piątek, 1 listopada 2013

Kres życia czyli wyjazd na trochę dłużej



   Jan , Adela, Jadwiga, Józef, Maria, Stanisław, Zofia, Tadeusz,Kazimierz, Jerzy, Zofia, Maria... Tyle imion, tylu ludzi i wszyscy ze mną spokrewnieni, niektórych ledwo pamiętam. Byłam bardzo mała, kiedy odeszli. Niektórzy odeszli zanim ja przyszłam. Moi rodzice byli najmłodsi wśród swego rodzeństwa, późno się pobrali a ja późno się im urodziłam. To sprawiło, że chowałam się wśród bardzo, bardzo dojrzałych ludzi, którzy wciąż odchodzili... Z dzieciństwa pamiętam lęk mojej mamy, którego nie umiała dobrze przede mną ukryć, że nie zdąży mnie wychować. Udało się. Byłam dorosła, kiedy odeszła. Pamiętam jak kolejno odchodzili moi krewni... Byłam zbyt mała, żeby to zaakceptować. W końcu kiedyś, gdzieś usłyszałam, że wyjechać to jest tak jakby trochę umrzeć. Śmierć to taki daleki wyjazd, powtarzałam bez końca wiele razy. Uchwyciłam się tej myśli do dziś... nie ma śmierci, oni tylko gdzieś daleko wyjechali...
   Może ktoś się na mnie oburzy, ale muszę o tym napisać. Właśnie dziś. W tym roku odeszła moja sunia. Pies, który był moim towarzyszem i przyjacielem, który nie odchodził ode mnie kiedy chorowałam, który zlizywał z moich policzków łzy, który był obok mnie kiedy zasypiałam i kiedy się budziłam. Nie mogłam nigdzie wyjechać, bo kiedy mnie nie było przestawała jeść. Czekała. Kiedy wracałam, po gorącym  powitaniu szła do swojej miski i jadła nie spuszczając ze mnie oka. Byłyśmy nierozłączne, potem do nas dołączyła Lisia. Zostałyśmy z Lisią same. Moja Niunia odeszła w tym roku. Widziałam co się dzieje, starzała się. Coraz gorzej widziała, pod koniec prawie nie słyszała ale do ostatniej chwili chodziła za mną krok w krok. I nagle taka rozdzierająca pustka! Nie ma... Tylu bliskich odeszło... a ja pękłam przy Niuni.
  Kap, kap...  kap... płyną łzy, znowu.... nie ma pytania dlaczego, wiem, że tak musi być, że wszyscy kiedyś wyjedziemy... ale tak ciężko, tak smutno, znów ktoś z moich bliskich odszedł... Ktoś może powiedzieć, to był tylko pies...
ale ja powiem to był mój  P R Z Y J A C I E L ! ! !

I tyle po nas
Ile bez nas
Ile się żuków
W ziemi zmieści
Na ścianie
ślad po fotografii
Na niebie
smuga odrzutowca
I tyle po nas kłamstw zostanie
I tyle po nas niepewności
A myśmy przecież tylko smutni
A myśmy przecież tacy prości...

* nie znam autora i niestety nie udało mi się go znaleźć










Barbara Borzymowska
 Pies

"To tylko pies, tak mówisz,
tylko pies...
A ja ci powiem, że pies
To czasem więcej jest niż
człowiek.
On nie ma duszy, mówisz...
Popatrz jeszcze raz.
Psia dusza większa jest od psa.
My mamy dusze
kieszonkowe...
Maleńka dusza, wielki
człowiek.
Psia dusza się nie mieści w
psie
A kiedy się uśmiechniesz do niej.
Ona się huśta na ogonie.
A kiedy się pożegnać trzeba i
psu
Czas iść do psiego nieba,
To niedaleko pies wyrusza,
Przecież przy tobie jest psie
niebo.
Z tobą zostaje jego dusza."


15 komentarzy:

  1. Dobrze wiem o czym mówisz ...sześć lat temu czułam dokładnie to samo...kto tego nie przeżył niestety nie zrozumie ...dla takich jak my świat ma jedno określenie ..wariatki ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, widzę że mnie rozumiesz, wiesz co przeszłam a właściwie wciąż przechodzę. Świat jaki jest każdy widzi ...

      Usuń
  2. Mogę być wariatką, odmieńcem, odszczepieńcem - ale będę sobą!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem o czym piszesz, chociaż dopiero mam mojego pierwszego zwierzaka. Nie jesteś wariatką, jesteś normalna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjaciel to przyjaciel nie ważne czy homo sapiens czy canis lupus familiaris.

      Usuń
  4. Zosiu, dziekuje Ci za ten wpis.
    Sciskam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że jesteś i bardzo mocno Cię ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja droga, nie zrozumieją Ciebie Ci, co sami jakiegoś bólu nie przeżyli....
    Nie ma też określonego trwania czasu na smutek czy żałobę.Jest to tak indywidualne u każdego człowieka i nie ma regóły, że powinno to tyle, bądź tyle trwać,za dorosłego człowieka tyle, za dziecko mniej, za nienarodzone może i wcale, a pies to tylko zwierzę, i nienormalni są Ci co opłakują...
    Więc, żeby być "normalnym", to trzeba być pozbawionym wrażliwości...
    No to Ja wolę być już tą wariatką!
    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że mnie rozumiesz, ja też uważam, że w życiu schematy się nie sprawdzają...

      Usuń
  7. A ja myślę tak, jak Dorota, że nienormalni są ludzie, którzy nie rozumieją bólu po stracie przyjaciela. I tyle. Uściski dla ciebie, Zosiu! Piękny tematyczny post.

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki przyjaciel w domu, to wspaniała sprawa, a jak odejdzie, to wielka strata, rozumiem, trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, pomału się przyzwyczajam, tylko wciąż jeszcze mam jakieś irracjonalne przekonanie, że jak się odwrócę to ona będzie za mną stała... dzięki i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń