na etapie niemocy, w każdej postaci...i czekam na jej przeciwieństwo jak na " zbawienie"! Pozdrawiam Zosiu serdecznie :)
OdpowiedzUsuńPo niemocy przyjdzie nadaktywność! Ja też tak mam i w każdej dziedzinie życia :) Czekaj cierpliwie :)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Zapomnieli ludzie, ze sie mozna roznic. Pieknie sie roznic.
OdpowiedzUsuńCoz to bylaby za nuda, gdyby wszyscy mysleli to samo.
I tacy samy byli, do czego zmierzaja niektore kobity, podobne nosy, cycki i usta.
I slowa czasem tez.
Po co?
Fajnie Ci wyszly te kwiateczki)))
I wyrosnietej sansewerii zazdrosze. I parapetow.
Buziole)
Najbardziej śmieszy tolerancja w ustach nietolerancyjnych... ja się przyznaję, od dziś jestem nietolerancyjna!
UsuńSansiwiera własnego chowu... prawie rok siedziały pocięte kawałki liści, nim puściły listeczki... potem to już poszło! :))
Buźka!
emigracja wewnętrzna....kusząca ale ile można gadać z samym sobą...tematy szybko się wyczerpią
OdpowiedzUsuńemigracja robótkowa...kusząca i tę stosuję, pogadać się z nią nie da...ale ile radości z efektów i satysfakcji