Parę tysięcy lat świetlnych dalej...
Zosieńka stała na podwórzu, okutana w kurtkę Ślubnego. Nie przepadał za tym kiedy używała jego wyjściowego odzienia do podwórkowych wypadów, ale teraz spał a wiadomo czego oczy nie widzą tego serce nie boli. Miała się już położyć, kiedy Lisia zażądała nocnego spaceru. Właśnie skończyła sprzątać kuchnię po kolacji, wcześniej zdążyła powiesić pranie. Przy tej czynności kolejny raz została zaskoczona zdekompletowanymi skarpetkami. Wkładała sześć skarpetek, wyjmowała pięć. Wkładała dwie, wyjmowała jedną... Kiedyś była przekonana, że owe zaginione skarpetki tkwią gdzieś w labiryncie skomplikowanej maszynerii automatu do prania. Dawno temu po nagłym i widowiskowym zejściu poprzedniej pralki, namówiła Ślubnego, by ją wybebeszyć, mając nadzieję, że odnajdzie zagubione części garderoby. Ku jej zdziwieniu we wnętrzu lewiatana nie było nic, co mogłoby chociaż przypominać resztki zaginionych skarpetek. Od tego czasu pogodziła się z myślą, że część ich garderoby ląduje w czasie prania w innym wymiarze i cieszyła się, że są to tylko skarpetki a nie droższe części odzienia.
Dreszcz przeszył jej ciało... Noce były zimne, choć patrząc na kalendarz wypadałoby jednak powiedzieć, że ciepłe. Chciała już popędzić psicę, żeby się pospieszyła ale spojrzała w górę i zamarła... Tysiące tysięcy gwiazd migotały i mieniły się, układając się w gwiazdozbiory, których nie umiała nazwać. Wzrok Zosieńki przesuwał się z jednego punkcika na drugi, z jednego skupiska na drugie... Tyyyyle ich było!
W głowie Zosieńki zrodziła się natrętna myśl, która nie dawała jej spokoju. Może gdzieś tam ktoś też stoi i patrzy na rozgwieżdżone niebo...
Post zadedykowany Jaskółce :)
Jeśli przyjrzycie się dokładniej tej czarnej plamce.... |
... to przekonacie się, że jest to moja kocica, która poluje na ptaszyny, które ja usilnie dokarmiam. |
Zdjęcia zrobione przez okno, ale widok był komiczny :) |
Gwiazdy na niebie to jeden z tych widoków, jakich tu nam brakuje... Mój synek z dwóch ostatnich pobytów w Polsce najbardziej wspomina właśnie wyraźnie widoczne gwiazdki na niebie... Ja sobie tak czasem rozmyślam nie o tym, kto jeszcze na nie patrzy, ale kto pośród nich nas obserwuje;) I mam nadzieję że to nasze dobre anioły!
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś kwestię znikających skarpetek, która i mi niejednokrotnie bezczelnie się gubią. Taka ich pewnie natura, hahaha!
Ja też tak myślę, że ktoś na nas patrzy... oby to były dobre anioły :)
UsuńJak się tak czasem rozglądam wokół to tracę nadzieję, że sami sobie damy radę...
Faktycznie przyznaję Ci rację, że widoku rozgwieżdżonego nieba może brakować, ale życzę Ci możliwości jak najczęstszego podziwiania naszego nieba :)))))
Pozdrawiam gorąco!
Ostatnio tez mi sie mniej spieszy..ale coz poradzimy na to, ze - jak powiedzal madry czlowiek, wydajac dzieci na swiat, od razu skazujemy je na smierc..
OdpowiedzUsuńZycia krag-jak spiewaja w mojej ulubionej bajce;)) i tez sie gapia w niebo;)
Skarpetozerne pralki, jak widac wystepuja w przyrodzie czesto. Trudno, poswiece czasem jedna lub dwie skarpety , byle nie wrocic do prania w strumieniu;) Buziaki Zosienko sle:))
Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową - jak głosił tytuł jednego z polskich filmów. Jednak pobyt na ziemi daje tyle możliwości, że pomimo zawsze za krótkiego turnusu jest po prostu fantastycznie!
UsuńCałkowicie Cię popieram, wszystko tylko nie strumień ;))))
Buźka Kasieńko!
Zosiu! Pieknie napisana historia! Z polotem, rozmarzeniem, ciepłem.
OdpowiedzUsuńKot na krzewie przesmieszny! jak on tam balansuje na tych cienkich witkach?! Ze skarpetkami też sie użeram. Dobrze wiedzieć, że skarpetkowy potwór nawiedza nie tylko mnie. A może to pralkowe krasnoludki porywają skarpetki i robią sobie z nich potem kubraczki? Gdyby tak było, to proszę bardzo! Niech tylko w zamian czasem w czymś mi czasem pomoga. Może podłoge zamieść albo piec wyczyścić?
Ciepłe pozdrowienia zasyłam!:-))
Cieszę się, że się spodobało :)))) Kocica, bowiem jest to kot zdecydowanie płci żeńskiej o imieniu Pafnuca (imię to już całkiem inna historia) posiada jak widać zdolności nadkocie ;) Kiedyś zastaliśmy ją na szczycie dachu, niestety nie udało sie uwiecznić tego wyczynu, bowiem ujrzawszy nas rzuciła się z całą energią w naszym kierunku, licząc jak zawsze na dodatkowy posiłek i mizianie. My zaś staliśmy osłupiali, modląc się w duszy żeby przeżyła tą szaleńczą eskapadę.
UsuńCo do krasnali porywających skarpety, to ja już sama pozamiatam, niech no tylko one pilnują szczęścia w domu ;)))
Gorące pozdrowienia przez krasnale posyłam!
Niespiesznie, pomału czytam Twoje literki i wiesz... Jakoś nienazwanie mi dobrze. Kot, jak prawdziwy egipski posąg :)
OdpowiedzUsuńŚciskam
Ja wciąż się uczę, że nie wszystko trzeba nazwać... czasem coś powinno pozostać nienazwane...
UsuńWiesz, jak sie tak przyjrzeć tej mojej czarnuli, to ma coś w sobie z bogini Bastet...
Ściskam!
Trafiłam przypadkiem , ale na pewno będę zaglądać.zauroczyłaś mnie swoim poczuciem humoru.
OdpowiedzUsuń.pozdrawiam cieplutko.
Zapraszam moja droga, zapraszam czem chata bogata, tem rada ;)))
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Widzę, że nie tylko Ja jedna mam problem teleportacji skarpetek w pralce! hihi!
OdpowiedzUsuńTylko gdzie one lądują? Też się nad tym zastanawiałam. Na pewno jest na to jakieś logiczne wytłumaczenie.
Problem znikających z szafy od Najdroższego, już dawno rozwiązałam.Tim mu regularnie podbiera! Ba! Sama mam problem, jak muszę "sparzać" po praniu, czyje są czyje... Bo noszą takie same praktycznie. Dlatego wszystkie niezidentyfikowane wrzucam razem do szafy Najdroższego, i niech sami swoje rozpoznają!
Kurcze........
Zamiast "wlazł kotek na płotek", to mogę skomentować - "wlazł kociaczek na krzaczek"! hihi! ;)
Uściski...........
Słuchaj a może to jest tak, że jak u nas giną to w innym wymiarze się pojawiają? Wyobraź sobie, że jakaś kosmitka wyciąga pranie ze swojej pralki i ze zdziwieniem konstatuje, że ma jakieś dodatkowe dziwne skarpetki... i zastanawia się bez końca, skąd one się tam biorą? hihihihi...
UsuńPo przeczytaniu fragmentu o "sparzaniu" skarpetek poczułam się w pierwszej chwili zagubiona. Wyobraźnia podsuwała mi rozmaite obrazy, niektóre niezbyt cenzuralne, w efekcie, których dochodzi do rozmnożenia tej części garderoby ;)))) Jednak wrodzone IQ uaktywniło się i dotarł do mnie właściwy sens ;) Pogratulować humoru!
Trafiłaś w dziesiątkę z tym - "kociaczek na krzaczek". Można by rzec, że to herbowe zawołanie mojej kocicy :)))
Ściskam!
Sorki Kochana, ale po tylu latach w DE, czasami mam problemy z polską składnią! hihihi!
UsuńMiałam na myśli, że Tim ma takie same skarpety jak i mój Najdroższy... Dlatego wrzucam te wszystkie duże i najczęściej czarne do szafy od mojej połówki, i ich w tym głowa, żeby sobie kompletowali... ;)
Moja Droga! Mówisz i piszesz po polsku przepięknie! Słowo "sparzać" ujęłaś w cudzysłów więc wszystko było wiadome od początku, ale... no właśnie wszystkiemu była winna moja wyobraźnia. Nie raz i nie dwa w życiu podsuwa mi skojarzenia, które stawiają wlosy na głowie dęba ;)))))
UsuńI tak było tym razem... ;)))))) Jeszcze raz gratuluję poczucia humoru, w dzisiejszych czasach to bezcenne!
Ściskam mocno!
Dziękuję, bardzo dziękuję. Tak, te gwiazdy, to niebo... ta nieskończoność.
OdpowiedzUsuńMam takie wrażenie, że Kant własnie patrząc w takie rozgwieżdżone niebo mimowolnie westchnął i powstała jedna z najbardziej znanych filozoficznych myśli: "Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie":)
Być może stałyśmy w tej samej minucie i patrzyły na to samo niebo, ale odległe od siebie o tyle kilometrów.
Kot jest prześliczny. Na czym on się utrzymuje? Na tych kruchych gałązkach? kaskader:)
Skarpetki.... pewnie teleportują się w mydlinach w inny wymiar:)
Droga Jaskółko, to ja dziękuję. Post powstał dzięki Twojej inspiracji. taka jest prawda :) Wydaje nam się, że świat się zmienia, ale spoglądając na gwiazdy nadal czujemy to samo...
UsuńCo do skarpetek i teleportacji to tak jak napisałam Dorocie, pewnie Kosmitka wyciąga te nasze zagubione skarpetki i nie może wyjść z podziwu skąd one się tam biorą ;))))
Kocica faktycznie utrzymuje się na tych cieniutkich gałązkach, potrafi się nawet od nich odbić i skoczyć na całkiem niezłą odległość. Faktycznie kaskader całym pyszczkiem ;)))
Pozdrawiam gorąco!
Jeszcze jedno opowiadanie i jakie romantyczne. O tej porze roku rzadko, ale latem zdarza mi się gapić w rozgwieżdżone niebo i rozmyślać co tak naprawdę one kryją.
OdpowiedzUsuńA wracając na ziemię z tymi skarpetami to jest coś na rzeczy, dokładnie w taki sam sposób je tracę, chociaż niektóre się odnajdują np. zostają wytrzepane z większego odzienia.
Moja (nawiasem mówiąc też czarna) kocica imieniem Tusia również jest bardzo łowna. Często ją widuję na drzewach i dachu drewutni. Kiedyś zabawnie wyglądała zakradając i czołgając się na przemian w stronę bażantów, które w ostatniej chwili się poderwały i odfrunęły. W końcu to przyroda.
Pozdrawiam Cieplutko Dorota
Na stare lata romantyzm się we mnie odezwał, nie tylko w opowiadaniach ale w kościach też ;))))
UsuńNo właśnie, niektóre się odnajdują, ale część ulatnia się... może w czasie odwirowania?
Okazuje się, że nie tylko ja mam szczęście obcowania z komiczną kocicą. Historię z bażantami już sobie wyobraziłam, na pewno było na co popatrzeć :)
Buźka Dorotko!
skarpetki ginące w pralce,to jakaś plaga.niebo nocą kryje w sobie wiele tajemnic.uwielbiam patrzeć w gwiazdy.kiedy jeździliśmy z rodzicami pod namioty,wieczorami kładliśmy się na trawie i patrzyliśmy w niebo.tęsknie za takimi chwilami.ale dzięki nim na moment można się zatrzymać.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
kotek wielki spryciarz:-)
I to zatrzymanie o którym piszesz jest bezcenne... Za szybko żyjemy i za dużo przegapiamy. Wystarczy popatrzeć w rozgwieżdżone niebo, żeby nabrać otuchy i nadziei na lepsze jutro... tylko dlaczego tak rzadko wznosimy wzrok ku niebu?
UsuńPozdrawiam gorąco!
Duże u Was te jaskółki i o tej porze roku?!:)))
OdpowiedzUsuńMaczek też uwielbia patrzeć w gwiazdy, zupełnie jak mamusia.:)
Najwyraźniej gwiazdy coś w sobie mają...
UsuńJaskółka jest jedna, ale za to jaka! :)
Pozdrawiam!
Takie przygody ze skarpetkami także miewam i też nie ogarniam ,co sie z nimi dzieje! Świetnie i lekko napisany , pełen pogody post!
OdpowiedzUsuńNo Zosiu ja ze karpetami powinnam tak zrobić jak kiedyś nosiło się klucze nasznurku zawsze jednej mi brakuję nie wiem jak to robię- ten twój kociak fajnie wygląda na dachu a ogólnie to znów odpoczęłam u ciebie dziękuję za twe wspaniałe opowiadania buziaki ślę Marii
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze że zwalniasz... ja też się staram, bo przez ten cały pośpiech człowiek nie zauważa małych detali z których to życie się składa :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wygląda Twój kot na tych krzakach. Jakby się zawiesił w przestrzeni. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń