Miesiące, które upłynęły od tego czasu przeżyła jak w jakiejś malignie. Najpierw przyszła wiadomość o śmierci Ignacego... Nie mogła w to uwierzyć. Jak to jej Ignacy, który do tego domu wniósł ją na rękach, jej Ignacy - dusza towarzystwa, zawsze wesoły, jej Ignacy nie żyje?! Świat się zawalił. Przy życiu trzymała ją tylko myśl o synu. Niestety Jan został pojmany i po osądzeniu, wywieziony na Sybir. Majątek skonfiskowano. Cecylia stanęła w oknie, rozmyślając nad tym, jak bardzo kruche jest szczęście. Jutro opuści dom do którego weszła ze śmiechem, a wyjdzie z łzami. Zamieszka w Zalipiu, małym mająteczku, który wniosła w posagu.
Następnego dnia rano, wsiadła do powozu i nie oglądając się za siebie, kazała się wieźć do Zalipia. Pozostawiała za sobą beztroskie lata spędzone z Ignacym u boku... Na myśl o tym ogromny żal targał jej serce, ale wraz z tymi słonecznymi dniami, zostawiała także rozpacz jaka towarzyszyła jej po utracie ukochanego męża. Zaczynała nowe życie. Miała cel, musi zająć się majątkiem w Zalipiu, żeby jej Jan miał do czego wracać. Nigdy tego nie robiła ale wiedziała, że tylko to nada sens jej życiu. Powóz oddalał się coraz szybciej od dworu a wraz ze zwiększającą się odległością, żałość w sercu Cecylii malała, zastępowana przez niepokój, jak potoczy się teraz jej życie."
Zosieńka wstała od komputera i poszła do kuchni. Nastawiła wodę na herbatę i włączyła muzykę. "Pamiętasz była jesień...", dźwięki nostalgicznej piosenki zalały cały dom. Oto plus posiadania własnego domu, nie musiała się martwić co powiedzą sąsiedzi. Pospieszne spojrzenie za okno, upewniło ją, że pogoda pasuje idealnie do utworu, który właśnie odtwarzała jej wiekowa wieża. Opłukując imbryk gorącą wodą, zastanawiała się, jak zostałby przyjęty fragment wspomnięń rodzinnych, który właśnie miała zamiar wystukać na klawiaturze. Ileż to razy wysłuchiwała opowieści swojej mamy... aż do znudzenia. Teraz żałuje, że nie słuchała uważniej, że nie zadawała pytań, kiedy jeszcze miał kto na nie odpowiadać. Jednak mimo wszystko, opowieści wysłuchiwane dziesiątki razy od najwcześniejszego dzieciństwa, utkwiły w niej na dobre. Niosła je w sobie przez życie, nie mając ich komu przekazać. Wprawdzie dzieci miała, ale potomstwo jej było nad wyraz oporne i robiło co mogło, by uniknąć wysłuchiwania nudnych, rodzinnych opowieści. Teraz pojawił się cień nadziei, że historie rodzinne nie umrą wraz z nią. Zosieńkę z zadumy wyrwały kłęby pary, buchające z czajnika. Wstała i zalała herbatę. Ustawiła czas na stoperze, żeby nie zaparzyć zbyt mocno naparu herbacianego i na powrót pogrążyła się w rozmyślaniach. Ucieszyły ją komentarze, które pojawiły się pod ostatnim postem. Nie spodziewała się aż tak gorącego odzewu. Powtarzające się ostatnio wpisy, zachęcające ją do napisania książki, napawały ją na przemian to radością, to niepokojem. Niepokój rodził się z obawy, czy ona amatorka, bez cienia profesjonalnego przygotowania, powinna się porywać na takie ogromne przedsięwzięcie jakim jest napisanie książki?
- Z motyką na słońce... - mruknęła do siebie.
Do rzeczywistości przywrócił ją, monotonnie powtarzający się dźwięk stopera, który przypomniał jej o parzącej się herbatce. Posłodziła aromatyczny napar i zaniosła do pokoju.
Popijając małymi łyczkami gorącą herbatę, myślała o tym o ile łatwiej się żyje, mając narratora. Rytm jej dnia był teraz odmierzany przez kolejne słowa, które padały z ust wszechwładnego "opowiadacza". Pracy dzięki temu było mniej i Zosieńkowe "ja" mogło trochę odpocząć, ale lekki niepokój wciąż towarzyszył każdemu słowu wypowiadanemu przez narratora. Wciąż obawiała się, że wyrwie mu się coś, co ona sama wolałaby przemilczeć. Następny łyk herbaty, przeniósł jej myśli w czasy dzieciństwa. Przypomniały jej się wymyślne mieszanki herbat, które sporządzała jej mama własnoręcznie w domu. Nigdy nie zdradzała receptur. Każdy z nas ma się za wielką indywidualność - myślała Zosieńka, napawając się aromatem herbaty - a tak naprawdę jesteśmy wypadkową genów naszych przodków. Nagle uświadomiła sobie, że ma w sobie też Cecylię, że DNA Cecylii, jest nierozerwalnie wplecione w łańcuch, który wyznacza jej indywidualność.
- No, ładnie... - powiedziała na głos, wywołując tym zdziwienie w oczach psicy. - To znaczy, że jakaś cząstka Cecylii jest wciąż we mnie.
- Może wpadając mi ciągle na myśl, stuka do mnie, nie chcąc ulec zapomnieniu? - nie zauważyła, że w podekscytowaniu, mówiła nadal na głos do siebie i wiernie słuchającej jej psiny.
Zosieńka pomyślała, ze w takim razie pisząc dzieje rodziny zawsze będzie mogła spojrzeć w głąb siebie i uzupełnić brakujące strony sagi rodzinnej, własnymi - niewłasnymi uczuciami. Resztę herbaty wypiła w pospiechu. Usiadła przed komputerem i zaczęła wystukiwać na klawiaturze kolejne słowa:
"Cecylia chodziła po pokojach...."
Oto serwetki zaczęte przy poprzednim poście :) Powstały dzięki babuleńce ;) |
Pisz Zosieńko, pisz:) Niczego się nie obawiaj;)
OdpowiedzUsuńSerwetki powstałe przy babuleńce są cudne!
Serwetki też mi przypadły do gustu:) Dzięki za zachętę :)
UsuńZosiu pisz bardzo prosze bo u ciebie to się człowiek nie nudzi a ty to tak ciekawie wszystko piszesz że można tu siedzieć u ciebie i siedzieć a serwetki są śliczne i urocze buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńMarii, miło mi, że tak sądzisz :))) Postaram się żebyście się nie nudziły zaglądając do mnie.
UsuńPozdrawiam gorąco!
Popieram poprzedniczki :) Pisz i nie ustawaj w tym bo my spragnione jesteśmy bardzo :)
OdpowiedzUsuńMówisz - masz! :))))
UsuńMarii ujęła to tak, że nic dodać, nic ująć.:) Swoją drogą zazdroszczę szczegółowej wiedzy o przodkini.;)
OdpowiedzUsuńXX wiek będzie bardziej szczegółowy, tamte czasy to tylko wspomnienie wspomnienia...
UsuńNaprawdę tak uważasz?
Pozdrawiam gorąco!
Zosiu, tez sobie pluje w brode, ze nie drazylam, nie dopytywalam, ba , ze zapomnialam..I nie mam juz kogo zapytac..
OdpowiedzUsuńNamawiam mame, zeby spisala swoje wspomnienia, ale moja mama "popelnia" wiele dygresji, wszystko idzie potem, jakims pobocznym watkiem;)
Pisz i korzystaj z "podpowiedzi genow". Chetnie kiedys te ksiazke przeczytam:)) Sciskam:)
Kasiu kochana, nie wiem czy z tego aż książka wyjdzie ale może chociaż zbiór postów :)))) Postaci moich przodków ożyją jeszcze raz, choćby na chwilę... żyjemy we wspomnieniach innych. Teraz dopiero rozumiem opowieści mojej mamy, one były swojego rodzaju hołdem złożonym przodkom, chęcią przedłużenia ich życia...
UsuńŚciskam :)))
Czerwone serwety są cudnej urody. Tylko nie wmawiaj, że to za sprawą twojej babuleńki-muzy takie śliczne wyszły.
OdpowiedzUsuńOpowieść przeczytałam jednym tchem-ciekawa była.
Chyba geny każdego z nas są wypadkową genów przodków. Ta teoria w rzeczywistości się sprawdza.
Tak patrząc po rodzince do czwartego pokolenia ( pradziadek i prababcia) z grubsza by się zgadzało.
Siostra mojego taty stworzyła dawno temu drzewo genealogiczne, może warto byłoby podpytać o tych przodków. Zawsze można by było coś ciekawego się dowiedzieć.
ps. Będzie ciąg dalszy opowieści!!! Co z tym synem Cecylii ?
Pozdrawiam gorąco Dorota
Jak najbardziej przewiduje ciąg dalszy opowieści Jan syn Cecylii to mój pradziadek. Teoria, że dziecko rodzi się tabula rasa, jest jedną z najbardziej nietrafionych. Tak naprawdę rodzimy się ukształtowani w jakichś 80 - 90% wiem, że to mało popularne, ale według mnie taka jest prawda.
UsuńPozdrawiam gorąco!
Co do tego porywania się "z motyką na słońce", to ja Cię bardzo chętne wesprę, choćby duchowo (Motyka, to moje panieńskie nazwisko), dlatego pisz jak najwięcej, jeśli nie książkę, to choćby dla nas, Twoich blogowych koleżanek :)
OdpowiedzUsuńPoparcie mile widziane i to nie tylko duchowe, wszelkie uwagi, porady i tym podobne kieruj na moją pocztę e-mail (prawy górny róg). Dla Was pisze się najprzyjemniej, komentując zachęcacie mnie do wysiłku :)
UsuńKto by pomyślał, z tym nazwiskiem panieńskim to mnie zaskoczyłaś. Może to jakiś palec Boży w tym jest? Kto wie...
Ściskam Cię mocno!
Pisz, pisz !!! Ty jesteś do tego stworzona:) Fajnie poczytać sobie "czyjąś" sagę...
OdpowiedzUsuńJak się znudzi to daj znać, ok? Zgodnie z Waszymi zachętami będę skrobać, jak nie przymierzając jakiś Koszałek Opałek. Coby mi tylko nie wyszły bajki z mchu i paproci ;)))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Cudowne serwetki ,a jeśli pisanie jest czymś więcej to śmiało oddawaj się tej przyjemności pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńCzymś więcej niż robieniem serwetek? Nie wiem, czasami człowiek musi inaczej się udusi ;)))
UsuńPozdrawiam
Masz talent do pisania - tyle rzeknę:) A serwetki piękne!
OdpowiedzUsuńZ ust Twych padła wspaniała pochwała, podziękowania za to składam serdeczne :))))
UsuńSerwetki cudne, najbardziej mi przypadła do gustu kwadratowa. Zapisuj Zosiu wszystkie historie rodzinne, robisz to pięknie, więc wykorzystaj swój dar, następne pokolenia będą coś wiedziały o swoich korzeniach. Podpytaj o szczegóły starsze osoby z Twojej rodziny, bo niestety wcześniej, czy później przychodzi taki moment, że nie ma już kogo zapytać i pozostają luki. Czytając pamiętnik swojego dziadka stwierdziłam, że życie pisało takie scenariusze, których nikt by nie wymyślił i podziwiam siłę i wolę przetrwania naszych przodków. Pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńWidocznie mamy podobne gusta, bowiem ta kwadratowa mnie tez bardziej przypadła do serca (!) Niestety, jeśli chodzi o część rodziny po kądzieli, to ja jestem najstarsza, nie ma już kogo podpytywać... Może stąd się wzięła chęć spisania tego co pozostało w mej pamięci. To fantastyczne, że zachował się pamiętnik Twojego dziadka.
UsuńPozdrówko! :))))
Serwetki piękne, a co do pisania to zawsze warto iść za potrzebą serca. Pozdrówki.
OdpowiedzUsuńTych potrzeb serca to u mnie tyle, że nie wiadomo za którą iść najpierw ;)))
UsuńDlatego będzie trochę tego, trochę tamtego... taki przekładaniec :)))
Pozdrówko!
:))specjalnie utworzyłam sobie na blogu listę "do czytania", gdzie zapisałam Twoje "Robótki domowe.."- by nie umknął mi żaden "odcinek" opowieści...:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Toś mnie miło zaskoczyła tym wyróżnieniem, szalenie miłym memu sercu :))))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Jak przeczytałam historię Cecylii chciałam pytać o tytuł książki. Pisz Zosiu pisz my tu czekamy na dalsze opowieści. Nie mam pojęcia co trzeba zrobić żeby wydać książkę, ale nie odsuwaj tej myśli. :)
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem co zrobić, żeby wydać książkę :) Jednak pomyślałam, że będę pisać dalej co mi przysłowiowa ślina na język przyniesie a życie pokaże co z tego wyjdzie :) Najbardziej się cieszę, że macie ochotę do mnie zaglądać :)))
UsuńPozdrawiam gorąco!
Zosiu, lubię zatapiać się w Twoich literkach i w Twoich włóczkowych dziełach :)
OdpowiedzUsuń"Pamiętasz była jesień" S. Przybylskiej niesie mnóstwo dobrych wspomnień...
Ściskam cieplutko
Liczko me pokraśniało a oczy zaszkliły... po przeczytaniu tak miłego komentarza :))) Bardzo lubię piosenki z dawnych lat, nawet bardzo dawnych lat.
UsuńŚciskam mocno!
Pisz koniecznie, bo jakby trafiła Ci się taka wnuczka jak ja, to będzie chciała dużo wiedzieć o swoich przodkach.:) I o sobie też pisz.:) Bez wykrętów!:)
OdpowiedzUsuńAno właśnie i to jest wystarczający powód :) zapomnienie to najstraszniejsze co może się przytrafić... kochajcie mnie lub nienawidźcie tylko nie bądźcie obojętni - nie pamiętam kto to powiedział, ale coś w tym jest.
UsuńBuźka!
Masz dar do pisania ,przychodzi Ci to z taką łatwością i czyta się jednym tchem ,zazdroszczę!!
OdpowiedzUsuńA serwetki urocze :)
Najbardziej mnie cieszy, że czyta się jednym tchem :))))) Serwetki można by powiedzieć, że wyszły walentynkowe. Dostrzegłam to dopiero po fakcie, kolor pewnikiem odegrał w tym rolę niebagatelną ;)
UsuńPozdrawiam gorąco!
Piękny kolor mają te serwetki. Taki mocny, charakterny:) Czytam twoje przemyślenia i jakbym siebie widziała. Chcę napisać i nie napiszę. Niestety, zbyt mocno zdaję sobie sprawę z mojej ułomności, jaką jest pisanie tekstów tzw, beletrystycznych- bez urazy. Ja muszę pisać konkretnie, naukowo i wtedy nie mam większych kompleksów, bo takie malutkie są:)
OdpowiedzUsuńZaklepuję pierwszy egzemplarz Twojej książki:):):
W pasmanterii ten kolor mnie przyciągnął, a potem to już nie było wyjścia, trzeba było konsekwentnie dążyć do celu czyli serwetki :)
UsuńO urazie nie ma mowy :))) W liceum polonistka zachęcała mnie do pisania, Ślubny całe życie twierdzi, że powinnam pisać, jak tu w końcu nie ulec i chociaż nie spróbować? Wolę żałować, że coś zrobiłam niż tego, że nawet nie spróbowałam. Co będzie, to będzie...
Gdyby zdarzył się cud, to wiedz że ja pamiętliwa jestem i polegać na mnie można jak na Zawiszy :))))
Każdy z nas nosi w sobie jakiś dar, jakiś talent... Tak jak i każdy ma jakąś tam ułomność do czegoś. Na ten przykład Ja nie pojmuję matematyki...Już od najwcześniejszych lat szkolnych była moją zmorą...
OdpowiedzUsuńBa! Akurat pewnie jak Bozia dzieliła talentami, to Ja stałam w nie w matematycznej kolejce... hihi! Ty stałaś dla tych z pisarskim talentem i to na samym początku! Także kochana, grzechem by było przynajmniej nie spróbować dać komuś (fachowcowi) do przeczytania to co piszesz!
Próbuj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja zaklepuję drugi egzemplarz Twojej książki!!!
Cmokasy..............
Całkowicie zgadzam się z Tobą, że każdy z nas ma jakiś talent... po prostu czasem trudno go odkryć a czasem uparcie go nie zauważamy...
UsuńJeśli chodzi o matematykę to do końca podstawówki nie było tak źle, ale... w liceum natrafiłam na ścianę, której nigdy nie udało mi sforsować. Do dziś śni mi się, że siedzę na lekcji matematyki i nic nie rozumiem... Teraz po latach, szczerze podziwiam moją nauczycielkę matematyki, że miała tyle siły i cierpliwości żeby ze mną wytrzymać. Do dziś pamiętam rozpacz w jej oczach na mój widok :))))
Co do egzemplarza, jeśli wydarzy się cud to nie ma obawy ;)))
Buźka leeeci!
Wspaniałe. Dziękuję za odwiedziny i udział w Candy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi, że wpadłaś do mnie :)))))
UsuńPozdrawiam
Wspaniala serweta i wzor piekny . Czytam posty i moja polonistka przyszla mi na mysl z cyt..."Aby jezyk gietki powiedzial wszystko co pomysli glowa " Zadumalam sie na dlugo i stwierdzilam , ze ja nie umialabym opisac . Doszlam do wniosku , ze doroslam do tego , zeby zainteresowac sie glebiej swoimi korzeniami . Skorzystalam z darmowych wyszukiwarek genealogow i majac troche informacji z opowiadan rodziny cofnelam sie cale wieki wstecz . Poznalam lepiej historie w czasach kiedy zyli i doszlam do wniosku , ze to jest wielkim skarbem znac korzenie swojej rodziny . Zachecam Cie do pisania calym sercem , bo kiedys Twoje dzieci i wnuki tez stwierdza , ze to wielki skarb . Pozdrawiam serdecznie :)))
OdpowiedzUsuńTak też i ja myślę o tej swojej potomności...
UsuńPozdrawiam!
dziękuję za miłe słowo i za udział w mojej zabawie i życzę szczęścia!
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :)))
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Piękne serwety!
OdpowiedzUsuńDzięki:))))
Usuń