Około tygodnia temu rzucono wyzwanie na blogu Addicted to crafts {strasznie trudne,(podejrzewam, że angielskie słowa), do dziś nie wiem co znaczą}.
TU i
TU Przeczytałam z wielkim zainteresowaniem. Jak się okazało sprawa dotyczyła świąt, a właściwie pracy bądź pomysłu związanego ze świętami. Najpierw się energicznie ucieszyłam i ... Tu wypadałoby napisać jak to w mojej głowie zaczęły się kłębić pomysły, jak zaraz wzięłam się do pracy i jak powstał majstersztyk czyli praca - cud, która powala na kolana. Nic z tego moje kochane, miało być tak pięknie ale było jak zwykle. Przeczytałam ich posta, wzięłam głębszy wdech, spojrzałam w głąb siebie i ... zobaczyłam pustkę. I to taką przy której pustynia jest kłębowiskiem życia. Główkowałam, kombinowałam, przymierzałam się na wprost i z ukosa... i nic. C I S Z A Już miałam machnąć ręką, ale wtedy dziewczyny prowadzące bloga, pofatygowały się do mnie osobiście i zostawiły komentarz w którym zapraszały mnie, że tak powiem imiennie. I jak tu im napisać, że ja chętnie ale jak to powiadają - Chciałaby dusza do raju ale grzechy nie puszczają! U mnie w głowie nadal panowały puchy jako żywo przypominające krajobraz księżycowy. Okazało się, że słowna perswazja też na mnie nie działa. Cóż począć z pustego i Salomon nie naleje... Odpuściłam i zaczęłam dziergać tak bez ładu i składu. Co mi wpadło w oko - gwiazdki, aniołki, choinki. Nadziergawszy tego odrobinkę, postanowiłam owe wytwory mych rąk (tylko rąk, bo korzystałam ze schematów) wyprać a następnie usztywnić metodą tradycyjną czyli krochmal i żelazko poszły w ruch. Po męczących godzinach monotonnej pracy, spojrzałam na te wszystkie dziergadełka i dobrze, że nie byłam akurat w wannie, bo pewnie biegałabym jak Archimedes w cokolwiek niestosownym stroju, krzycząc... E U R E K A Mam pomysł, wiem co zrobić!
S Z O P K A
Pozostało jeszcze wyszydełkować Świętą Rodzinę i gotowe! Lekko nie było, bo ja takie raczej starodawne ksero jestem, znaczy się najczęściej kopiuję, ale się zawzięłam i na bazie schematów aniołków powstały główne postaci do szopki. Przechodzimy teraz do głównego punktu programu czyli ...
Co nam będzie potrzebne:
1. Jeśli szydełkujecie, to będzie potrzebny kordonek, z którego należy w wolnych chwilach popełnić kilka lub kilkanaście gwiazdek, śnieżynek. Najlepiej różnych w kształcie i rozmiarze, choć dopuszczam rozwiązanie polegające na umieszczeniu jednorodnych gwiazdek ;) Do tego należy dołożyć choinki, aniołki i rzecz jasna najważniejsze - Świętą Rodzinę. Posiadającym dzieci doradzam dorzucić zwierzątka tudzież bałwanki..
Jeśli nie szydełkujecie macie trzy możliwości żeby wejść w posiadanie potrzebnych akcesoriów. Zakup w sklepikach,butikach czy też innych allegrach, bądź pozyskanie owych utensyliów drogą żebraniny u krewnych zajmujących się w wolnych chwilach rękodziełem lub wymianek z blogowymi koleżankami :)))
2. Tablica na której to wszystko umieścimy. Tu jest wskazana dowolność wszelaka, bowiem może to być rama z byle czego (aby sztywna) z napiętym na niej materiałem, bądź tablica korkowa, lub ................................................................... (w to wolne miejsce możecie wpisać własne koncepcje, nie będę pętać Wam skrzydeł fantazji, wymieniając zbyt wiele pomysłów)
Moja powstała ze ścinków płyty meblowej. Scalił ją do kupy mój Ślubny na moje usilne i nader upierdliwie powtarzające się prośby. Następnie wręczył mi zszywacz tapicerski, udzielił instruktażu jak się tym narzędziem posługiwać oraz przeszkolił mnie pod kątem BHP. Z czego najlepiej pamiętam, żebym nie daj Boże nie zszywała niczego na własnych kolanach. Ciekawe czy na obcych można? Materiał napięłam i zszyłam zszywaczem.
3. Szpilki, które przeciwdziałając sile ciążenia przytrzymają szydełkowce na miejscu.
I to by było na tyle :)))
A zapomniałabym, w związku z tym, że w powyższą pracę włożyłam nadludzki trud okraszony siermiężnym wysiłkiem umysłowym uprasza się wszystkich o głosowanie na mnie ;))) Wiem, wiem to nie wypada tak otwarcie namawiać, ale będąc ostatnio w mieście zgubiłam fałszywą skromność i dopóki jej nie odnajdę, tak już będzie ;)))