O czym napisać? Zosieńka nie prowadziła bujnego życia towarzyskiego, wręcz przeciwnie jej tryb życia raczej przypominał żywoty pustelnicze. Pomijając oczywiście wygody cywilizacyjne, do których Zosieńka była nad wyraz przywiązana i możliwość pozbawienia jej którejkolwiek z nich, budziła w niej żywiołowy protest. Dzięki jednej z tych wygód, zwanej potocznie internetem (nie mylić z internatem), dochodziły do niej wieści z kraju i ze świata. Prawdę mówiąc dobrodziejstwo tej funkcji stało pod wielkim znakiem zapytania, bowiem ostatnimi czasy wiadomości powodowały raczej dreszcze, płacz i zgrzytanie zębów (co przy pewnych brakach stomatologicznych, jest niezwykle trudną czynnością). Rewelacje napływające w ostatnich dniach z kraju, przyprawiały Zosieńkę o ból głowy, bowiem kojarzyły jej się nieodmiennie z matematyką, która nie była jej najmocniejszą stroną. Cztery podstawowe działania Zosieńka opanowała bezbłędnie i do dziś potrafi bez problemu oszacować na jaką sumę, nawrzucała do koszyka w supermarkecie. Udaje się jej też bez większych pomyłek, obliczyć ile powinna dostać reszty przy kasie. Tabliczkę mnożenia z pewnymi problemami przez osiem i dziewięć, ale jednak w końcu zapamiętała, a dzielenia została nauczona w domu przy deserze... Toteż przez podstawówkę przeszła z potknięciami i zająknięciami, ale zwycięsko. Liceum otworzyło przed nią nieznane obszary królowej nauk... Jak pokazały dalsze lata nauki licealnej, kraina owa miała zostać dożywotnio nie skalana przez Zosieńkowe stópki. Dorosłe życie i związane z tym niekończące się kredyty nauczyły jeszcze Zosieńkę, obliczania procentów. Umiejętność jakże przydatna w banku... I na tym zdolności matematyczne Zosieńki się wyczerpywały. Jak widać z powyższego orłem nie była i można było przy niej bez obaw, że wyleci, okna otwierać. Szła Zosieńka przez życie, nie przejmując się tym za bardzo, bowiem miała nadzieję, że należy do zdecydowanej mniejszości i jej braki matematyczne nie mają na nic wpływu. Jednak dni ostatnie o ból głowy ją przyprawiły, bo wyszło na to, że przypadłość antymatematyczna jest o wiele bardziej rozpowszechniona niż mogłoby się wydawać... Ba! Być może jest nawet zaraźliwa... I tu przed Zosieńkowymi oczętami pojawiła się wizja świata bez matematyki... gdzie wszystko jest obliczane i szacowane na "oko"...mniej więcej... być może... wydawałoby się...tak ma być i już! I w tym momencie Zosieńka pierwszy raz w życiu poczuła jak ckni się jej za matematyką...
"W każdej wiedzy jest tyle prawdy, ile jest w niej matematyki"...
OdpowiedzUsuńA swoją drogą śliczne te listkowe podkładki...bez liczenia by się nie udały tak ładnie :)
Całe szczęście, że choć te podstawy matematyki opanowałam... ;)))
UsuńBo matematyka niczemu nie winna. Ona królową nauk jest a my wieczni jej paziowie a może nawet i nie to. "Orszaki, dworaki, szum pawich piór" -pamiętasz? ...Źle się dzieje w państwie duńskim.. Tfu! Polskim! Nic nie poradzim, moja kochana. Możem tylko swoje robić tak, jak umiemy. Dziergać swą codziennośc, tak aby jak najmniej oczek poleciało i żeby nikt przez nas nie płakał. Bo śmiać sie mogą! Jak najbardziej! Takoz, jako i ja usmiecham się po przeczytaniu Twego posta, kochana moja Zosienko.(A tak w ogóle, to obawiam się, iż moje umiejętności matematyczne są za Twoimi daleko w tyle! Już Ty wiesz, dlaczego....).
OdpowiedzUsuńCałusów przesyłam Ci krocie, mnogośc wielką a niepoliczalną!:-))***
Pamiętam, pamiętam... Dziergam tę swoją codzienną jak potrafię i tylko czasem strach mnie wielki ogarnia, że włoczki mi zbraknie... :))
UsuńŚciskam i buziaki zasyłam! :)***
Droga Zosiu, podkładki -czy też może serweteczki (jam geograf więc bez skali jakoś rozeznać się nie umiem;))-przecudnej urody są :) I nawet jak nie masz o czym pisać to piszesz świetnie:))) A że za matematyką elitarna grupa outsiderów może nie przepadać to wiadomo, ale tu chyba matematyka pokazała rogi bo nawet system jej nie zaradził jeno wziął i padł...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie podkładki... zawsze sobie obiecuję, że położę obok choćby pudełko zapałek, co pomoże zorientować się w wielkości, ale zawsze zapominam... :) Najlepiej by było zmierzyć i podać dokładną wielkość, ale to chyba też przekracza moje możliwości... ;))) Zawsze zapominam ;)
UsuńOj to chyba gafę strzeliłam... O pudełko zapałek nie śmiem prosić :) Ale skoro wszyscy widzą że to podkładki a ja nie to chyba pora mi wybrać się do lekarza od oczu po mocniejsze szkiełka bo moje się już chyba wytarły...:)
UsuńGafę? O rany nic nie zauważyłam... ;) A z tym pudełkiem to na serio już dawno myślałam :) Proporcje to ważna rzecz... Moje patrzałki też już się wycierają ;-D
UsuńMatematyka była moją zmorą w szkole podstawowej, łącznie z jej wykładowcą... I tak odnośnie tego tekstu "na oko", to mój ś.p. matematyk powiedział mi kiedyś pewien tekst, jak stałam struchlała przy tablicy i nie wiedziałam co mam z tą cholerną kredą w ręce począć. I wtedy zaczęłam... Hmmm... improwizować? Wypisałam jakieś wyniki działań ni w pięć ni w dziesięć, bo uciec z klasy raczej nie wypadało...
OdpowiedzUsuńNa pytanie nauczyciela skąd mi się te sumy wzięły, odpowiedziałam, że policzyłam tak na oko.. hehe!
Odpowiedział: "...na oko to facet w szpitalu umarł!"
Tak jakoś mi się teraz to przypomniało......
Ja też lubię system "na oko", ale mam świadomość, że w życiu może się to nie raz i nie dwa zemścić... ;))) Anegdot na temat matematyki, tudzież innych wspomnień z tym tematem związanych też mam bez liku... ;))
UsuńBuźka! :)
Podkładki- gwiazdki, jak i kwadraty śliczne! Z geometrii masz...6, a co! A co do liczenia, to my nie 'Naukowce" i żeby zobaczyć ile w portfelu zostało, to nam Ajnsztajna nie potrzeba! Pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńPortfel to drażliwy temat... ;) Pomińmy milczeniem jego zasobność. Miło mi, że podkładki Ci się spodobały :)))
UsuńPozdrawiam gorąco! :)
Piękne te kwiatuszki i podkładki. Policzone napewno,słupki ,półsłupki i oczka. Szcześliwi czasu nie liczą, może nie warto liczyc. To co trzeba to policzysz i na pewno psorki były dobre,bo widac to po Twoich robótkach. Pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńNa szczęście jak widać pewne tajemnice matematyki udało mi się opanować w potrzebnym na co dzień mi zakresie ;)))
UsuńPozdrawiam gorąco! :)
Podobno Pan Bog najwekszym matematykiem jest, bo wszystko , kazda rzecz i zjawisko, mozna opisac matematycznie, z wyjatkiem moze uczuc;)
OdpowiedzUsuńMatematyk ze mnie zaden, ale podpisuje sie pod ostatnimi zdaniami Twego posta .
Piekne podkladki:)
Usciski:)
Może i na uczucia ktoś kiedyś jakiś wzór wymyśli... ? Na szczęście na razie mogę do Ciebie Kasiu pałać sympatią ogromną, bez potrzeby martwienia się czy robię to zgodnie z matematycznymi wyliczeniami... ;)))
UsuńMiło mi, że mamy podobne odczucia... choć wolałabym, by ich powód nigdy nie zaistniał.
Ściskam! :)
Jakie na oko chłop w szpitalu?!?!!?
OdpowiedzUsuńJakby nie na oko to ja bym NIC nie ugotowała! Całkiem NIC! Ja nawet mam ogromne trudności w podaniu przepisu, nawet jak do dwóch czy trzech... szklanek liczyć trzeba. Dzisiaj mi napisali w zalewie do śledzi "20 ziarenek pieprzu", no chyba ich pogięło! Sypnęłam garścią, NO OKO!!! ziela i innych kulkowych takoż:)
I... uwaga! jestem umysłem ścisłym, matematykę zawsze lubiłam i nawet 7 semestrów na polibudzie przeżyłam... i bez żadnych poprawek, o!!!
Niedługi to mi będą kryształki cukru wydzielać oczywiście podawszy wcześniej ich tonaż ;)
Aneczko, to ja mam całkiem odwrotnie... nic bym nie ugotowała gdybym nie miała dokładnego przepisu. Zdana bym była na kawałek suchego chleba. U mnie nie ma przepisu to i potrawy nie ma ;))) Jak widać na naszym przykładzie bilans zawsze musi być na zero ;)))
UsuńMajca majcą, zawsze z nią pod górę miałam, ale pytanko...czy ta gwiazdka to duża jest ? I czy laik szydełkowy znający słupek, pół i łańcuszek by potrafił taką zrobić ?:)
OdpowiedzUsuńGwiazdka jest mała, taka podkładka pod filiżankę... Nie jest skomplikowana, w razie czego służę pomocą :)))
UsuńFajne małe elementy a z matematyką to u mnie różne bywa. Wczoraj np.musiałam spróć wszystko co w sobotę wydziergałam bo sie pomyliłam...
OdpowiedzUsuńZnaczy się klątwa Penelopy na Ciebie spadła... ;)) Przyznam Ci się szczerze, że mnie zdarza się to dosyć często ;)))
UsuńBardzo mi się podobają Twoje podkładki z listkami;- są dowodem na to, że z rachowaniem świetnie sobie radzisz. Ja napotykam często kasjerki tak przyzwyczajone do liczydeł elektronicznych, że nie potrafią w głowie wykonać najprostszych działań rachunkowych.
OdpowiedzUsuńDla mnie matematyka jest wszędzie;- wszystkie urządzenia i konstrukcje są na niej oparte.
Najdoskonalszym matematykiem jest sam Bóg;- wystarczy przyjrzeć się roślinom i zwierzętom;- doskonałe proporcje, idealne konstrukcje, a jak do tego dorzucimy kolor i dźwięk (sztuka w tym muzyka w dużym stopniu to matematyka) otrzymamy piękno w czystej postaci.
Ściskam Dorota
No widzisz ja myślę tak samo, choć mam świadomość, że klucz do tego piękna jest dla mnie niedostępny :)) Nie lubię kalkulatorów w żadnej postaci... w związku z tym, że podstawowe działania opanowałam, wszystko liczę na piechotę przy pomocy kajecika i ołówka... ;))
UsuńA co tam u Ciebie tak cichutko?
Ściskam! :)