- Przychodnia - w głosie słychać znudzenie i lekkie poirytowanie
- Moje nazwisko ..... Ja w sprawie recept na stałe leki...
- Osobiście trzeba!
- Wiem, ale moje nazwisko .... , mieszkam 25 km od przychodni i od roku jest ustalone, że mogę dzwonić.- tłumaczę cierpliwie, mając na względzie różnice w poziomie IQ wśród ludzkości.
- Nazwisko! - pada warknięcie.
Oho, pani w recepcji nie w humorze. Teraz już wiem, nie będzie lekko...
- Już mówiłam ...... - powtarzam a w końcu literuję nazwisko
- Czekać! - pada komenda, wydana głosem nie znoszącym sprzeciwu.
No to czekam a impulsy lecą.... Po chwili nasłuchiwania odgłosów przychodni słyszę w telefonie:
- Jakie Pani leki chce?
Mam ochotę powiedzieć, że dla mnie to co zwykle a dla pani coś na lepszy humor...
- No takie jak zwykle chyba, że są jakieś tańsze - próbuję żartować
- To jakie mam pisać?! - zniecierpliwienie pani recepcjonistki wyraźnie wzrosło.
W strachu, że mi się jeszcze rozłączy (a zdarzało się tak nie raz) skarciłam się w duszy za moje niefrasobliwe żarty i szybko odpowiedziałam.
- Te co są w karcie
- Proszę podać nazwy i dawki! - polecenie zostało wydane głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Co zrobić, wymieniam długą listę i zaznaczam, że końcowa pozycja ostatni raz była wypisywana ponad dwa lata temu, bowiem medykament ten jest stosowany jako lek doraźny i okazało się, że jest już przeterminowany.
W odpowiedzi usłyszałam
- Będzie wypisane tylko to co jest w karcie! Jutro po odbiór po dwunastej - i trzask słuchawki
To w takim razie po co ja dyktowałam tę całą listę?! Wystarczyło zajrzeć do karty i nie naciągać mnie na impulsiki. No, chyba że ma jakieś udziały w koncernach telekomunikacyjnych ;)
Po rozmowie poczułam się odrobinę zniesmaczona, żeby nie powiedzieć poirytowana ale pomyślałam sobie... nie po to się leczę, żeby się denerwować. Ech życie, życie -żałosne westchnienie wydarło się z mej wątłej piersi... po chwili patrząc na moją wierną psinę, zasmuconą mymi westchnieniami, otrząsnęłam się jak pies po kąpieli i pomyślałam - Będę ponadto!
Jutro jadę odebrać, ciekawe co będzie w receptach...
A teraz zupełnie z innej beczki. Święta za pasem, dlatego postanowiłam wrzucać częściej i więcej zdjęć, moich prac związanych ze świętami. Zamieszczanie ich po świętach mogłoby mieć podobny sens jak przysłowiowa musztarda po obiedzie. Dziś same hafty :) jutro za to będzie szydełkowo ;)
Do jutra!
Poisencja - mój ulubiony motyw świąteczny. Przyozdobiony złotymi perełkami. |
Ptaszęta zimą. U mnie zawsze mają całą zimę co jeść :))) |
Kościółek nocą. |
Kartki, które popełniłam całkiem niedawno. |
Śnieżna kula. Nic dodać nic ująć. |
P.S. Zwracam się z gorącą prośbą o trzymanie kciuków za autorkę bloga. O trzymanie kciuków uprasza się w temacie recept wyżej opisanych...
Boze miej w swojej opiece sluzbe zdrowia . Powiem Ci jak jest u nas. Ano moj lekarz zawsze o 13tej przez godzine odbiera tel od swoich pacjentow. Jesli jest zajete po prostu wysylam smsa i on oddzwania. Mowie nazwisko, on tam w swoim pokoiku wypisuje recepte, puszcza ja on-line do apteki, a ja juz za 15 minut moge isc i odebrac leki. Malo tego, jesli leki przyjmuje stale to wypisane jest kilka dawek., po ktore moge przychodzic jak skonczy mi sie opakowanie. Nie jest prosciej ? No tak , wiem, ze to Norwegia. Jak ogladam polska TV i widze jak mowia o sluzbie zdrowia, o ZUSie i emeryturach to scyzoryk mi sie w kieszeni otwiera. No a teraz z innej beczki. Piekne te Twoje hafty ale najbardziej zachwycily mnie te kartki swiateczne. No dostac cos takiego to juz max wyroznienia. Jestem pod ogromnym wrazeniem. Pozdrawiam snieznie Ania
OdpowiedzUsuńJakbym bajkę czytała... to jest możliwe?! A ja trzy dni przed tym wypisywaniem leków mam skurcze żołądka ze zdenerwowania... Naprawdę tak jest w Norwegii?! To brzmi jak bajka...
UsuńSzukałam u Ciebie na blogu adresu e-mail ale albo go nie ma albo mnie padło na oczy mimo nowych okularów :) Proszę napisz do mnie, mój e-mail górny prawy róg bloga :))))
Pozdrawiam gorąco!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana, Twoje obrazki są wyśmienite, śnieg na śnieżnej kuli i światła w kościółku wyglądają jak prawdziwe.
UsuńO lekarzach nawet nie wspominaj, bo dziś mam się właśnie do nich udać. Zdrówka życzę.
Mam nadzieje, że poszło jak z płatka, cóż nam pozostaje innego, niż mieć nadzieję :)))
UsuńDzięki za miłe słowa:)))
I ja też Tobie życzę duuużo zdrowia!
Trzymam kciuki za leki i recepty, zycze Ci zdrowka, piekna ta kula cudowna.)
OdpowiedzUsuńDzięki nie ma to jak wsparcie silnej grupy pod wezwaniem blogowym :))))
UsuńPochwała z Twoich ust liczy się co najmniej dubeltowo :)))
Pozdrawiam gorąco!
Zosiu, ja jestem sluzba zdrowia i nawet nie wiesz, jak mnie boli, gdy ktos tak traktuje chorych. Masz powyzej opis z Norwegii, ja bylam ostatnio w Polsce, w szpitalu onkologicznym i wyc mi sie chcialo. Z bezsilnosci! Mialam tu weVrancji robiony nieduzy zabieg, to doslownie co godzine, ktos z personelu przylazil pytac, czy mnie nie boli..Nic mnie nie bolalo, tylko nie irytowalo, ze mnie budza..Zupelnie odwrotnie niz w mojej ojczyznie, czlowiek wyje z bolu , a udaja, ze nie slysza:((( Hafty Zosienko-cudne. I trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńBosz, co ja pisze," tu we Francji" i "mnie irytowalo";) Przepraszam..
UsuńTak mi się jakoś wewnętrznie czuło, żeś Ty Pani Katarzynko służba zdrowia :))) A u nas jak to u nas, ludzie i ludziska a tych drugich jakby czasem więcej...Na szczęście perełki też się zdarzają.
UsuńA życie piękne jest, to uczę się być ponadto. :))))
O receptach w następnym poście.
Buźka Katarzynko!
Trzymam mocno kciuki!:) Hafty cudne - zwłaszcza gwiazda betlejemska i bombka:)
OdpowiedzUsuńPomogło!
UsuńDzięki za pochwałę, tego nigdy nie za wiele ;))))
Najwyraźniej z Madzią mamy taki sam gust: te chcę pochwalić wszystkie hafty, ale przede wszystkim gwiazdę i śnieżną kulę - są rewelacyjne. Daj znać, co tam wyszło z tą receptą.:)
OdpowiedzUsuńChociaż sama wybierałam i sama haftowałam, to patrząc teraz zgadzam się z Wami :))) Te dwa w cuglach wygrywają ;)
UsuńW następnym poście c.d. następuje...
Przepiękne hafty. Co do służby zdrowia, to masakra jakaś, teraz nawet z dzieckiem do lekarza ciężko się dostać, "bo nie ma już wolnych miejsc".
OdpowiedzUsuńNie ma lekko... pamiętam jeszcze jak ja przeżywałam, że nie mogę się dostać do lekarza z dzieckiem...
UsuńMoże trzymajmy kciuki za zmiany na lepsze w służbie zdrowia? A nóż, widelec pomoże ;)))
ta recepcjonistka zachowuje się sie jak lokalny bóg... czasem zadziwiajace co robi z ludzi władza cgoćny w recepcji lekarskiej... Trzymam kciuki za prawidłowe wypisanie recept :)
OdpowiedzUsuńDaj kurze grzędę, jeszcze wyżej siędę.
UsuńPrzysłowia mądrością narodu, jak to powiadają.
Pozdrawiam gorąco!
Wiesz, Ty powinnaś zorganizować wystawę swoich prac w Domu Kultury czy czymś podobnym co działa blisko Twojego miejsca zamieszkania. Obiecaj, ze pomyślisz.:)
OdpowiedzUsuńPomyśleć to ja mogę, ale przyznam się, że działanie to już mnie chyba przerośnie ;))))
UsuńOby jak najdłużej dopisało mi zdrowie!!!
OdpowiedzUsuńHafciki śliczne:)
"Szlachetne zdrowie!
UsuńNikt się nie dowie,
Jako smakujesz aż się zepsujesz..."
Nic dodać, nic ująć. Kochanowski wiedział co pisze... ;)))
Cudne hafty poczyniłaś, świąteczna kula jest niesamowita. Niestety nie tylko w Twojej przychodni recepcjonistka warczy na pacjentki, zamiast uprzejmie rozmawiać, czasami warto zwrócić uwagę na niewłaściwy ton, bo nie zasłużyłyśmy sobie na to.
OdpowiedzUsuńKiedyś zwracałam uwagę ale efekt był mikry a moje nerwy w strzępach. Teraz staram się wznieść ponadto ;)))
UsuńCieszę się, że podoba Ci się kula, to moja ulubienica :)))
Uwielbiam zimowe widoki , pierwszy prześliczny m, choć nie lubię czerwonego to w święta jest go u mnie dość dużo ,,
OdpowiedzUsuńCóż mogę napisać na obsługę , u mnie jest podobnie , zawsze wszystko z łaska ,, ,,
Ja też się kocham w zimowych pejzażach :)))
UsuńPamiętam, jutro wysyłam :)))
hafty przepiękne....
OdpowiedzUsuńmiło mi niezmiernie... :)))
Usuńkartki mi się bardzo podobają!
OdpowiedzUsuńDzięki! Ja strasznie łasa na pochwały jestem ;)))
UsuńKochana cudne te hafciki :)
OdpowiedzUsuńCo do pani z przychodni to bez komentarza... Chyba ją tam na siłę posadzili...
Dla otuchy zapraszam na moje Świąteczne Candy
handmadebyevi.blogspot.com
Otucha wspaniała, żebym tak jeszcze wygrała... Na razie to wyglądało tak: Przybyłam, zobaczyłam i ... mowę mi odjęło a w oczach pojawiła się z trudem skrywana żądza posiadania...
UsuńPozdrawiam gorąco! :)))
Hafty śliczne--aż czuć nadchodzące święta. Ponoć na naukę nigdy nie jest za późno, może kiedyś spróbuję coś wyhaftować.
OdpowiedzUsuńTemat ,,służby zdrowia,, to temat rzeka. Książkę by można o tym napisać. Póki co powinni nazwę zmienić. Bo niby komu służą i co wspólnego mają ze zdrowiem ?
Chyba się zbyt często na nich zawiodłam.
Życzę duuuużo zdrowia do "służby zdrowia" również
Dorota
Tak to już jest w życiu, że jak się człowiek sparzy to potem na zimne dmucha.
UsuńDzięki za życzenia zdrowia, przyda się na pewno :)
Spróbuj haftowania, jak wszystkie robótki niesamowicie wciąga :))) jakby była potrzebna jakaś porada to wal do mnie ;)))
Przepiękne te hafty! Trafiłam tu przypadkiem i teraz czytam Twojego bloga od jego "narodzin". Wspaniale piszesz i pięknie tworzysz - zostaję tutaj na dłużej, jeśli pozwolisz :) Dodałam Twojego bloga na pasek szpiegowanych - więc czuj się obserwowana :)))
OdpowiedzUsuńNo ja już od dłuższego czasu miałam jakieś takie wrażenie, że mnie ktoś obserwuje... a to byłaś Ty! I jeszcze się publicznie do tego przyznajesz?!
UsuńNo nie wiem co powiedzieć...
A tak serio, cieszę się, że zostajesz :) i gratuluję cierpliwości w przetrawianiu moich wypocin :)
A jeszcze dodam, że u nas jest tak, że w drodze z pracy zostawiam w recepcji kartkę z wypisanymi lekami, które są potrzebne (też brane ciągle) i na drugi dzień znowu idąc z pracy w tej samej recepcji odbieram gotowe recepty. To co piszesz, to jakiś koszmar i zaścianek, i chyba komuś choremu na władzę woda sodowa do głowy uderzyła.
OdpowiedzUsuńJak to jest tak po drodze to pół biedy, ale jak mam jechać 25 km (w jedną stronę), żeby zostawić karteczkę a na drugi dzień wrócić żeby odebrać z kolei karteczkę, to zaczynam mieć wrażenie, że jednak coś jest nie tak ...
UsuńTa pani z recepcji na prawdę tak bezosobowo z Tobą rozmawiała?
OdpowiedzUsuńRany boskie!!!
Jakby z jakiegoś KGB się urwała! hahahahaha!
Tak, Dorotko! Życie przerasta satyrę ;))) Jak się tak zastanowić to u nas w kraju najłatwiej zostać satyrykiem, po prostu opisujesz co widzisz i tyle... ;)))
UsuńPrzepiekne hafty , najbardziej podoba mi sie kula w koszyku . Wspaniala :) Do mojego lekarza moge sie rejestrowac dzien wczesniej a numeru telefonu to nikt nie ma do niego . Dwa dni temu wrocilam od specjalisty i rece mi opadly , mam wrazenie , ze lecza i diagnozuja tylko rodziny lekarzy albo udaja ze lecza . Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć zdrowie, żeby się leczyć... wiem coś o tym i trzymam za Ciebie kciuki :)))
UsuńJa tez mam słabość ogromną do tej śnieżnej kuli :))
Ściskam Cię mocno!