poniedziałek, 30 listopada 2020

Ptasie hafty czyli łuszcz strojny i bez czarny

 Łuszcz strojny i bez czarny , nic dodać nic ująć ;)





Święta coraz bliżej, więc w miarę sił ogarniam chałupę. Wiadomo trochę w szafach uporządkuję, coś tam do prania wrzucę, ściągam jesienne dekoracje... i tak w spokoju porządkowania mojego małego świata upływają mi dni... :)

sobota, 28 listopada 2020

Ptasie hafty czyli gil zwyczajny

 Po trochu wyciągane z lochu... ;)

Haft ten uczyniłam w zeszłym roku. Rok minął jak z bicza trzasł a nadal nie doczekały się oprawy, mimo że bardzo ale to bardzo mi się podobają.

Przedstawiam państwu oto gil zwyczajny podskubujacy jarzębinę.









Zdjęcie 1, 2, 3 i 5 oddają najwierniej kolory :) 

piątek, 27 listopada 2020

Cztery pory roku czyli haft krzyżykowy

 Dziś z cyklu po trochu wyciągane z lochu ;)

Patchwork skanapkowany leży odłogiem. Pracę trza było przerwać bo wypadła pilna robota. Uszyłam na zamówienie zasłony z pięknej bawełnianej surówki. Fotki nie strzeliłam, bo zasłony proste były i niepowieszone szczególnego wyglądu nie posiadały. Może za czas jakiś, kiedy właścicielka okno w nie ubierze i spamięta by fotkę strzelić, to je wam pokażę. 

Pogrzebałam w przepastnych czeluściach kufra robotkowego i odkryłam hafty , które nie doczekały się jeszcze prezentacji na blogu ;))













środa, 18 listopada 2020

Patchwork czyli co dalej ze skrawkami

 Skrawki zostały zszyte i naszyte. Koncepcja początkowa była odrobinę inna ale teraz w sumie też nie jest źle :) 

Teraz przede mną kanapkowanie ;)







sobota, 14 listopada 2020

Mały Króliczek czyli wielka zmiana

Dziś krótko, bo słów mi brakuje... W tym trudnym roku spotkało mnie ogromne i wyczekiwane szczęście!
Wczoraj wieczorem zostałam babcią ! ! ! 😁 O tym, że maleństwo jest najpiękniejsze na świecie, to chyba nie muszę Wam pisać ;)
Z tej okazji powstał mały króliczek :))









środa, 11 listopada 2020

Wspomnień czar czyli płynny czas...

 Zosienka siedziała w fotelu. Opatulona grubym kocem, tuliła w dłoniach filiżankę z gorącą herbatą. W tle wybrzmiewala cicha i spokojna muzyka. Myśli biegły swobodnie , odkrywając dawno zapomniane wspomnienia.

... stała na chodniku, padał śnieg. Maleńkie śnieżynki wirowały w szalonym tańcu by w końcu jednak opaść i przykryć cały świat białą, puchową pierzynką. Płatki śniegu spadały jej na twarz, uniesioną ku górze. Stała zapatrzona w jedyny w swoim rodzaju czarowny balet, odbywający się w świetle ulicznych latarni. Gwiazdki śniegu wirowały, unoszone porywami wiatru a ona nie mogła oderwać wzroku od tego przedstawienia...

Zosienka dolała herbaty do filiżanki i poprawiła koc. Mała lampka rozpraszała mrok, nastrajając do dalszych wspomnień.

... szła ulicami miasta. Mijała witryny sklepowe, przystrojone choinkami, bombkami i kolorowymi łańcuchami. Przed niektórymi sklepami przystawała, podziwiając mieniące się złotem bombki. Idąc obserwowała gwarną ulicę. Ludzie podekscytowani przedświąteczną gorączką pędzili przed siebie w pośpiechu. Lubiła te wieczorne spacery. Powoli, bez konkretnego celu szła, obserwując mijających ją przechodniów...

Zosienka dorzuciła do pieca i wróciła na swój ulubiony fotel. Ponownie opatulila się kocem i pokornie poddała się ponownie swobodnemu biegowi wspomnień.

... śnieg skrzypiał pod nogami. Ostry mróz szczypał w policzki. Z każdym oddechem zimne powietrze wdzierało się do płuc.  Podciągnęła wyżej szalik i spojrzała na zaśnieżone podwórko. Śnieg skrzyl się milionami diamentów. Lampa przed domem rozpraszała mrok nocy, tworząc zaczarowany krąg. Wrzucała w pośpiechu drewniane polana do koszyka, żałując że nie wzięła rękawiczek. Drewno wymykało się ze skostniałych palców...

Zosienka rozmyślała nad upływającym czasem. Mijały kolejne zimy, świat zmieniał się niczym w kalejdoskopie. Czy upływ czasu zmienia nas czy tylko scenerię, w której często wbrew swej woli występujemy? Pytań w zosienkowej głowie pojawiało  się zbyt wiele by je spamiętać a co dopiero próbować na nie odpowiedzieć. Zosienka wypiła ostatni łyk herbaty, głośno westchnęła i wstała.  Wzięła tacę i poszła do kuchni. Odkręciła  kurek z gorącą wodą i z lubością zanurzyła w niej wiecznie marznące dłonie. Gorąca woda przepływała między palcami niczym czas przez życie...




















Takie próbne wypalanki, mam wrażenie niedosytu. Coś bym jeszcze z nimi zrobiła, ale sama jeszcze nie wiem co... Wszelkie sugestie mile widziane :))