Kropla drąży skałę a co dopiero może zrobić cała rzeka z kamieniem? Tak jak woda gładzi najtwardszy kamień, tak czas wygładził rogatą duszę Zosienki. Przestały ją cieszyć zmiany, nie tęskniła za niespodziankami, radość sprawiały jej zwykłe spokojne, co by nie rzec nudne dni. Potrafiła na spacerze z psem zapatrzyć się na ugory, których kres wyznaczała majacząca się w oddali linia lasu...potrafiła stać tak zapatrzona w bezmiar czasu dopóty, dopóki chmara komarów, zwabiona ciepłem jej ciała, nie przypominała jej o "tu i teraz". Wtedy strzepywala z siebie zamyślenie i spiesznie wraz z nieodłącznym nowym psim przyjacielem podążała do domu.
W domu z zaangażowaniem i miłością piekła chleb i bułki, czasem ciasto 🍰. Z o wiele mniejszym zaangażowaniem a tak po prawdzie z obowiązku gotowała posiłki. Śniadanie na szczęście co dzień rano dostarczał jej Ślubny i tak naprawdę tylko dlatego je jadała, bowiem po przebudzeniu nie odczuwała nijakiego głodu. Sprzątania unikała jak ognia, robiąc tylko to co "mus" i tylko wtedy kiedy się już tego uniknąć nie dawało. Cały wolny czas poświęcała swoim ukochanym robotkom. I tak upływał jej czas... czas, który płynął jak woda 💧... kap, kap... płynęły minuty, godziny i dni... kap, kap... stapialy się w tygodnie i miesiące... kap, kap... mijało życie. I choć Zosienkowe życie wydać się mogło innym żmudne i nudne, to Zosienka kochała je całym sercem i pragnęła by mogło trwać w nieskończoność, znajdując radość w zwykłych codziennych czynnościach. Psinka, która zajęła miejsce Psicy, z miłością w oczach dreptała za Zosienka całymi dniami. Towarzyszyła jej przy wszystkich obowiązkach i przyjemnościach dnia codziennego i odświętnego, choć ostatnimi czasy jedne i drugie zlewały się w całość. Psinka miała w sobie krew pinczera miniaturowego i Jack Russell Terriera i wydawać by się mogło, że nie jest odpowiednią towarzyszką dla niezbyt ruchliwej Zosienki, jednak od pierwszego spotkania połączyła je tajemnicza więź, która sprawiała, że Zosienka dwa razy dziennie zabierała Psinke na daleki patrol a Psinka mimo swej wrodzonej żywiołowości w pozostałym czasie - między spacerami - zachowywała spokój i kulturę na najwyższym poziomie, zadowalając się przebywaniem w bezpośredniej bliskości swej Pańci. A czas ⏳ wciąż płynął... kap, kap,kap...
Wiedziałam, że Zosieńka musi wrócić. Z tą cudowną narracją, która nas zachwycała i z pięknymi pracami.
OdpowiedzUsuńJak mus to mus :)
UsuńJak to jest, że im człowiek starszy tym bardziej łasy na dobre słowo? :)
Pozdrawiam serdecznie 🙋
Czekam na dalsze wpisy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak tylko wena mnie najdzie a czas i życie pozwoli... to będą następne wpisy :)
UsuńPozdrawiam serdecznie 🌹
Witaj Zosieńko, niezmiernie się cieszę, że wróciłaś! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI ja się cieszę, że wróciłam. Zwłaszcza, że jak widać nie całkiem to miejsce opustoszało, ku mej radości niewysłowionej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie 🍀
Dobrze, że wrócłaś 😘
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę ☺ ale jeszcze bardziej cieszę się, że masz nadal ochotę tu zaglądać 😘
Usuń