sobota, 1 lutego 2014

Styczeń czyli pierwsze koty za płoty

   Zosieńka czuła żywiołową niechęć do sprzątania. Dolegliwość owa towarzyszyła jej od lat, jednak ostatnimi czasy uległa zdecydowanemu nasileniu. Czas płynął nieubłaganie a ozdoby gwiazdkowe  nadal wyzierały ze wszystkich kątów. Smętne byłoż to wyzieranie, bowiem atrakcyjność swą  polegającą  na nowości utraciły, za to zyskały warstwę kurzu. Zosieńka dzień po dniu szukała coraz to nowych pretekstów, by nie wziąć się za robotę, a to trzeba było coś ugotować, a może coś upiec, a wszystko szalenie praco- i czasochłonne. Dlatego kiedy pewnego ranka obudziła się z bólem głowy i zapchanym nosem , miast się martwić tym, uznała to za zrządzenie losu, które pozwoli jej odsunąć znienawidzoną czynność w bliżej niesprecyzowaną przyszłość. Okazało się jednak, że bogowie bywają złośliwi i kiedy chcą śmiertelnikom namieszać w życiu, spełniają ich życzenia. Infekcja rozwinęła się konkursowo i Zosieńka zaczęła się przemieszczać po domu, używając ścian jako pomocy przy utrzymaniu pozycji pionowej. A jaka pociągająca przy tym była...   szkoda że tylko nosem. Dni płynęły a walka trwała. Nienawistny wirus zadawał ciosy, które Zosieńka sprytnie odparowywała i tak w nastroju filmów płaszcza i szpady mijały godziny i dni. Nadszedł w końcu moment, kiedy uświadomiła sobie, że najbardziej upragnioną czynnością w jej życiu, jest posprzątanie domu. Zaczęły się jej roić w malignie, pokoje z lśniącymi podłogami, półki pozbawione figurek świątecznych a przy okazji także kurzu, okna nieprzysłonięte światełkami tudzież innymi girlandami... Niestety infekcja mimo iż pokonana przez Zosieńkę w pięknym stylu, bowiem samodzielnie bez wspomagania czyli antybiotyków, pozostawiła po sobie osłabienie, które skutecznie jej uniemożliwiało podjęcie czynności, które by skutkowały zaprowadzeniem ładu i porządku w domu. Jednak jak to powiadają dla chcącego nic trudnego, tak też i Zosieńka,  zachęcana i wspierana słowem i czynem przez Ślubnego zaczęła pozbywać się z widoku atrybutów ubiegłorocznych świąt. Najpierw zniknęły choinki, zaraz potem girlandy i światełka przeróżne. W końcu upragniony cel został osiągnięty i dom nagle wydał się większy, jaśniejszy i zdecydowanie przestronniejszy. Dom posprzątany, infekcja zwalczona w pięknym stylu, wydawałoby się że nastały dni spokoju i radości... Wtedy jednak spadła na Zosieńkę, jak grom z jasnego nieba informacja od Ślubnego - umówiona wizyta u stomatologa. Tego już było za wiele. I co z tego, że wiadomo, że wizyta jest konieczna. Świadomość nieuchronności tego spotkania, nie polepszała jej humoru. Ba, nawet  wręcz przeciwnie. Żałość w niej przeogromna się kotłowała, bo jakże to znieść wszystko kobiecie, wprawdzie nie filigranowej ciałem ale kruchej duchem. Jednak decyzja o wizycie zapadła nieodwołalnie i Zosieńka wiedziała, że nic jej nie pomoże. Poczuła nagle dziwną solidarność i współczucie  dla arystokratów idących na spotkanie z panią gilotyną. Wyglądało na to, że jej samopoczucie było porównywalne z ich przeżyciami. Data stracenia została wyznaczona na poniedziałek... Zosieńka niepewna czy po tym dniu nie skończy się świat, postanowiła zasiąść przed komputerem i wystukać post na bloga, który w związku z plagami, które ją dotknęły, leżał odłogiem, bowiem sił jej ostatnio starczało jedynie na wizyty. Nawet komentarze były poza jej zasięgiem, bowiem ciężko jest pisać, kiedy jest się zawiniętym w koc, niczym starożytna mumia a w dłoniach dzierży się jedynie myszkę, posiadającą rekordowo długi kabelek. Wystukała na klawiaturze pierwsze słowa...
 Aaaa psik! aaa psik! aaa psik!.... Narrator kichał raz za razem, nie mogąc powstrzymać napływających do oczu łez. Ból głowy i osłabienie zwiastowały infekcję.

  Narrator poszedł na L-4. Okazało się, że wirus nie znoszący bezczynności a nie mający zbyt wielkiego wyboru, postanowił postąpić zgodnie z zasadą jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Ja dzięki temu odpocznę odrobinę od jego ciągłego ględzenia. Zosieńka to, Zosieńka tamto... wstała, usiadła... W sumie postać narratora bywa nieraz ułatwieniem, ale kiedy próbował wejść za mną do toalety żeby zrelacjonować na żywo, moje tam poczynania, twardo się postawiłam. Nie wzruszyły mnie nawet argumenty o realistycznych współczesnych sztukach, wystawianych na deskach najznamienitszych teatrów. Moda modą, realizm realizmem a za drzwi łazienki i sypialni nikogo nie wpuszczę, oczywiście poza Ślubnym ;) Tak też stanęło w końcu na tym, że polem jego działania pozostanie reszta mojego życia. Jak już wcześniej wspomniał mój kochany Pan Narrator w poniedziałek udaję się do dentysty w celu dokonania ekstrakcji zęba. Wbrew obiegowym opiniom dbanie nie na wiele się zdało w moim wypadku i przyjdzie mi się rozstać z moim ząbkiem w poniedziałek. Ciekawe czy jak go włożę pod poduszkę to Wróżka Zębuszka coś mi przyniesie? W sumie dlaczego nie? W końcu to ząb stały, następny nie urośnie, więc pocieszenie powinno być jak najbardziej wskazane.Wizyta ta napawa mnie takim lękiem, że rozważałam już spakowanie w węzełek najpotrzebniejszych rzeczy i udanie się w świat gdzie mnie oczy poniosą, aby dalej od gabinetu dentystycznego.  Niestety związana z tym nieuchronność  utraty wygód wszelakich, między innymi kanalizacji, prądu i internetu, skutecznie ukróciła me zapędy do wędrówki przez świat z tobołkiem na kiju.
Zresztą mam pełną świadomość, że w poniedziałek zostanę nakarmiona, zapakowana do auta i dostarczona pod gabinet punktualnie, choćbym nie wiem jak protestowała. Powstrzymam się na koniec od porad  jak utrzymać swe uzębienie w nieskazitelnym stanie do późnej starości, bowiem doświadczenie podpowiada mi, że nasze geny i przebyte choroby, mają niebagatelny wpływ na to czy w jesieni naszego życia częściej będziemy odwiedzać dentystę czy protetyka.

Latorośl moja natknąwszy się w galerii handlowej na takie stoisko, zrobiła zdjęcie i przesłała je mnie
 z dopiskiem "Maminy raj"

Faktycznie raj, nawet kredensik mi się podoba nie wspominając o zawartości.

30 komentarzy:

  1. Zosieńka dzielna kobietka, znalazła czas na chorowanie i sprzątanie. A o tej wizycie w gabinecie mogli Tobie przypomnieć w poniedziałek, zawsze mniej czasu na nerwy. spokojności i odwagi życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej pod słońcem nie lubię, aby mnie zaskakiwać przykrymi wiadomościami. Miłe niespodzianki mogę przyjmować trzy razy na dzień, zamiast śniadania obiadu i kolacji ;) ale do przykrych zdarzeń wolę się przygotować. Niestety nie zawsze się da....
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Zosiu u ciebie nie można się nudzić opowiadanie jak zwykle superaśne ale teraz kobitko masz tyle w jednym a tk ogólnie to życzę ci zdrówka buziaki ślę Marii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za życzenia, najwyraźniej już działają, bo czuję się zdecydowanie lepiej :))))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  3. Oj, biedulinko Ty moja.....
    Ja swoją wizytę u dentysty jeszcze nie ustaliłam.... Co prawda czekać mnie będzie tylko borowanie, dzisiaj jednak mój Najdroższy mi o tym przypomniał, co mi tylko uświadomiło, że w tygodniu znów nie będę miała dnia tylko dla siebie... Ciągle jakieś terminy i terminy.......... Ratunku!!!
    AAAAAle misiolandiaaaaaaaa!!!!!!!!! Kiedyś miałam bzika na punkcie zbierania miśków, ale ceramicznych.Parę nawet do tej pory ocalało, reszta wylądowała w kontenerze na szkło... Jakoś mi się odwidziało, a może i wydoroślałam (?)
    Ale powiem Ci, że ten kredensik to bym z chęcią przygarnęła.... Wszystko jedno, że nie miałabym gdzie wstawić! ;) A co tam!
    Zdrówka życzę! A porządkami się nie przejmuj.... Przyjdzie wiosna, przyjdą nowe siły....
    Cmokasy!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kredensik też bym chętnie taki przygarnęła.... niestety nikt nie chce takiego cuda oddać do adopcji ;)))
      Mnie też ten rok zaczął się tak jakoś nadmiarem wirusów i terminów. Mam nadzieję, że wkrótce się uspokoi i będzie można znów wieść spokojny, leniwy żywot człowieka poczciwego :))))
      Buźka!

      Usuń
  4. Bakcylom już podziękujemy.... Zdróweczka Zosieńko I bogatej Wróżki Zębuszki. Niech Ci pod poduszką zostawi kasę na ... implanta;)

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, bakcylom dziękujemy ;))) też tak myślę... Zastanawiam się tylko jak dotrzeć do Wróżki Zębuszki i przekonać ją, że stały ząb też się liczy?
      Ściskam!

      Usuń
  5. Oj biedulko, przesuń wizytę u dentysty, on to zrozumie, jak zaczniesz kasłać i kichać w trakcie zabiegu, to mu nie będzie łatwo, a i ranka będzie się lepiej goić, kiedy będziesz zdrowa. Oni mają telefony do swoich pacjentów, ktoś się ucieszy,że szybciej trafi na fotel, a Ty wskoczysz na jego termin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonko nie obawiaj się, Ślubny zarejestrował mnie po skończeniu paskudnego choróbska, tak więc widzisz nie mam żadnej wymówki i trza mi się udać w poniedziałek na miejsce kaźni...
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  6. Podobno naukowcy, pilnie obserwuja od lat krokodyle, bo im wlasnie wyrastaja kolejne garniturki zebow.
    Przydaloby sie posiadac taka moc:)
    Ode mnie leca kciuki trzymane, dobre mysli i zyczenia zdrowka;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu mi lżej, jak wiem że będziesz za mnie trzymać kciuki!
      A po ten gen odpowiedzialny za kolejne bezproblemowe ząbki to ja się pierwsza ustawiam w kolejce ;))))
      Ściskam mocno!

      Usuń
  7. O! bidulko...zdrówka Ci życzę:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że jestem bidulka? Bidulce lżej, jak wie, że tyle dobrych myśli i życzeń leci w jej stronę :)))))

      Usuń
  8. Zosiu jak zawsze jesteś niezawodna. Bloga zakładałaś pewnie z zamysłem pokazywania swoich robótek, a tym czasem dzielisz się też z nami swoim talentem literackim. Gorąco pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polegać można na mnie jak na Zawiszy :)))) Cieszę się, że Ci się spodobało. Kiedy będzie następna bajeczka? Uwielbiam bajki, ale ciągle jestem spragniona nowych... :))))))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  9. Widzę, że nie tylko ja nie lubię dentysty.
    Tym sprzątaniem poświątecznym to się tak nie przejmuj. Ja dopiero dzisiaj rozbierałam choinkę i nie uważam żeby było za późno.
    Najważniejsze żebyś całkiem doszła do siebie. Jak człowiek słaby i chory to jakoś nic nie cieszy.
    Świetny ten ,,misiowy raj,,
    Życzę dużo zdrówka
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że takich jak my jest więcej, ale ostatnio zrobił się z tego temat tabu.
      Popatrz a ja myślałam, że ostatnia rozbieram choinkę, naprawdę podniosłaś mnie na duchu :))))
      Dzięki za życzenia, przydadzą się :)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  10. Czekaj cierpliwie.My się za plyszki bierzemy:) I zdrowia i siły!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IQ przez te choróbsko mi spadł chyba, bowiem nijak nie rozumiem - plyszki????? Jednak sens drugiej części dotarł do mnie w pełni i składam serdeczne dzięki za życzenia zdrowia i siły. Przydadzą się oj, przydadzą!
      Pozdrówko!

      Usuń
  11. Dobrze napisalas , ze los ma dla nas zawsze inny plan. Swiete slowa . Ale glowa do gory , po pochmurnych dniach wstaje nowy, lepszy , sloneczniejszy dzien. Sciskam mocno.Ania . ps. a ten raj to faktycznie zajefajny, a ten kredens ... lo matko, chcialabym taki miec :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że chętnych do adopcji kredensu tylu jest, że trzeba by było go na drzazgi porąbać, żeby wszystkich obdzielić ;))))
      A co do pochmurnych dni, nie mam zamiaru się poddawać. Ja wiem, że po każdej burzy jest tęcza a świat piękniejszy niż przedtem :))))
      Buźka leeeci!

      Usuń
  12. Opowisc samo zycie , jakze czesto chetnie wyciagam ozdoby swiateczne ale potem chowac juz sie nie chce . Kredens wspanialy . Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, jak to jest, że wyciąga się z taką przyjemnością a chowa z takim trudem i oporem. Może święta za krótko trwają?
      Pozdrówko!

      Usuń
  13. Lubie ciebie czytac ,,
    Zdrówka życze ,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażasz sobie jak mi miło z tego powodu :))))
      Buziaki!

      Usuń
  14. Jak się czuje Zosieńka po wizycie u dentysty?
    Piękny dostałaś prezent od córki, mimo że w postaci zdjęcia, to nawet mnie ucieszył:)
    serdecznie pozdrawiam i zdrowia życzę.
    A jeśli chodzi o któryś z Twoich poprzednich postów, to nigdy nie przepadną w czeluści interentowej, my "podczytywaczki" nie pozwolimy na to, za pięknie piszesz i za dużo dajesz do myślenia, przynajmniej w niektórych sytuacjach i przynajmniej mnie.
    lena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Leno! Tyle miłych słów, aż pąs niespodziewanie wypłynął na me lico ;)
      Odpowiedź na Twe pytanie w następnym poście :)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
    2. dziękuję za tak wyczerpującą i pełną uniesień odpowiedź:-)

      Usuń