czwartek, 23 sierpnia 2018

Wspomnień odcinek drugi, w którym Zosieńka poznaje świat

Pierwsze tygodnie mijały Zosieńce na konsumowaniu, trawieniu i wydalaniu. Można by rzec, że jako żywo przypominała  układ trawienny, który w gratisie został wyposażony w donośny sygnał alarmowy. Na szczęście dla Jasi syrena alarmowa była przez Zosieńkę rzadko używana. Wraz z upływającym czasem, Zosieńka potrzebowała coraz mniej snu. Powoli zaczęła odkrywać świat wokół siebie. Twarz mamy, która kojarzyła się ze spokojem, mlekiem i ciepłem. Twarz mężczyzny, którego głos pamiętała z poprzedniego czasu. Mama często na niego wołała - Chodź tatuśku, popatrz na małą. Nachylali się nad nią a  Zosieńka przyglądała się ich uśmiechniętym twarzom, z uwagą słuchając ich głosów. Dni zamieniały się w tygodnie, tygodnie przepływały w miesiące... Czas płynął a Jasia z niepokojem spoglądała na kalendarz. Urlop macierzyński miał się ku końcowi. Jak dotąd całe jej dorosłe życie związane było z pracą zawodową, przed porodem z niechęcią myślała o przerwie w pracy, jaka ją czekała. Teraz na myśl o rozstaniu się na wiele godzin z tą małą istotką, która na dobre rozgościła się w jej życiu, nadając mu nowy rytm i sens, czuła niepokój przechodzący w panikę. Pocieszana przez otoczenie, pewnego dnia zaniosła nieświadomą niczego Zosieńkę do żłobka. Ku niewymownej uldze Jasi, Zosieńka nie płakała przy rozstaniu... tylko oczy otworzyła szeroko, szeroko... przerażona obcym światem, który nagle ją otoczył. Zosieńka położona w żłobkowym wyreczku, spoglądała niepewnie na rzędy łóżeczek z równie zagubionymi niemowlętami, jak ona sama. Część z nich sprawiała wrażenie pogodzonych z losem, część głośnym płaczem skarżyła się na swój los całemu światu. Zosieńka nie należała ani do jednych ani do drugich. Leżała obserwując przez szczebelki łóżeczka świat, który nie był jej domem... Zaciskała maleńkie dłonie w piąstki, gotowa w każdej chwili wybuchnąć płaczem, przyzywającym mateńkę. Godziny spędzone w żłobku dłużyły się Zosieńce niemiłosiernie. Wypijała chętnie butelkę podawaną jej przez panią w białym fartuchu, zaspokajając dręczący ją głód, ale zasnąć spokojnie nie mogła. Zmęczona czuwaniem w żłobku, przyniesiona do domu, zasypiała głębokim ale niespokojnym snem. Jasia początkowo cieszyła się tak łatwą aklimatyzacją Zosieńki w żłobku. Jednak z każdym dniem coraz bardziej czuła, że żłobek nie jest tak bezproblemowy dla Zosieńki na jaki wygląda. Tego dnia Jasia pozostawiając Zosieńkę opiekunce, czuła dziwny niepokój. Jednak zdusiła w sobie to przeczucie, tłumacząc to przewrażliwieniem.  Kiedy w pracy zadzwonił telefon, podbiegła pierwsza... Zosieńka była chora. Lekarz i diagnoza - zapalenie oskrzeli. Jasia czuwała nocami nad małym rozgorączkowanym ciałkiem  Oklepywała małe plecki i zrozpaczona obserwowała kolejne zastrzyki, jakie serwowano jej dziecku. Przy jednym z tych zabiegów pielęgniarka nieopatrznie pozostawiła w zasięgu małych zosieńkowych rączek kłąb waty, który Zosieńka schwyciwszy, nie chciała za nic oddać. Miętoliła w małych łapkach mięciutki kłębuszek, znajdując w tym zajęciu niespodziewanie dla siebie i otoczenia uspokojenie. Jasia najpierw się bała, że Zosieńka zechce owe puszki pchać do buzi, ale przekonawszy się, że Zosieńka jeno w łapkach je ściska, pogodziła się z tym "pocieszycielem". Miłość do miękkiego i puchatego pozostała Zosieńce na zawsze, przez całe życie z lubością dotykała i miętoliła w dłoniach wszystko co było miękkie i pusiowate. Pierwsza choroba Zosieńki była wielkim przeżyciem dla rodziców Zosieńki. Po pierwszym zapaleniu oskrzeli przyszło kolejne i kolejne, i kolejne... Lekarka widząc Zosieńkę kolejny raz u siebie, popatrzyła z niepokojem na dziecko a potem na jej rodziców. Oznajmiła im, że najwyraźniej Zosieńka nie zaaklimatyzowała się w żłobku i albo będzie chowana w domu, albo... Rodzice Zosieńki popatrzyli na siebie i rozumiejąc się bez słów, podjęli decyzję. Jasia została gospodynią domową, mamą na pełen etat. Zosieńka chuchana i dmuchana rosła jak na drożdżach. Choróbska towarzyszące jej bezustannie w ostatnich miesiącach, przepadły bez śladu.
Jasia uczyła się nowego życia, którego rytm był podporządkowany dobru dziecka. Odnalazła w nim spokój i radość. Miała teraz czas na zakupy, spacery z dzieckiem po parku i gotowanie domowych obiadków.
Gotować umiała i lubiła, znajdując przyjemność w karmieniu domowników. Właśnie podczas gotowania obiadu Jasia zobaczyła, jak Zosieńka jeszcze bardzo niezgrabnie i niepewnie stawia swoje pierwsze samodzielne kroki.
Zosieńka dźwignąwszy się do pionu, trzymając dla równowagi wyciągnięte rączyny, stawiała niezdarnie swoje pierwsze kroki w dalsze życie...

11 komentarzy:

  1. Pięknie, Zosiu! Cieszę się, że znowu wzięłaś sie za pisanie. To, co napisałaś pełne jest ciepła, dobra, słodyczy, prawdziwości i wzruszenia. Dobre chwile z mamą. I mnie ogarnęły wspomnienia, cos tam w gardle zakłuło. Jak to dawno wszystko było a jednoczesnie niedawno...
    (Taka mała uwaga - przydałby sie link do pierwszej części opowieści.)
    Pozdrawiam Cię serdecznie, Zosiu i ściskam mocno!:-)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się szczerze, że nie wiem jak tego linka zrobić ... Trza będzie pokombinować :)
      Wiesz Oleńko, że jak czasem weźmie mnie na wspominki, to sama nie wiem czy to przeżyłam, czy o tym czytałam...? Takie to wszystko wyraźne a jednocześnie zamglone. Takie moje i nie moje...
      Pozdrawiam słonecznie i ściskam mocno! :))) ***

      Usuń
    2. Dodawanie linków nie jest takei trudne. Wystarczy wejśc w tamten post, który chce sie zalinkowac i skopiować prawym klawiszem myszki jego adres. Potem trzeba wejsc w edycje posta, w którym chce sie wstawic ten zalinkowany adres. Na pasku zadań w edycji masz napis "link" (obok ikonki zdjeć). Klikasz w ten link i widzisz pole, gdzie trzeba wkleić skopiowany wcześniej adres. Zatwierdzasz, aktualizujesz posta i wszystko już powinno być dobrze. Spróbuj, Zosiu!:-))

      Usuń
  2. Witaj kochana kobieto☺. Pozdrawiam i czekam na następne posty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znasz człeku dnia ni godziny ... kiedy pojawi się post następny :)
      Pozdrawiam serdecznie !

      Usuń
  3. Ależ Ciebie długo nie było!
    Z niecierpliwością czekam na dalszą część historii o małej Zosieńce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie opisałaś swoje wspomnienia Zosiu,jestem zachwycona. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja naprawdę mam szczątkowe wspomnienia z tego czasu. Takie krótkie kilkunastusekundowe filmiki, bez foni ale z zapachami.
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  5. Ależ miło, że wrocilas do blogosfery!!! Z przyjemnością poczytałam i czekam na więcej.
    Serdecznosci przesyłam:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem kiedy, nie wiem co, nie wiem ile... ale coś tam będzie :)))
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń