czwartek, 3 kwietnia 2014

Powrót czyli "melduję posłusznie, że znowu jestem" *

  Zosieńka zasiadła przed klawiaturą i z błogim uśmieszkiem na twarzy zaczęła klepać w klawiaturę. Z natury była obowiązkowa i czuła, że powinna się usprawiedliwić ze swojej tak długiej nieobecności. Przez chwilę rozważała, czy zrobić to skrótowo w punktach (w końcu nie każdy musi mieć ochotę na czytanie opisu jej niedoli) czy tez jak zwykle w formacie XXXL. Podrapała się po głowie, ale od tego pomysłów nie przybyło i rada nie rada poszła jak zwykle w takich chwilach w życiu na kompromis. Tak nawiasem mówiąc, Zosieńka nie miała pojęcia dlaczego to słowo stało się ostatnio synonimem wszystkiego co najgorsze. Sytuacje w których wilk syty i owca cała, nie wydawały się najgorszą rzeczą na świecie. Tak też i teraz skorzystała z dobrodziejstwa kompromisu.  Oto co się działo.

Informacja dla niecierpliwych: skrót w punktach na dole ;)

Wersja dla masochistów ;)
  Zosieńka po napisaniu ostatniego posta, nie myślała wcale, że odwiesi klawiaturę na kołek na całe półtora miesiąca. Jej głowa była pełna planów a pomysły wraz z szarymi komórkami biegały na wyścigi po licznych ( miała w każdym razie taką nadzieję) pokręconych zwojach mózgowych. Jednak dopadła ją choroba i musiała zmienić plany. "nic to" - pomyślała sobie wtedy -"wszak zdrowie to stan przejściowy między jedną chorobą a drugą". Jednak Los urażony najwyraźniej jej dobrym humorem podrzucił jej jako dodatkową rozrywkę awarię blogera. To Zosieńkę już odrobinę zirytywało, bowiem mogąc od tego momentu uczestniczyć w życiu blogowym tylko i jedynie biernie, czuła się odizolowana od tego co tak polubiła.  Jej irytacja była tym większa, że musiała przesunąć wizytę u dentysty a co jak co, ale siedzenie pod mieczem Damoklesa nie należało do jej ulubionych zajęć. Choróbsko zostało przepędzone za góry i morza i wydawałoby się, że do szczęścia już tylko mały kroczek, ale zamiast być pięknie, było jak zwykle czyli choroba nr 2. Trzeba przyznać, że Zosieńka, która dotąd starała się robić dobrą minę do zlej gry, zapomniała o starannym wychowaniu, jakie otrzymała i zaczęła pod nosem wypowiadać litanię słów powszechnie uważanych za obraźliwe. Blogger, który nadal się buntował, wzmagał tylko częstotliwość i intensywność owych tekstów, które padały nieustannie z karminowych usteczek.  Nic nie trwa wiecznie, tak też i drugie choróbsko zostało przepędzone. Zosieńka miała zamiar skupić się na rozgryzieniu problemu bloggerowego, kiedy spiesząc się do komputera szarpnęła węglarkę i w tym momencie zrozumiała, że to był błąd.  24 godziny później dowiedziała się, że pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł i, że w pewnym wieku należy o siebie zacząć dbać. Powróciła  w pielesze domowe z maścią do nacierania nadwyrężonej ręki, tudzież kompletem bandaży elastycznych oraz przykazaniem, że owa nadwyrężona kończyna przez czas jakiś ma służyć jedynie ku ozdobie. Wiśta wio łatwo powiedzieć, ale jak to zrobić. Odcięta od bloggera i od robótek jednocześnie, to się Zosieńce w głowie nie mieściło. Jednak korzystając z wrodzonej inteligencji, metodą prób i błędów znalazła pozycję, w której mogła robótkować bez czynienia nijakiego uszczerbku chorej kończynie. Wprawdzie szydełko odpadało, ale haft sprawdzał się bezbłędnie. Czas płynął, ręka zdrowiała i tylko blogger nadal uparcie odmawiał współpracy. Wydawałoby się, że wszystko zmierza do amerykańskiego happy endu. Jak zwykle co jakiś czas Zosieńka wybrała się do miasta. Pojechała po brakujące muliny a przy okazji uzupełnić braki lodówkowe. Po szalenie udanych zakupach obfitujących m.in. w takie produkty jak herbata, dżem oraz ćwiartki za 6,50 za kilogram, Zosieńka z wypiekami na twarzy potruchtała przez parking ku swemu autu, nie mogąc się doczekać powrotu do domu. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że nie może wsiąść do samochodu.  Jak wiadomo żeby wsiąść należy umieścić najpierw jedną kończynę dolną w aucie, przemieścić do środka tułów z doczepioną głową oraz kończynami górnymi a następnie wciągnąć pozostałą na zewnątrz drugą kończynę dolną. Cała operacja była Zosieńce znana od dawna zarówno w teorii jak i praktyce, ale teraz noga nijak nie chciała wykonać polecenia. Po wielu przedziwnych można by rzec kombinacjach alpejskich noga w końcu znalazła się w środku a za nią Zosieńka ze zbolałą miną. Zaostrzenie problemów kregosłupowych, było najmniej potrzebną rzeczą jaka mogła jej się teraz przydarzyć. Na dni, które potem nadeszły spuśćmy zasłonę milczenia. Można by tylko wspomnieć, że Zosieńka w końcu dotarła do stomatologa i dokonała wyroku na swoim niewdzięcznym zębie, który się zepsuł doszczętnie. Ekstrakcja przebiegła bezproblemowo, ale została okupiona niespodziewaną gorączką. Jakby tego było mało na arenie międzynarodowej zawrzało i wschodnie przypadki odebrały Zosieńce spokojny sen. Dodajmy jeszcze widmo utraty pracy przez Ślubnego oraz nieustające problemy z bloggerem i będziemy mieć pełny obraz ostatnich Zosieńkowych przeżyć.
  Wszystko w życiu przemija, złe chwile także. Choroby i gorączki poszły w zapomnienie, ręki można  już używać, kręgosłup poszedł na kompromis i pozwala wsiadać do auta i tylko blogger uparcie odmawiał współpracy. Tu pojawiła się Dobra Dusza a właściwie Dobry Człowiek, a właściwie Dobra Kobieta i poddała pomysł, który pomógł rozwiązać problem. Okazało się, że blogger był bez winy a błąd tkwił w systemie operacyjnym. Po jakichś machlojach z ponownym instalowaniem wszystko gra i buczy :) oprócz sytuacji na wschodzie, która nadal przyprawia o ból głowy....


Skrót dla niecierpliwych
1, Choroba nr 1
2. Awaria bloggera
3. Choroba nr 2
4. Kontuzja ręki
5. Awaria bloggera c.d.
6. Problemy kręgosłupowe
7. Ekstrakcja zęba + gorączka
8. Zawierucha na wschodzie
9. Widmo utraty zarobku
10. Szczęśliwe rozwiązanie wszystkich problemów oprócz tych wschodnich i zarobkowych


* W tytule posta cytat z "Przygód dobrego wojak Szwejka podczas wojny światowej" Haska (powinno być z daszkiem nad s, ale nie wiem jak to napisać na klawiaturze)

Wiosna...

... cieplejszy wieje wiatr :)

Pamiętacie jesienny post o zakupach tulipanów?


Oto i one w całej krasie.

Śmieją się do słońca całą gębusią

To pierwsze, reszta dopiero w pąkach

P.S. Dzięki za słowa wsparcia, komentarze i e-maile. Będę teraz trochę częściej pisać, żeby nadrobić zaległości :)))

38 komentarzy:

  1. Och, Zosiu! No to chyba wyrobiłas hurtowo normę nieszczęść i chorób!Pewnikiem teraz rok pójdzie Ci juz spiewająco.Co mówię rok? Pewnie dwa i trzy!:-))
    A na powaznie, to współczuję Ci i coraz wyraźniej dostrzegam, że na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Trzymaj sie, uwazaj na siebie i ...nadal pisz z takim pazurem i poczuciem humoru, do świetnie sie Ciebie czyta (lubie taki czarny humor i styl lekko do Magdaleny Samozwaniec podobny!:-))
    Ciepe mysli zasyłam i zyczenia nieustajacego odtad zdrowia Twego i systemu operacyjnego!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo, moja kochana obyś w dobrej chwili mi pożyczyła, bo już mi się te wszystkie dopusty z kretesem znudziły :) Wielbicielką czarnego humoru też jestem zagorzałą, acz niekoniecznie we własnym życiu ;)
      Olgo, czytałam Twój wpis o kurkach zielononóżkach, ciekawe z nich stwory :)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
    2. Nieustająco zycze zdrowia i wielu sił do nadrobienia straconego czasu i do wzięcia sie za bary, z tą pełna pospiechu i koniecznych działań wiosną!
      Ściskam mocno Zosiu!:-))

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że wszelakie nieszczęścia (one chyba tak mają, że łażą stadami) dadzą Ci wreszcie święty spokój. Życzę Ci tego serdecznie. Całe szczęście, że nie tracisz poczucia humoru - wpis pokazuje, że masz duży dystans do siebie i świata, i bardzo dobrze, bo inaczej przyszłoby oszaleć. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mam powiedzieć, życie jakie jest, każdy widzi... Gdyby nie ten dystans. to bym już pewnie kwiatki wąchała od spodu a tak żyję sobie i czasem nawet nieźle się bawię :))))
      Relacja z kiermaszu fajna a teleranki z myśli mi nie schodzą...
      Pozdrawiam gorąco

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. A to działo się u Ciebie. Dzielna kobieto, miejmy nadzieję że limit najbliższej pięciolatki wyczerpałaś. Życzę pozostania w zdrowiu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to bym nawet wolała żeby ten limit obejmował dziesięciolatkę ;)

      Usuń
  5. Oj Zosiu naprawdę długo cię nie było ale super że wróciłaś i jakoś rozwiązałaś problemy opr·ócz tych zarobków ja też mam takie problemy - piękną wiosnę pokazałaś a i widzę że w Coricamo kupujesz ciesze się bo to super sklep i firma jako firma jest wspaniała buziaki ślę Marii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jesuuuuu, a kto nie ma problemów finansowych? Raz na wozie, raz pod wozem i tak kołem się fortuna toczy :)
      W Coricamo kupuję i będzie o tym post.
      Pozdrowienia gorące ślę!

      Usuń
  6. Wiadomo jak się pojawi jeden problem to za nim już hurtem, ale ważne ,że radzisz Sobie Stasieńko , pozytywne nastawienie działa cuda więc, będzie dobrze , musi , a kwiaty sa cudowne pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe życie stawiam na to pozytywne nastawienie :))))) Uwielbiam tulipany.
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  7. No, to teraz może być już tylko lepiej! I będzie - za co trzymam z całych sił kciuki.:) Super, że dane ci było wrócić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezbadane są wyroki boskie... ;)
      Każda dobra myśl na wagę złota....
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  8. Jak to mowia, na pochyle drzewo...Te wszystkie kozy wlazly na Ciebie, nooo.
    Niech juz zleza.
    Zdrwoka Zosienko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysłowie pasuje jak ulał, ale czy ja przypominam drzewo?! Może i troche pochyła jestem, zwłaszcza pod koniec dnia ale uwierz liści nie wypuszczam ;)
      Buźka Katarzynko!

      Usuń
  9. Najważniejsze, że wróciłaś. Brakowało mi Twoich opowieści. Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oszukiwać ani Ciebie a już tym bardziej siebie nie będę - moje ego mile połechtane się poczuło :)))))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  10. Ja przeczytałam obydwie wersje! hihi!

    Oj, zdażyło już mi się w życiu, że nieszczęścia mi się skomulowały, także powiedzenie, że chodzą parami absolutnie byłoby nie na miejscu, bo one czasami chodzą czwórkami, szóstkami! Maszerują jak wojsko! ;)
    ...ale droga Małgosiu!
    Teraz czas na dobrą passę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :) I tak ma zostać.

    Wyjątkowo ładne zdjęcia Ci wyszły kochana, aż obejrzałam w powiększeniu. Czyżby aparacik zmieniony był? Bardzo dobra ostrość.
    Radziłabym Ci jeszcze zmienić szerokość bloga, żebyś mogła wstawiać większe.Nie jestem jednak pewna, czy szablon, z którego korzystasz na to pozwala, ale to też nie jest problemem.
    Zdrówka życzę!
    Bo bez tego ani rusz kobieto! :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt niezbity, że bez zdrowia ani rusz. Tylko powiedz jak to jest, że póki jest dobre to nijak go nie szanujemy?
      Zdjęcia robione telefonem Ślubnego :) Został mianowany moim nadwornym fotoreporterem. Teraz chodzę i pokazuję to pstryknij, tamto pstryknij... bardziej z lewej, bardziej z prawej. może lepiej od góry... ciekawa jestem kiedy straci cierpliwość? ;)))
      Przy tych szablonach pogrzebię po świętach, na razie mam za dużo zaległości w domu, ogrodzie, no i co ważniejsze w wirtualnym świecie
      Ściskam mocno!

      Usuń
  11. Wersja dla masochistów i niecierpliwych.:) Przeczytałam obie, choć ta dla masochistów ciekawsza.:) Szkoda tylko, że to życie, ale co cię nie zabije, itd.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że masochiści mają ciekawsze życie ;))) Czasem myślę (nie za często, żeby się nie przemęczyć), że gdyby nie było tych czarnych dni nie docenialibyśmy tych jasnych :))))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  12. ooooooooooo...............nareszcie....
    witamy....

    OdpowiedzUsuń
  13. Nieszczęścia chodzą parami , a na niektórych spadają lawinowo. Podziwiam Twoje poczucie humoru w takich okolicznościach. Wczoraj będąc z mężem u lekarza, usłyszeliśmy, że to złe, co siedzi w naszych genach, uaktywnia stres. Po burzy pokazuje się tęcza, życzę Ci zdrówka Zosiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co zrobić, miało być tak pięknie a było jak zwykle ;)))
      O stresie tez czytałam dużo i wydaje mi się, że jest w tym więcej prawdy niż by się mogło wydawać.
      Co do tęczy to czekam na nią już od dłuższego czasu ;))))
      Dzięki za życzenia zdrowia!

      Usuń
  14. Przeczytałam obie :) mimo tej kumulacji wszelkich niedogodności które Ciebie dopadły zachowałaś niesamowite poczucie humoru
    o rany scenke wsiadania do auta mam przed oczami :D
    pozdrawiam i dużo zdrówka życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co mnie biednej było robić, pozostało mi tylko zachować poczucie humoru. Fakt faktem, że pamięć o tym wydarzeniu ( scenka wsiadania do auta) pozostanie ze mną na długo, w końcu nie co dzień na publicznym parkingu robi się przedstawienie cyrkowe ;))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  15. Najważniejsze, że się znalazłaś. Uważnie przeczytałam wszystko.
    Taka kumulacja nieszczęść rzadko się zdarza. No to w tych sprawach nadrobiłaś chyba na kilka lat do przodu.
    Widzę, że mimo wszystko poczucie humoru Ci dopisuje.
    Pozdrawiam gorąco i życzę duuuużo zdrówka.
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzie tam rzadko, mnie dosyć często nawiedzają takie "rozrywki". Na tyle często, ze pozostaje mi tylko śmiać się z nich ;)))
      Moja mama powtarzała często takie przysłowie - "jakby się człowiek nie cieszył, to by się powiesił". Powiedzonko dosadne, ale oddające istotę problemu.
      Dzięki za życzenia i pozdrawiam gorąco!.

      Usuń
  16. najpierw chciałam od razu przejśćdo krótszej wersji,ale nie wytrzymałabym i tak przeczytałam całość.u mnie nie było można wpisywać komentarzy,a potem zepsuło się takie pudło,które dawało mi internet.choroby dzieciaków też mamy prawie za sobą.a o wschodzie,cóż,myśleć czy nie?Mąż się ze mnie śmieje,że przeżywam.
    Mam nadzieję,że zaliczyłaś wszystkie choroby do końca roku.nic,tylko zdrowia życzyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mężczyźni tylko pozornie bagatelizują wschodnie problemy. W końcu ktoś musi nas pocieszać :)
      Widzę, że u Ciebie też urozmaicenie było nieliche... Najważniejsze to zachować poczucie humoru :)))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  17. Zosiu! Bardzo dobrze Cię "widzieć". Cieszę się bardzo, że zdrowie dopisuje, bo wiesz, że ono najważniejsze!
    Ty książkę napisz! gwarantuje, że budżet zreperujesz! Serio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się bardzo cieszę, że Cię widzę :)))
      Do książki chyba wciąż "nie dorosłam"... Napisać post na stronę, dwie to jeszcze ale książkę na dwieście... nnno nie wiem...
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  18. Ależ się cieszę, że wróciłaś mimo tych wszystkich plag egipskich jakie Cię dopadły:-/ Pościk przeczytałam od dechy do dechy, a jakże inaczej! Uwielbiam czytać Twoje teksty, bo jak już wcześniej pisałam, ja tak nie umiem:-/// Zgadzam się z poprzedniczką, że mogłabyś coś opublikować! Zdróweczka i oby się ta zła karta odwróciła! Piękne tulipany!
    Pozdrawiam cieplutko:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj za mnie kciuki, może się uda sprowadzić dobry los do mnie :))))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  19. Jak to mówią wszystko dobre co się dobrze kończy
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, ale moje życie ciągle trwa i kto wie co na mnie czeka za zakrętem... Chyba jednak gdzieś na dnie duszy jestem zakonspirowaną optymistką, bo wierzę że coś dobrego :)))
      Pozdrawiam

      Usuń