środa, 20 listopada 2013

Nowe okulary czyli starość nie radość

   W zeszłym tygodniu udało mi się w końcu zgrać z moją okulistką, bo jak dotąd to działałyśmy  na zasadzie żuraw i czapla.Zgłosiwszy się najpierw do recepcjonistki usłyszałam na dzień dobry, że mnie nie ma. Zawiesiłam się na moment, nie mogąc zrozumieć jak mnie może nie być, kiedy jestem. Ciarki po plecach mi przeleciały, bo przyszło mi na myśl, że niezauważenie nic nie spostrzegłszy kopnęłam w kalendarz  i być może już wącham kwiatki od spodu. Recepcjonistka najwyraźniej wywnioskowała z mojego wyglądu, że jak jeszcze chwilę pomilczy to będzie musiała w praktyce sprawdzić swoje umiejętności w dziedzinie udzielania pierwszej pomocy i powtórzyła - Nie ma pani, w systemie u mnie, pani nie ma. Westchnienie ulgi wydarło mi się z piersi i pośpiesznie poinformowałam panią w recepcji, że to nic dziwnego bo systemy mnie nie lubią, ale ja na pewno jestem. Szukałyśmy wspólnie, po nazwisku prawidłowo i  z błędem zapisanym, po dacie ostatniej wizyty, ba nawet po PESEL-u. Nie ma ... i wtedy uczepiłam się ostatniej deski ratunku, coby udowodnić swoje istnienie w systemie komputerowym przychodni, podałam zapisany przezornie przed laty  numer kartoteki. Pani każąc mi nie robić sobie zbytnich nadziei, ociężale podniosła się i udała się poszukać mnie systemem tradycyjnym czyli fizycznie zlokalizować bytność mojej kartoteki w szafie. Kamień z serca mi spadł, bo okazało się, że problem mojego być albo nie być został definitywnie rozwiązany i to ze skutkiem pozytywnym dla mnie. Trzeba było jeszcze tylko sprawdzić w EWUś czy czasem nie przyszło mi do głowy oszukać NFZ i ... znowu okazało się, że systemy mnie nie lubią. Szanowny EWUś przy wpisywaniu  mego nazwiska, wziął się i załamał. Pani recepcjonistka od nowa musiała przeprowadzić skomplikowaną procedurę logowania, spoglądając na mnie w międzyczasie podejrzliwie spod oka, żeby nie rzec spod byka.
   W końcu udałam się pod gabinet, gdzie przez otwarte drzwi przez dłuższą chwilę mogłam podziwiać jak pani doktor konsumuje jabłuszko, powoli i bez pośpiechu, można by rzec pedantycznie...  gryz za gryzem owoc znikał. Pani doktor od czasu do czasu rzucała mi niechętne spojrzenie a ja zastanawiałam się jak wybrnąć z niezręcznej sytuacji, może zrezygnować z wizyty i nie przerywać tak interesująco spożywanego posiłku? Jednak świadomość, że bez nowych okularów daleko nie zajadę, trzymała mnie na miejscu. W końcu jabłuszko się skończyło i pani doktor wydawszy z siebie głośne westchnienie zawołała - Proszę! Nie ociągając się ani chwili, radośnie udałam się do gabinetu. Zajęłam pozycję pokornego pacjenta i zastygłam w oczekiwaniu... po chwili padło - Zakryć lewe i czytać! - Zakryć prawe i czytać! Zakryłam, przeczytałam choć nie wiem ile to miało wspólnego z tym co było tam napisane bo tak raczej niewyraźnie mi się mgliło. Zaczęło się dobieranie szkieł, które pani doktor okrasiła radosnym świergotem - Latka lecą to i wzrok coraz marniejszy. I tak to z receptą na nowe okulary i nabytym świeżo przeświadczeniem, że zaczynam się zbliżać do wieku matuzalemowego opuściłam gabinet.
   Czekała mnie jeszcze jedna przeprawa, ową receptę należało teraz zrealizować. I choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że w dzisiejszych czasach nie powinno to sprawić żadnych trudności,  to brak odpowiedniej ilości grosiwa sprawę skutecznie komplikuje. Zdesperowana zawitałam do optyka, od progu starając się sprawiać wrażenie osoby niezamożnej, co zresztą nie odbiega od prawdy. Podałam receptę i ustaliłam koszt szkieł. Usłyszawszy zawrotną sumę 68 zł, stwierdziłam zdecydowanie, że odpłatność za  oprawki nie może być większa niż cena szkieł. Biedny pan optyk, spojrzał na mnie,straciwszy nadzieję na większy zarobek, wziął głębszy wdech i stwierdził, że jak tak to tylko plastikowe. Po przymierzeniu niezliczonej ilości oprawek i doprowadziwszy do powstania u pana optyka nerwowych tików, z przymilnym uśmiechem spytałam się, czy w tej cenie nie znalazłby coś w cieniutkich metalowych oprawkach, bo takie lubię najbardziej. Zgrzytnąwszy  zębami spojrzał na mnie z rozpaczą i desperacko rzucił się do niezliczonych szafek i szuflad, robiąc w nich nielichy kipisz. W końcu wyłonił się spod lady ze zdobyczą w ręku - Za siedemdziesiąt złotych , taniej nie mogę - wysapał. Przymierzyłam i łaskawie zaakceptowałam. Błogostan i szczęście jakie odmalowało się na jego twarzy na długo pozostaną w mej pamięci.
   W drodze powrotnej, żeby ukoić myśli związane z "lecącymi latkami" zatrzymaliśmy się przy straganie z używanym miszmaszem, 90% nadawało się naprawdę do wyrzucenia ale spostrzegłam 3 śliczne talerzyki, które nabyłam za złotych polskich całe pięć. Od spodu widać spękania, więc do użytku codziennego obawiałabym się je przeznaczać ale do celów zdobniczych nadadzą się idealnie. Nie mam pojęcia jak je powiesić, więc to zadanie scedowałam na Ślubnego. W końcu ja odwaliłam trudniejszą część zadania polegającego na znalezieniu ich w morzu niczego ;)
  I to by było na tyle :)))

Jeszcze jedna choinka. Tym razem chyba dokładniejsze zdjęcie.
Widać szczegóły wzoru.

Choineczka ściegiem "łuska krokodyla" powstała z chęci zalesiania otoczenia
 i zmniejszenia ilości  CO2 w powietrzu ;)

Tu pozuje z moją ulubioną foremką....

... na babkę piaskową.

Brązowo czerwony talerzyk deserowy prezentuje scenkę pt. "Wywóz drewna z lasu."
 Ciekawe czy legalny?

Komplet - zupkowy i drugodaniowy.

Zwózka siana - uwielbiam takie scenki.
 Oczywiście pod warunkiem, że jestem tylko i wyłącznie obserwatorem.

A tu nieśli snopek i się zmęczyli :)

Śpiąca Królewna śpi na moim miejscu.
 Jak się nie mam gdzie położyć to co mam robić w nocy? Siedzę i piszę bloga ;)

36 komentarzy:

  1. Zosia, szczęściara z Ciebie. Ja bez okularów lub szkieł kontaktowych to nawet tablicy nie widzę nie mówiąc o cyferkach na niej. Na dodatek jeszcze masz talent pisarski. Tylko pies podobny do mojego, bo też okupuje miejsca na wysokościach. Choineczka ściegiem łuska krokodyla? Nie wiem co to za sposób. Śliczna wyszła. Talerzyki też cudne, zwłaszcza te z niebieskim. Poluję na allegro na podobne, ale za 5zł to szans nie ma. Buziaki z rana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piesek?! A jaki? Napisz coś więcej... lubię kudłate stworki :))) Jeśli jesteś zainteresowana ściegiem to pisz na e-mail, służę pomocą :)
      Talerzyki moje pierwsze z tego stylu, który zresztą podobał mi się od lat, ale obawiałam się, że jak kupię pierwszy to końca nie będzie... jednak za te pieniądze to grzech byłby nie wziąć. Na allegro czasem widziałam, ale zawsze miałam wizję, że otrzymam taki talerzyk w kawałkach i pozostanie mi "zrób to sam"... a ja w klejeniu nie jestem dobra ;)))
      Ja zawsze wzrok miałam dobry, żeby nie rzec doskonały ale latka lecą ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Czyli okulista odfajkowany na długi czas i będziesz mogła odetchnąć;)!
    Skąd ja znam psią okupację.... ;)? A talerzyki cuuudne - zwłaszcza niebieskie:)
    A twoje zacięcie pisarskie - mistrzostwo! Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okulista odfajkowany, pozostało jeszcze paru specjalistów do przebrnięcia ;) ale niektórych sobie daruję. Fajna jest psia okupacja, w oczy popatrzy, po ręce poliże... fajna jest :)))
      Mnie też bardziej podobają się niebieskie a brązowy wzięłam z chciwości ;)
      Myślisz, że ocieram się już o mistrzostwo? Daj Boże, daj...
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  3. Śliczne talerzyki nabyłaś. Choineczkę 'przeciekawą' zrobiłaś. Jak patrzę na tą foremkę to myślę, żeby babkę iść upiec ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babkę upiecz koniecznie, taka babka potrafi zdziałać cuda ;) Postaram się zrobić lepsze zdjęcia, bo te są delikatnie mówiąc takie sobie.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  4. Dobrze że poszłaś do lekarza bo by Cię jeszcze za żywca pochowali:) Pani doktor...cóz dobrze że ja do lekarzy nie musze na razie chodzić bo u nas tacy sami podobno! A łupy fajniutkie i choineczka śliczna...chociaż z krokodylem to ona niewiele wspólnego ma:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz jak to trzeba trzymać rękę na pulsie ;) Lekarze to ludzie a ludzie jak to ludzie, wiadomo jacy są ... ludzie i ludziska.
      Faktycznie połączenie choinki i krokodyla, brzmi nader interesująco, ale fakt jest faktem, że wzór którym została wykonana zowie się jako żywo łuska krokodyla :)))
      Buźka!

      Usuń
  5. Ja też mam wadę wzroku i to podobno wrodzoną, okulistę odwiedzam rzadko, bo to, że bez okularów nie dowidzę to wiem sama, a szkoda mi marnować na lekarzy czasu. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lekarzy należy odwiedzać w razie konieczności nie częściej. Taką receptę otrzymałam lata temu od ... lekarza, świetnego poniekąd specjalisty ;) staram się przestrzegać tej zasady i jak na razie wychodzi mi to na dobre ;)))
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  6. Jeszcze jeden świetny tekst. Czyta się lekko i przyjemnie. Powinnaś napisać jakiś pamiętnik/książkę. Pierwsza bym zakupiła.
    Zdobyczne talerzyki bardzo ładne. Choineczka śliczna.
    Och ci lekarze specjaliściiii Chyba wszędzie jest tak samo. U mnie wzrok jeszcze w miarę dobry, za to sypie się co innego. Czyli można rzec ,,nie ma lekko na tym świecie,,
    Gorąco pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ręczę Ci, że gdyby kiedykolwiek w życiu udało mi się napisać i jeszcze dodatkowo wydać książkę to otrzymasz ją w prezencie ode mnie ;)))
      Co do zdrówka, to Ci powiem tak, że pogarszanie się wzroku jest moim najmniejszym problemem, jednakże w związku z tym, że większość tych problemów zdrowotnych ciągnie się za mną przez większość życia to chyba się w końcu do nich przyzwyczaiłam :))))
      Pozdrawiam i ściskam!

      Usuń
  7. Ach , cudna porcelanę zdobyłaś , uwielbiam ja , jak nie mam gdzie zawiesić to stawiam je na półce ,,albo na stole z owocami ,,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja zdobycz już została powieszona. Ślubny stanął na wysokości zadania i wykonał cudne wieszaczki robione na miarę :)))) Teraz mogę je podziwiać w całej okazałości...
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Zdjęcie poproszę ściany na której te skarby wiszą ,,,

      Usuń
  8. Piekne teksty i fajnie sie czyta . Serwetki wspaniale i wszystkie robione przez Ciebie rekodziela . Trafilam na blog i chetnie zostane . Zapraszam na mojego skromnego bloga o papierowej wiklinie . Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam, widziałam i podziwiałam :))) Technika zupełnie mi nieznana ale szalenie efektowna! Takie cudeńka robisz, że na pewno będę zaglądać regularnie :)))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  9. No coz, jak mawia moja znajoma, trzeba byc zdrowym, zeby moc byc chorym;)
    Jagodki czarne podjadaj, poprawiaja wzrok.A talerzyki-swietne, i w tej cenie!
    Sciskam mocno:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta prawda, oj święta... Z tymi jagódkami to mnie zaskoczyłaś, nie wiedziałam, że są dobre na wzrok. Zawsze je lubiłam ale teraz będę lubić "szczególnie" :)))
      Z talerzykami udało mi się pierwszy raz w życiu. Nie stać mnie żeby jeździć gdzieś dalej na takie targowiska a to co jest koło mnie... szkoda gadać :(
      i teraz po latach taki fuks :)))
      Ściskam mocno, bużka!

      Usuń
  10. I z tego powodu cieszę się że nie mieszkam w Polsce... Olewanie, robienie wszystkiego z łaską... Chyba krew by mnie zalała w takiej przychodni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, tam ... nie jest tak źle. Ja kiedyś bardzo emocjonalnie żeby nie powiedzieć nerwowo podchodziłam do takich sytuacji, ale teraz... uczę się dystansu do takich sytuacji ;) Obserwuję, zapamiętuję a potem ... piszę kolejny post :))) Kiedyś też mnie krew zalewała w takich sytuacjach ale obecnie zmieniam podejście do życia :))) Naówczas wyszłam z recepcji chichrając się tak bez opamiętania że Ślubnemu zeszła dobra chwila zanim zdołał wydusić ze mnie przyczyny owej nadmiernej wesołości, aż dziw że trafiłam do okulisty a nie specjalisty od chorób nerwowych ;) w końcu gabinet był tuż obok ;)))))))
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  11. nic dodać nic ująć.... sama noszę okulary i doskonale wiem jak sprawa wygląda.....

    OdpowiedzUsuń
  12. dobrze że załatwiłaś okulistę:) nie wszystkie tak poradnie działają i lekarze są różni ale końcem roku to nie mamy co marzyć o dostaniu się do specjalisty.pozdrawiam fajny piesio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie do wielkiego miasta daaaleko, ludzi mniej to i do specjalisty łatwiej się dostać, pod warunkiem, że dany specjalista jest na "wyposażeniu" przychodni ;)))

      Usuń
  13. Moja droga!!!!!
    Dzisiaj dostałam przesyłkę od Ciebie!!!!!!!
    Wow! Nie spodziewałam się, że to aż tyle tego będzie.... fiuuuuuuu, fiuuuuu....
    Choinusie prześliczne, i te gwiazdeczki... oraz cała reszta!!! Duży ukłon w Twoją stronę i oczywiście podziękowania....... Wszystko będzie pasować idealnie w kolorystyce moich świąt. Niedługo pochwalę się na blogu... :)
    A tak w ogóle to jesteś pierwszą osobą, co złożyła nam życzenia w tym roku! hihihihi! ;) Zyczymy tego samego! ;)
    Podziwiam tą karteczkę... Kurcze tak sobie myślę, że chyba też powinnam udać się do okulisty, bo te drobniutkie wydziergania na niej, to już kochana nie na moje oczy!
    (Na razie walczę z brakiem czasu, ale kiedy nieco go się znajdzie, to odpiszę Ci na privie.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że doszła :))))) Od czasu pewnych przygód, pocztę tudzieź inne firmy kurierskie obdarzam ograniczonym zaufaniem ;) Oddycham z ulgą kiedy przesyłka jest już na miejscu.
      Pamiętam, że pierwsze okulary tez brałam z pewnym niedowierzaniem ;) ale kiedy po założeniu dojrzałam taką wielość umykających mi dotąd szczegółów... no cóż od tego czasu po prostu lubię okulary :)))
      Buziaczki!

      Usuń
  14. Choineczka jest cudna! U mnie leje i ciemnica w domu wcale mnie nie ciąglenie do szydełka raczej w stronę piekarnika jak już:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, że Ci się podoba :) Może to Ci pocieszy, że u mnie też leje aż słyszę jak woda leci rynną. Faktycznie taka pogoda sprzyja ciągotom piekarnikowo - ciastowym ;)
    Ja jednak mając na względzie mój kręgosłup, który od wielu lat buntuje się przeciwko postawie wyprostowanej ;) staram się nie przesadzać ze słodkościami i zmuszam się do szydełka oraz igły ;))))))
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  16. Sprytnie Zosiu połączyłaś foremkę wielkanocną z choinką. Talerzyki ze scenkami fajne wypatrzyłaś. Jeżeli chodzi o okulistów, to musi być bardzo nerwowa specjalność, bo zawsze z nimi są problemy. Raz przegapiłam wizytę, bo po pół roku czekania, termin pomyliłam, zdarzało mi się, że w diagnozie jeden okulista zaprzeczał drugiemu. Ostatnio nie odpuściłam, wypełniłam w recepcji blankiet, kogo mają zawiadomić w przypadku zgonu i czekałam pod drzwiami gabinetu 7 godzin. Naraziłam się strasznie pani doktor, bo na sugestię, że mogłam przyjść wcześniej odpowiedziałam zgodnie z prawdą "przyszłam, ale Pani wtedy nie było". Po przyjęciu 10 osób spoza kolejki, dostąpiłam łaski badania wzroku. Optyka za to mam wspaniałego, w doborze soczewek jest lepszy od lekarza, pierwsze oprawki, które zasugeruje są idealnie dopasowane do twarzy, naprawia je za darmo, jak Juluś pogryzie lub spadną z balkonu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Widzę, że zauważyłaś żarcik hihihihihi! Ja uważam, że nasza służba zdrowia w szerokim sensie tego słowa jest nad wyraz nerwowa... :))) Mój optyk też jest ok, ale dziwnym trafem ceny okularów (szkła+oprawki) nijak nie przystają do zasobności mojej kieszeni i tu rodzi się konflikt. Ja chcę tanio kupić, najlepiej za pół darmo a on próbuje się utrzymać na powierzchni, więc kusi lepszymi oprawkami z jeszcze lepszą ceną. W tej wąskiej dziedzinie naszych kontaktów, żadna ze stron nigdy nie jest do końca zadowolona ;)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudownie się Ciebie czyta :)
    Talerzyki piękne, choineczka czarodziejska :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Okularnica :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Cieszę się, że Ci się podoba :))) Byłam już u Ciebie i też się napodziwiałam!
    Pozdrawiam jak Okularnica Okularnicę ;))))

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie wiem, czy bardziej lubimy jak piszesz czy jak coś zrobisz. Tak czy inaczej nie przestawaj robić anie jednego, ani drugiego:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się wodę z ogniem pogodzić ale niestety czasem spać muszę chodzić.
      Ech, kiedyś to się nockę zarwało i nic nie odczuwało. Młodym być i więcej nic... no dobra, jeszcze bogatym i koniecznie zdrowym ;)))
      Moje psisko uparcie sypia na moim miejscu, więc pewnie dalej pisać będę ;)
      a jeśli o robótki chodzi to jestem obciążona genetycznie (babcia po kądzieli). U mnie w rodzinie co drugie pokolenie kobiet tak ma...
      Chcą czy nie ;
      :D

      Usuń