Jestem wielbicielką paproci wszelakich. Kocham je wszystkie miłością równie wielką, co i nieodwzajemnioną. Nie oszukujmy się, niebagatelny wpływ na to ma fakt, że w moim domu jest bardzo sucho, zwlaszcza w sezonie grzewczym. Powinnam skupić się na roślinach sucholubnych czyli sukulentach i im podobnych, ale rozum swoje a serce swoje. Ze wszystkich paproci, które przewinęły się przez mój dom, ocalał jeden nefrolepsis. Najwyraźniej jego wola przeżycia była większa niż poprzedników. Ba! Nawet się rozmnożył, korzystając z doniczki jaką mu usłużnie podsunęłam, zainstalowawszy w niej jeden z paprotkowych rozłogów.
Faktem jest, że od lat już nie nabyłam żadnej paproci ... jednak ostatnio mój wzrok padł na phlebodium Blue star i popłynęłam. Sama nie wiem kiedy byłam przy kasie i wybiegałam że sklepu, czule tuląc do piersi zielone zawiniątko. Umościłam ją wygodnie i czekam... jak nam się będzie razem egzystowało...?
Tu potomek mojej jedynej żyjącej paproci ;)
A tu mój nowy nabytek - paproć złocista phlebodium Blue star.
Pierwsza paprotka śliczna, druga przypomina mi grudnik. Zobaczymy, jak będzie się rozwijać. Paprocie chronią nas przed promieniowaniem komputera, więc są potrzebne w domu. Mój mąż hodował je w miejscu nasłonecznionym, tylko nie przestawiał i rosły wielkie. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńWiem, ze paprocie nie lubią przestawiania. Phlebodium trzeba ostrożnie podlewać "po brzegach" doniczki, żeby nie zalać kłącza z którego wyrastają liście. A wiesz, że jak przeczytałam, że kojarzy Ci się z grudnikiem to zdziwiłam się, że wcześniej tego nie zauważyłam ;) Mam grudnika i bardzo go lubię, przede wszystkim ze względu na liście :)
UsuńPozdrówko!